Ligowiec. Bezlitosny odwet

Po porażce Rakowa Częstochowa ze Slavią Praga nie brakowało opinii, że wicemistrzowie Polski rozstali się z europejskimi pucharami przez własną głupotę i nieudolność.


Ja nie byłbym aż tak surowy dla podopiecznych trenera Marka Papszuna, chociaż prawdą jest, że sztuką było przegrać mecz rewanżowy z prażanami.

Ligowe podwórko w porównaniu z europejskimi salonami to jednak zupełnie inna para kaloszy. W niedzielę we Wrocławiu piłkarze Rakowa mieli pełne prawo szczerzyć do rywali zęby jak szop. Obrońcy Śląska po akcjach swoich przeciwników byli tak bezradni jak bezzębny pies, który próbuje przepędzić ze swojego podwórka złodzieja.

Trener wrocławian Ivan Djurdjević nie pozostawił na swojej drużynie suchej nitki. „Nie podjęliśmy walki, dostaliśmy od Rakowa lekcję futbolu – powiedział. – Kibice oczekują od nas profesjonalnego podejścia do obowiązków, nam tego zabrakło. W ekstraklasie obowiązują pewne standardy, ale u nas tego nie było. Trzeba wytłumaczyć sobie, kto chce tu być, a kto chce odejść. Nie można wychodzić na boisko i być obrażonym. Trzeba być oddanym miejscu pracy i klubowi”.

„Ojcem” efektownego zwycięstwa Pogoni Szczecin był szwedzki napastnik Pontus Almqvist. Jego rodak Jens Gustafsson, który jest trenerem „portowców”, bynajmniej nie rozpływał się w zachwytach uznając, że jego potencjał jest o wiele większy. Zapewne najlepiej zna możliwości Almqvista, więc jego sobotni popis musiał być dla szkoleniowca chlebem tak powszednim, że nie zasługiwał nawet na drgnienie powieki.

W przeciwieństwie do opiekuna „Dumy Pomorza” w podłym nastroju był opiekun „miedziowych” z Lubina, Piotr Stokowiec. „Zagraliśmy rozczarowujące spotkanie – powiedział. – Straciliśmy bramkę i mecz wymknął nam się spod kontroli. To rozczarowujące. Potem straciliśmy dwa gole w ciągu dwóch minut, które ostatecznie położyły nam to spotkanie. Bierzemy się do pracy, bo nie godzę się na taką grę. Nie wszystko było u nas złe, ale ambicja nie pozwala mi, byśmy w ten sposób przegrywali mecze”. Jak mogli zareagować piłkarze Zagłębia na słowa swojego szefa? Mnie przychodzi na myśl jedno skojarzenie: patrzyli na niego takim wzrokiem, jakim konający pies spogląda na swojego pana, który właśnie śmiertelnie go postrzelił.

No, ale dosyć już tych kynologicznych odnośników. Trzeciej porażki w ostatnich czterech potyczkach ligowych doznała Cracovia. Trenera „Pasów” Jacka Zielińskiego zirytował nie sam fakt straty punktów w pojedynku z Wartą Poznań, lecz okoliczności, w jakich doszło do porażki. Doświadczony szkoleniowiec był tak przybity, jakby na jego barki zwalił się most brookliński. „Przegraliśmy mecz, którego nie powinniśmy przegrać, ale już tego nie cofniemy” – stwierdził „Zielu”. – Fatalnie rozegraliśmy końcówkę. Sam się zastanawiam, co takiego się wydarzyło, że przestaliśmy grać i wyczynialiśmy głupoty”.

Nie wiem, jakie „sankcje” na swoich piłkarzy nałoży trener Zieliński, ale Florian Loshaj powinien ponieść najsurowszą karę. Za głupotę i brak wyobraźni. Od kilku tygodni mam wrażenie, że piłkarze Cracovii są jak człowiek, który poznał tajemnicę kopalni złota, tylko gdzieś zgubił mapę.


Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus