Ligowiec. „Górale” bez charakteru

Nie można przejść do porządku dziennego nad tym, co wyczynia ekipa Podbeskidzia. Tutaj po równo słowa krytyki należą się zawodzącym na całej linii piłkarzom, ale też sztabowi szkoleniowemu i działaczom.


Tym ostatnim za to, że po awansie spoczęli na laurach i nie zadbali o odpowiednie wzmocnienie drużyny. Ile razy w ostatni czasie kluby, które z zaplecza ekstraklasy awansowały w szeregi najlepszych, potem szybko opuszczały elitę? Wymieńmy Sandecję, Zagłębie Sosnowiec, Miedź czy ostatnio ŁKS. Przykłady tych zespołów powinny czegoś klubowych oficjeli nauczyć, ale widać trzeba doświadczyć wszystkiego na własnej skórze…

Słowa krytyki należą się też trenerom Podbeskidzia; tutaj oczywiście za wszystko odpowiada Krzysztof Brede. Nie da się patrzeć na grę „górali”, na to szczególnie, co wyczyniają w defensywie, tracąc bramkę za bramkę i będąc przysłowiowym chłopcem do bicia. O zawodnikach nie ma co mówić.

Zawodzą na całej linii, a ich ostatnia gra i postawa w meczach z Lechem i Piastem, w których zainkasowali w sumie dziewięć goli nie zdobywając żadnego, jest chyba najlepszym (czytaj najgorszym) świadectwem. Rację ma Marek Sokołowski, który w ostatnim wywiadzie dla „Sportu” mówił, że ten zespół nie jest zespołem. Popisy „górali” to parodia piłki!

Jasne, można przegrać, także wysoko, ale trzeba pokazać, że się walczy, że się chce i na boisku zostawia zdrowie. Tymczasem panowie piłkarze z Podbeskidzia zachowują się, jak – nie obrażając nikogo – panienki w pensjonacie. Wszystko ugrzecznione, miłe. Na murawę wychodzą jak nieprzeczuwające niczego baranki na rzeź. Tak nie da się grać, tak nie można prezentować się na boisku! Postawa z jaką mamy do czynienia w przypadku futbolistów z Bielska-Białej jest dyskwalifikująca.


Czytaj jeszcze: Demoniczna miazga pod Klimczokiem

Brakuje kogoś, kto w tym zespole czy klubie walnąłby pięścią w stół. „Górale” to charakter, zadziorność, nieodpuszczanie nawet w beznadziejnej sytuacji. Tymczasem nic z tych cech nie przystaje do obecnej ekipy Podbeskidzia. Jeśli ludzie w klubie nie opamiętają się w porę i nie podejmą drastycznych czy radykalnych decyzji, czy to w stosunku do zespołu, czy trenerów, to dalej możemy być świadkami takiej degrengolady, z jaką już mamy do czynienia. Nie tego oczekują kibice pod Klimczokiem i nie tylko tam.

Nie wszystko jeszcze stracone, grania jest jeszcze sporo, ale trzeba wziąć się w garść i dotyczy to zarówno oficjeli, szkoleniowców, jak i rozbitych teraz po kolejnych pogromach zawodników.


Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus