Ligowiec. „Czarny koń” z Łodzi

Jeżeli miałbym szukać „czarnego konia” w rundzie jesiennej rozgrywek ekstraklasy, to wbrew pozorom nie postawiłbym na Wisłę Płock, lecz łódzkiego Widzewa. Beniaminek wywalczył awans do elity z drugiego miejsca Fortuna 1 Ligi, tracąc do Miedzi Legnica aż 15 punktów.


Teraz role się odwróciły, a podopieczni trenera Janusza Niedźwiedzia czują się w ekstraklasie jak ryba w wodzie, o czym świadczy ich 4. miejsce w tabeli po 13 kolejkach. Na dodatek mają w składzie niekwestionowaną perełkę, chodzi mi o hiszpańskiego napastnika Jordiego Sancheza Ribasa. Kiedy zbliża się do pola karnego przeciwnika, zwiastuje to tylko jedno – kłopoty defensorów rywali. Przypomina wtedy wielkodusznego sponsora, który funduje nieznajomym darmowe bilety na Titanica.

Nie da się ukryć, że Sanchez ma duży wkład w ostatnią dobrą serię Widzewa, który w 5 ostatnich meczach nie znalazł pogromcy, rozstrzygając na swoją korzyść cztery spotkania i raz dzieląc się punktami z przeciwnikiem.

Poniekąd już przywykliśmy do zwycięstw Rakowa Częstochowa, który wydaje się mknąć po pierwszy mistrzowski tytuł w swojej historii. Nie ukrywał takich aspiracji właściciel klubu Michał Świerczewski podczas wizyty w telewizyjnym studiu tydzień temu. Kto może zatrzymać drużynę spod Jasnej Góry? Gdybym miał obstawiać, to wybrałbym… karabin maszynowy. Oczywiście ekipa trenera Marka Papszuna nie jest niepokonana, ale na długim dystansie dotrzymać mogą jej kroku maksymalnie 2-3 drużyny. Jakość aktualnego lidera ekstraklasy doskonale podsumował trener ostatniego przeciwnika częstochowian, Marcin Kaczmarek.

– Wyjść spod pressingu Rakowa nie jest łatwo. Przy tak dobrze zorganizowanej drużynie nie będzie dużo momentów do skutecznego wyjścia. Jeżeli są, trzeba to w optymalny sposób wykorzystać. Nam się to nie udawało – przyznał szczerze szkoleniowiec gdańskiej Lechii.

W minionej kolejce bardzo popularny był sędzia Łukasz Kuźma z Białegostoku, który wyrzucił z boiska trzech piłkarzy Śląska Wrocław. Z czerwoną kartką zawarli znajomość kolejno Łukasz Bejger (64 min), Konrad Poprawa (90 min) i Diogo Verdasca (90+5 min), co miało bezpośrednie przełożenie na końcowy (niekorzystny) wynik meczu z Radomiakiem. Zapewne wielu spodziewało się, że szkoleniowcy Śląska wyleją na arbitra kubeł pomyj, tymczasem oni zachowali olimpijski spokój.

– Do tych decyzji arbitra nie mamy żadnych pretensji, kartki dla naszych zawodników były słuszne. Bejger dostał czerwoną kartkę za akcję ratunkową, bo przeciwnik wychodził sam na sam z naszym bramkarzem, Poprawa dostał drugą żółtą kartkę za faul z tyłu, zaś Verdasca za pyskówkę – wyjaśnił asystent Ivana Djurdjevicia, Marcin Dymkowski.

Trzeciej porażki w sezonie doznała Legia Warszawa, nie mógł się z nią pogodzić trener Kosta Runjaić, który oświadczył, że jego drużyna rozegrała najlepszy mecz w sezonie w ofensywie. Może to i prawda, ale wrażenie artystyczne w futbolu nie ma żadnego znaczenia. Faktem jest, że piłkarze Legii nie potrafią przegrywać, o czym świadczy zachowanie Josue, który po meczu nie podał ręki Łukaszowi Sekulskiemu.


Na zdjęciu: Piłkarze Widzewa mają powody do manifestowania swojej radości.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus