Ligowiec. Hamulić bez hamulców

To, że Śląsk Wrocław odesłał do kąta Górnika Zabrze nie było żadną niespodzianką, bo gra w obronie 14-krotnego mistrza Polski jest koszmarna. To nie przypadek, że zabrzanie stracili w 11 meczach ligowych aż 20 goli!


Tylko Lechia Gdańsk poniosła większe straty (21), a tyle samo razy został trafiony (tekst powstawał przed poniedziałkowym meczem z Rakowem) beniaminek z Legnicy. Jednak rozmiary wygranej drużyny trenera Ivana Djurdjevicia zapewne zaskoczyły nawet najbardziej zagorzałych jej sympatyków oraz… sztab szkoleniowy.

Kiedy wrocławianie mogli pochwalić się po raz ostatni 4-bramkową zdobyczą? Niemal przed rokiem, dokładnie 23 października ubiegłego roku, gdy pokonali na wyjeździe Wisłę Kraków aż 5:0, zaś łupem bramkowym podzielili się Erik Exposito (trzy gole), Diogo Verdasca i Marcel Zylla.

Na kilka ciepłych słów ponownie zasłużyła drużyna trenera Adama Majewskiego, czyli Stal Mielec. Przed tygodniem bez zająknięcia rozprawiła się z Miedzią Legnica, a teraz bezdyskusyjnie pokonała mającą bardzo wysokie aspiracje Pogoń Szczecin. Strzelić „portowcom” cztery gole, to nie w kij dmuchał. Przez ostatnie półtora roku żadnej drużynie taka sztuka się nie udała. Nic zatem dziwnego, że po zakończeniu meczu w Mielcu szkoleniowiec „Dumy Pomorza” Jens Gustafsson wyglądał jak zdjęty z krzyża.

A skoro jesteśmy jeszcze przy Stali – w rundzie jesiennej furorę, nie tylko w tej drużynie, robi środkowy napastnik Said Hamulić. Niespełna 22-letni Holender w 12 meczach strzelił sześć goli, do których dorzucił trzy asysty. Nic zatem dziwnego, że przylgnęło do niego określenie „człowiek-demolka”.

Parol na niego zagięły już bardziej renomowane od mielczan zespoły naszej ekstraklasy, więc zapewne ruszą do ataku, gdy legitymującemu się podwójnym obywatelstwem (Holandia oraz Bośnia i Hercegowina) snajperowi skończy się wypożyczenie z litewskiego DKF Dainava Alytus. Wycenianego obecnie na 600 tysięcy euro napastnika z otwartymi ramionami przyjąłby na przykład szkoleniowiec Rakowa Częstochowa, Marek Papszun. Na razie Hamulić sieje popłoch w szeregach defensywy przeciwników i ani myśli zaciągać hamulca ręcznego.

Ruszyła w końcu z miejsca Lechia Gdańsk, chociaż jej trener Marcin Kaczmarek przestrzega przed nadmiernym optymizmem. Doświadczony szkoleniowiec zdaje sobie bowiem doskonale sprawę, że przed nim i jego podopiecznymi jeszcze ogrom pracy, by wydostać się ze strefy spadkowej. Ale – jak mawia przysłowie – zawsze najtrudniejszy jest pierwszy krok…

Jednym z największych przegranych w minionej kolejce był Górnik Zabrze. Jego trener Bartosch Gaul z trudem powstrzymywał irytację, a pierwszą połowę potyczki ze Śląskiem chciałby w ogóle wymazać z pamięci, bo była „słaba, tragiczna, bez odwagi”. Tak się jednak nie da, po prostu czasami trzeba wypić piwo, którego się nawarzyło. I nie pomogą pobożne życzenia w stylu, że „tak grającej drużyny nie chcę więcej oglądać”. Ja też nie chcę oglądać spektakli piłkarskich, jaki zafundowali mi w sobotę piłkarze Legii i Warty. Nie kupuję hurraoptymizmu trenera stołecznej drużyny Kosty Runjaicia, że jest przeszczęśliwy. No to na zdrowie!


Na zdjęciu: Napastnik Stali Mielec Said Hamulić sieje popłoch w szeregach obronnych rywali.

Fot. Marta Badowska/PressFocus