Liga Narodów. Walia na dobry początek

Od meczu z rywalem z Wysp Brytyjskich rozpoczynamy swój udział w Lidze Narodów. Trzeba wygrać, bo później będzie tylko trudniej.


Na stadionie we Wrocławiu trzeci start w Lidze Narodów reprezentacja Polski zainauguruje z Walią. Nie da się ukryć, że będzie to niezwykle istotne starcie, o czym zresztą wspominał już podczas pierwszej konferencji prasowej na rozpoczętym w poniedziałek zgrupowaniu trener Czesław Michniewicz. Dwaj pozostali rywale, na których trafiliśmy w rozgrywkach LN, są od Walii mocniejsi.

W czerwcu zmierzymy się jeszcze z Holandią i z Belgią (dwa razy) dlatego należy dziś uczynić wszystko, by wygrać mecz. Będzie to trzecie starcie reprezentacji Polski pod wodzą Czesława Michniewicza. W debiucie trener zremisował ze Szkocją, a następnie pokonał Szwecję, co dało nam promocję na mistrzostwa świata w Katarze.

Przynajmniej połowa niewiadomych

Nie można teraz jednoznacznie stwierdzić, że Michniewicz ma przed nadchodzącym mundialem komfortową sytuacje. Ale również nie można nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że cztery czerwcowe mecze, a także dwa spotkania, które rozegrane zostaną we wrześniu, to wręcz dar przed mundialem, z którego wręcz nie można nie skorzystać.

Selekcjoner powołał na najbliższe spotkania aż 39 piłkarzy. Jeden z nich, Gabriel Slonina, udziału w zgrupowaniu odmówił i trzeba sobie jasno powiedzieć, że płakać za nim nie będziemy. Jeśli ktoś nie chce grać w reprezentacji Polski, to – z całym szacunkiem – nie będziemy się prosić. Nawet jeżeli wcześniej obiecywał, że na zgrupowaniu się stawi. Nie warto zatem dłużej ciągnąć tego tematu.

W poniedziałek Michniewicz zapowiedział, że w najbliższych spotkaniach wystąpi czterech różnych bramkarzy. Kto dziś stanie między słupkami bramki „biało-czerwonych”? Nie są znane decyzje selekcjonera, ale niewykluczone jest, że takim zawodnikiem będzie Łukasz Skorupski. Trener zapowiedział, że numer jeden, czyli Wojciech Szczęsny, zagra z Belgią.

Wobec nietypowej i ogromnej liczby powołanych na zgrupowanie zawodników zupełnie niemożliwe jest, by bez pudła trafić ze składem. Nie jesteśmy w stanie określić nawet połowy zawodników, którzy wystąpią od pierwszej minuty w dzisiejszym spotkaniu. Z tych, których wezwał selekcjoner na zgrupowanie, można bez najmniejszego trudu wystawić trzy różne jedenastki.

Zresztą Michniewicz nie ukrywa, że o to mu właśnie chodzi. Pragnie, by na każdą pozycję dostępni byli przynajmniej trzej zawodnicy. Złośliwi twierdzą, że to absolutny szczyt, jeżeli chodzi o możliwości polskich piłkarzy. Wydaje się jednak, że od przybytku głowa nie boli. Im więcej, tym lepiej.

Koniec prowizorki

W marcu tego roku, wygrywając ze Szwecją na Stadionie Śląskim, reprezentacja Polski wywalczyła awans na katarski mundial. Trzeba przyznać, że kilkanaście wcześniejszych miesięcy, to była dla kibice reprezentacji Polski męczarnia. Najpierw Jerzy Brzęczek próbował wszystkim wmówić, że grając antyfutbol jesteśmy w stanie osiągnąć sukces. Następnie pojawił się Paulo Sousa.

„Siwy bajerant”, jak niektórzy Portugalczyka nazywają, być może miał jakiś pomysł na lepsze funkcjonowanie zespołu. Wszakże za jego kadencji rozegraliśmy przynajmniej dwa bardzo dobre spotkania, z Hiszpanią na Euro 2020 i Anglią w eliminacjach mistrzostw świata. Ale były również przynajmniej dwa koszmarne występy. Ze Słowacją na tych samych mistrzostwach Europy, a także z Węgrami na koniec kwalifikacyjnej rywalizacji grupowej mundialu. Pewnie nie zawsze będziemy grać pięknie. Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Ale pragniemy, by wokół reprezentacji Polski działo się coraz lepiej.

Przed barażem ze Szwecją, w związku z okolicznościami, nie mogliśmy mieć względem Czesława Michniewicza i jego podopiecznych większych oczekiwań. Trener i piłkarze stanęli jednak na wysokości zadania. To była najlepsza reprezentacja Polski od niemal pięciu lat! Od końcówki eliminacji do MŚ w Rosji. Trudno jest się z tym pogodzić, ale fakty są takie, że straciliśmy ekstremalnie dużo czasu. Być może nie wykorzystaliśmy i zmarnowaliśmy najlepszy okres w karierze Roberta Lewandowskiego. Ale na nic nie jest za późno.

Dzisiejszy mecz z Walią, to poniekąd nowe otwarcie. Nie zepsujmy tego i nie zmarnujmy kolejnej szansy. Wykorzystać ją nie będzie łatwo. Rozpoczynając od meczu z Walią pokażmy, że grać potrafimy. Nie męczmy się już nigdy więcej. Jak z Andorą czy San Marino. Nie kłaniajmy się światu. Owszem, to nie jest najważniejszy mecz dekady, ale niech od dziś to świat zacznie się nam kłaniać.


Na zdjęciu: Pragniemy, by dzisiejszy mecz z Walią był nowym, pięknym otwarciem. Po niemal pięciu latach męczarni. Wydaje się, że trener Michniewicz plan na to ma.

Fot. Tomasz Folta/PressFocus