Liga Narodów. Polki nie zagrały nawet na 50 procent…

Po wysokiej porażce z Chinkami nasze zawodniczki chciały się koniecznie zrehabilitować, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że mecz z Amerykankami jest kluczowy w batalii o awans do turnieju finałowego. – Musimy zagrać na 200 procent, by wygrać z Amerykankami – twierdziła jeszcze przed pierwszym gwizdkiem Malwina Smarzek, nie przypuszczając nawet, że rywalki wyjdą na parkiet w rezerwowym składzie, a Polki nie zagrają nawet na 50 procent. Drugi garnitur USA okazał się za mocny dla naszej drużyny, która zagrała jedno ze słabszych spotkań w Lidze Narodów.

„Chytry lis” zaskoczył Polki…

Karch Kiraly, chytry lis siatkarski, postanowił zaskoczyć biało-czerwone wysyłając na boisko mocno zmieniony skład w porównaniu z wysoko przegranym spotkaniem z Turcją. Te manewr, początkowo, nie zaskoczył Polek, które w I secie bardzo często „żywiły” się prostymi błędami rywalek. Zwłaszcza w końcówce tej partii, gdy ważyły się jej losy. Dodajmy, ze i nasz trener nie mógł wystawić najsilniejszego składu. Tak jak i w meczu z Chinami za rozegranie odpowiadała nieopierzona Julia Nowicka, która potrafiła błyskotliwie wystawić piłkę, jak również zawalić proste sytuacje. Można tylko domniemywać, że gdyby w Chinach mogła grać rekonwalescentka Joanna Wołosz, bądź też Marlena Pleśnierowicz (została w kraju w związku z przygotowaniami do ślubu), na rozegraniu mielibyśmy większą jakość. – Dla Julki to jest super-sprawdzian, ona może pograć z najlepszymi zespołami na świecie. To się opłaci – stwierdził w studiu TVP Piotr Makowski, były selekcjoner naszej żeńskiej reprezentacji.

W inauguracyjnej partii oglądaliśmy indywidualny pojedynek Smarzek z Andreą Drews. Leworęczna atakująca rywalek początkowo była kłopotem dla polskiego bloku, ale im dalej tym częściej udawało się ją zatrzymywać. Punktowo ta rywalizacja atakujących w I odsłonie była korzystna dla Polki, która wygrała ją 6:5. W całym spotkaniu to jednak Amerykanka była górą zdobywając 21 punktów, przy 18 Smarzek. Nie da się ukryć, że nasza atakująca gra nieco słabiej w Azji, co ma także przełożenie na postawę całego zespołu.

Był i pozytyw

We wspomnianej I partii ważną rolę odegrała Agnieszka Kąkolewska. Nasza kapitan dwoma sprytnymi akcjami na środku siatki zdobyła decydujące dwa „oczka”.

W następnej długo prowadziły Amerykanki, ale w decydującej fazie biało-czerwone najpierw straciły 4 punkty z rzędu, by później wyjść na 22:21, po dwóch fantastycznych blokach. Niestety, w naszych szeregach wróciły stare grzechy siatkarskie i rywalki mogły się cieszyć z wygranej w drugim secie.
W trzecim i czwartym najwięcej do roboty miał… Jacek Nawrocki. Nasz szkoleniowiec cały czas musiał instruować swoje zawodniczki, które kompletnie zawodziły, szczególnie w przyjęciu. Nie radząc sobie z agresywną zagrywką Amerykanek, Polki nie były w stanie konstruować ofensywnych akcji na siatce. Ogólnie po naszej stronie panował chaos, zmiany dokonywane przez szkoleniowca nie dawały rezultatu. To nie była ta sama reprezentacja Polski znana nam z poprzednich turniejów Ligi Narodów.

W IV, jak się później okazało ostatniej partii, bardzo często podbijana była Smarzek, problemy w ataku miała także Magdalena Stysiak. Momentami biało-czerwone były bezradne, nie potrafiąc przeciwstawić się rozpędzonym Amerykankom, które napędzała skutecznymi zbiciami Drews. Polki mogły odpowiedzieć skutecznymi atakami ze skrzydeł, ale tych kompletnie nie było… Ostatnia akcja meczu to mocny atak z 6. strefy Michelle Bartsch-Hackley.

– Z tej porażki można też wyciągnąć jakiś pozytyw. Był nim z pewnością występ młodej Zuzi Góreckiej – stwierdziła Dorota Świeniewicz, nasza była reprezentantka kraju.

W czwartek gramy w Jiangmen z Turcją i to będzie spotkanie, które może zadecydować o naszym ewentualnym udziale w finałowym turnieju.

POLSKA – USA 1:3 (25:21, 23:25, 15:25, 11:25)

POLSKA: Nowicka (2), Mędrzyk (9), Kąkolewska (9), Smarzek (18), Stysiak (12), Alagierska (6), Stenzel (libero) oraz Różański, Grajber (1), Górecka, Witkowska (1).
Trener: Jacek NAWROCKI.
USA: Carlini (3), Robinson (10), Dixon (9), Drews (21), Bartsch-Hackley (17), Ogbogu (16), Lake (l).
Trener: Karch KIRALY

Sędziowali: Cedric Chung (Hongkong) i Khaled Al-Zughaibi (Arabia Saudyjska). Widzów: 1500.

Przebieg meczu
I: 9:10, 14:15, 20:18, 25:21.
II: 8:10, 15:13, 19:20, 23:25.
III: 9:10, 10:15, 12:20, 15:25.
IV: 3:10, 6:15, 10:20, 11:25.

Bohaterka – Andrea DREWS.