Liga Narodów. Schematy ciągle działają

Choć Holendrzy już od jakiegoś czasu zdobywają bramki w podobny sposób, ich metoda ciągle działa. Kilka razy nabrali się na nią także Bośniacy.


Gospodarze byli oczywistym faworytem wczorajszego spotkania, tym bardziej, że rywal z Bałkanów nie wygrał jeszcze żadnego meczu w tej edycji Ligi Narodów. Od samego początku „Oranje” atakowali i na efekty takiej gry nie trzeba było czekac.

Polskie problemy

Georginio Wijnaldum po raz trzeci w karierze wyprowadził reprezentację jako kapitan i szybko zaczął udowadniać, że jest godny tego miana. Nie minął kwadrans, a Holendrzy prowadzili już 2:0, punktując popełniających wielkie błędy w defensywie Bośniaków. Schemat ich akcji za każdym razem był taki sam i opierał się na dynamicznym wbiegnięciu w pole karne bocznego obrońcy bądź skrzydłowego, do którego – za plecy obrony – dogrywał ktoś ze środka.

Bramki padły po dograniach z prawej strony – najpierw zrobił to Denzel Dumfries, a potem Steven Berghuis, w obu przypadkach kończącym te akcje był Wijnaldum. Tak szybko dubletu nie ustrzelił żaden reprezentant Holandii od 1961 roku i wyczynu Tonny’ego van der Lindena.

Przyjezdni kompletnie nie radzili sobie z tymi dynamicznymi sposobami rozegrania i zostawiali przeciwnikom sporo przestrzeni. Szczególnie przy pierwszym trafieniu było to widoczne, gdy pięciu broniących znalazło się w bocznej części pola karnego, zostawiając kompletnie puste miejsce na przeciwko samej bramki. Postawa Bośniaków mogła być zaskakująca choćby dlatego, że tego typu akcje „Oranje” przeprowadzają już od wielu spotkań i podobne problemy mieli już kilka spotkań temu Polacy.

Co się odwlecze…

Piłkarze selekcjonera Franka de Boera mieli jeszcze kilka okazji, hat-tricka mógł skompletować Wijnaldum, ale najbardziej pokrzywdzonym był Luuk de Jong, który w 27. minucie strzelił na 3:0 (schemat był dobrze znany), z tym że sędzia odgwizdał spalonego. Kłopot był jednak taki, że w powtórkach… żadnego ofsajdu nie było widać i trudno stwierdzić, co dostrzegł arbiter liniowy.

Na początku drugiej połowy Bośniacy mieli swój moment w ofensywie, głównie próbując dośrodkowań, ale w 55. minucie Holandia skutecznie ich skontrowała. Tym razem gospodarze w pole karne się wepchnęli, ale wykończenie było takie, jak zawsze – Dumfries zagrał wzdłuż bramki, a niepilnowany Memphis Depay dostawił tylko stopę. Był to pierwszy gol skrzydłowego od 538 minut gry w kadrze, który zakończył jego serię 21 strzałów bez trafienia.

Próbowali walczyć

Przyjezdni nie mieli zamiaru się poddawać i w 63. minucie również skontrowali swoich przeciwników. Edin Visca dograł płasko z prawej strony, a Stefanowi de Vrijowi urwał się wprowadzony dwie minut wcześniej Smail Prevljak, dając Bośniakom pewną nadzieję.

Po przerwie holenderska defensywa zdawała się być nieco nonszalancka, ale mimo tego goście nie stwarzali nawet w niewielkim stopniu takiego zagrożenia, jak gospodarze. Inna sprawa, że „Oranje” potem nieco zluzowali swoje ofensywne zapędy, tym bardziej że trener de Boer całkiem chętnie dokonywał zmian. Posiadanie piłki wciąż było jednak po ich stronie, z tym że liczba uderzeń była wyrównana – aczkolwiek Holandia strzelała znacznie celniej.

Koniec końców ich zwycięstwo było w pełni zasłużone, choć mogło, a może nawet powinno być wyższe.


Holandia – Bośnia i Hercegowina 3:1 (2:0)
1:0
– Wijnaldum, 6 min, 2:0 – Wijnaldum, 13 min, 3:0 – Depay, 55 min, 3:1 – Prevljak, 63 min

HOLANDIA: Krul – Dumfries (64. Hateboer), de Vrij, Blind, Wijndal (79. van Aanholt) – Klaassen, Wijnaldum (64. van de Beek), F. de Jong – Berghuis (89. Stengs), L. de Jong, Depay (79. Promes). Trener Frank DE BOER.

BiH: Sehić – Todorović, Hadżiahmetović, Sanicanin, Kolasinac – Cimirot – Visca (78. Tatar), Pjanić (90. Zilijkić), Krunić (78. Rahmanović), Gojak (61. Danilović) – Hodzić (61. Prevljak). Trener Duszan BAJEVIĆ.

Sędziował Francois Letexier (Francja). Żółte kartki Klaassen – Todorović, Sanicanin.


Na zdjęciu: Georginio Wijnaldum strzelił 7 z ostatnich 13 goli reprezentacji Holandii. W Chorzowie trzeba będzie na niego uważać.