Biało-Czerwoni lepsi od amerykanów. Heynen rozdawał prezenty

Belg zgromadził je przy barierkach i przeszedł całą halę rozdając im lizaki. Pół godziny później podczas meczu Polski z USA siatkarze wzajemnie sobie sprawiali prezenty, robiąc proste błędy. Wszystko skończyło się po 2:44 min wygranym tie-breakiem biało-czerwonych!

Siatkarze USA w tych rozgrywkach mogą stosować taryfę ulgową, bo przez najbliższe 3. lata są gospodarzami Final Six i grę w nim mają zapewnioną z „urzędu”. Stąd też John Speraw nie miał do dyspozycji Matthew Andersona Aarona Russella oraz Micha Christersona. W pierwszym meczu z Brazylią nie mieli do powiedzenia. Jednak do potyczki z biało-czerwonymi skoncentrowani, bo mieli do uregulowania porachunki za ubiegłoroczne mistrzostwa świata, wszak przegrali 2:3, choć prowadzili 2:1.

W I secie od pierwszej przerwy technicznej (8:7) powoli zaczęła się zarysowywać przewaga Amerykanów. Szybko odskoczyli na kilka punktów. Kilka błędów własnych, nieskończonych ataków i przy stanie 21:13 już wiedzieliśmy, że biało-czerwoni takich strat nie odrobią. I tak też się stało.

Drugiej odsłonie towarzyszyły niesłychane emocje, choć wydawało się, że nasi siatkarze mieli pod kontrolą wydarzenia na parkiecie. W samej końcówce prowadzili 24:21, ale błędy własne oraz w polu zagrywki sprawiły, że siatkarze USA doprowadzili do remisu 24:24. I zaczęła gra punkt za punkt. Amerykanie mieli 6 setboli (!), ale w końcu Aleksander Śliwka skończył za 3. piłką setową! Uff, komplet publiczności zgromadzonej w „Spodku” odetchnął z ulgą, bo ostatnie fragmenty dawały iskierkę nadziei na poprawę jakości.

W IV secie znów wszystko się skończyło gra na przewagi. Kubiak huknął z całą sił z pola serwisowego i objęliśmy prowadzenie 24:23, ale po chwili posłał piłkę w siatkę. Amerykanie z pełną konsekwencją obijali blok i tym właśnie sposobem zdobyli decydujące punkty. Widmo porażki zajrzało głęboko w oczy naszym siatkarzom. Teraz powinien im towarzyszyć spokój i koncentracja. Obok błyskotliwych akcji mieliśmy chwile przestojów i w rezultacie traciliśmy punkty w dość niefrasobliwy sposób. Znów do samego końca drżeliśmy o wynik w tej odsłonie. Mateusz Bieniek popisał się udanym atakiem, a chwilę potem Amerykanie posłali piłkę w aut. I tym sposobem podopieczni trenera Heynena doprowadzili do tie-break’a, podobnie jak w ubiegłym rok w półfinale mistrzostw świata w Turynie. A w nim wykazali się większą odpornością nerwowo i dokładność. Amerykanie zepsuli 5 zagrywek, a nasi zaledwie dwie – to jedno ze źródeł naszego sukcesu. W ostatnim z Brazylijczykami trzeba zagrać na wyższym poziomie.

W pierwszym meczu Brazylia z Australią dość nieoczekiwania, była w poważnych opałach, bo tie-breaku przegrywała 7:10, ale ostatecznie wygrała 3:2 (32:34, 25:16, 25:19, 27:29, 15:13). Strata punktu chyba nie będzie miała wpływu na dokonania brazylijskich siatkarzy w końcowym rozrachunku.

(m,s)

USA – Polska 2:3 (25:17, 32:34, 28:26, 23:25, 9:15)

USA: K. Shoji (4), Defalco (20), Stahl (12), K. Russell (15, Muagututia (19), Smith (9), E. Shoji (libero) oraz Ma’a, Tuaniga, Kyle (1). Trener John SPERAW.

POLSKA: Łomacz, Kubiak (14), Kochanowski (7), Bołądź (5), Śliwka (20), Bieniek (10), Wojtaszek (libero) oraz Drzyzga, Konarski (15), Szalpuk, Nowakowski. Trener Vital HEYNEN.

Sędziowali: Erdal Akinici (Turcja) i Stefano Cesare (Włochy). Widzów 8952.

Przebieg meczu
I: 10:8, 15:10, 20:13, 25:17.
II: 6:10, 11:15, 17:20, 25:24, 30:29, 32:34.
III: 8:10, 14:15, 20:19, 25:24, 28:26.
IV: 9:10, 10:15, 18:20, 23:25.
V: 4:5, 7:10, 9:15.

Bohater – Aleksander ŚLIWKA.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ