Ligowiec. Ciężki szkoleniowy los

Tego się można było spodziewać. Po laniu w Neapolu piłkarzom mistrza Polski przyszło przerobić kolejną bardzo trudną lekcję, tyle że na rodzimym podwórku w Gliwicach.


Wiadomo było, że przy Okrzei legionistom nie będzie łatwo, bo z Piastem na jego terenie nigdy nie szło im lekko. Nikt jednak nie spodziewał się takiego lania i blamażu jedenastki z Warszawy, która na dodatek przyjechała na Górny Śląsk w mocno okrojonym składzie. Były już trener legionistów Czesław Michniewicz zabrał na mecz ledwie 16 graczy, odsuwając wcześniej z powodów dyscyplinarnych kilku zawodników. Jak się pali i wali to wszystko.

Jeśli jeszcze w poprzednich tygodniach wszystko ratowały dobre wyniki w europejskich pucharach, to teraz o warszawskim zespole nie można powiedzieć i napisać nic dobrego. 0:3 z Napoli w czwartek, 1:4 z Piastem w niedzielę. W tej sytuacji właściciel zdecydował o zmianie na ławce szkoleniowej czego można się było spodziewać. Czy wszystko sprowadza się do osoby trenera, w tym wypadku Czesława Michniewicza? Nie bardzo. Raczej warto się przyjrzeć, jak klub mistrza Polski działa i funkcjonuje. Tam potrzeba większych zmian. To już jednak problem ludzi w stolicy. Nie nasz, choć punkty Legii w europejskim rankingu są bardzo ważne dla całego polskiego ligowego futbolu.

Ma patrzymy na swoje podwórko i akurat z tej perspektywy wszystko wygląda znacznie lepiej. No bo Raków już jest wiceliderem, Górnik zdobył cenny punkt w Gdańsku, a Piast w świetnym stylu rozgromił mistrza Polski. Kto wie, czy ten niedzielny mecz nie będzie takim punktem zwrotnym dla gliwiczan i nie rozpocznie marszu w górę tabeli. Trochę przypomina się to, co było rok temu, kiedy zaangażowany w europejskich bojach zespół doznał potężnej zadyszki w lidze i po 8 ligowych kolejkach, z ledwie dwoma punktami na koncie, był czerwoną latarnią ekstraklasy. Potem, w dużej mierze dzięki trafieniom Jakuba Świerczoka – ale nie tylko, bo dobrze grał cały zespół – nastąpiła seria zwycięstw, która o mało co nie wywindowała drużyny Waldemara Fornalika do ponownej gry w europejskich pucharach. Ostatecznie tak się nie stało, ale imponująca seria wygranych została w pamięci.

W przypadku Legii jest inaczej. Tam 6. miejsce na koniec sezonu, jak to było w przypadku gliwiczan w maju, nikogo nie zadowoli. Mówimy przecież o klubie, który w 9 ostatnich sezonach mistrzem Polski był siedem razy i który nie schodzi z pudła, tj, medalowej trójki w naszej lidze od 10 lat, tzn. od 2011 roku. Z taką jednak grą, z taką postawą, jaka ma miejsce teraz, to trudno wróżyć klubowi z Łazienkowskiej świetlaną przyszłość i kolejne wygrane; tym bardziej przecież, że zespół dalej jest i będzie zaangażowany w trudy europejskich bojów, gdzie taryfy ulgowej, zresztą jak w naszej lidze, nie ma. Przy tych punktowych stratach, a przede wszystkim przy tym, co dzieje się wewnątrz samego zespołu Legii, trudno być optymistą na dalszą części sezonu w wykonaniu mistrza Polski. Sama zmiana na trenerskiej ławce niewiele może dać. Skorzystają na tym inni, żeby wskazać na Lecha i Raków.


Fot. Piotr Matusewicz / PressFocus