Ligowiec. Hiszpańska „inkwizycja”

Lwia część łupu bramkowego w przedostatniej kolejce PKO Ekstraklasy sezonu 2020/2021 poszła na konto obcokrajowców. Wśród nich na plan pierwszy wysunęli się Hiszpanie Erik Exposito i Jesus Jimenez.


Obaj dwukrotnie zmusili bramkarzy rywali do wyciągania futbolówki z siatki i dorzucili do tego asystę. Dzięki ich pazerności Śląsk i Górnik odesłały przeciwników do narożnika, fundując ich defensorom „rozrywkę”, przy której hiszpańska inkwizycja to dziecinna igraszka. W mojej ocenie trudniejsze zadanie do wykonania miał napastnik wrocławian, bo obecne notowania Warty Poznań są znacznie wyższe niż „Żubrów” z Białegostoku.

Wreszcie z ulgą mógł odetchnąć nowy szkoleniowiec „Kolejorza” Maciej Skorża. W ciągu miesiąca pracy na Bułgarskiej trzykrotnie musiał przełknąć gorycz porażki, a sobotnia wiktoria pod Wawelem może być zwiastunem lepszego jutra, bo chyba nikt nie zaprzeczy, że teraźniejszość jest mdła i ciężkostrawna. Nie tylko zresztą dla właścicieli klubu i kibiców poznańskiej drużyny, ale przede wszystkim dla samego Skorży. Często podczas meczów miał minę chirurga, który przyznaje, że operacja się udała, tylko pacjent zmarł.

Mecz Stali z Legią był nudnym spektaklem piłkarskim, ale zaimponowała mi chłodna kalkulacja mielczan. Piłkarze beniaminka nie rzucili się z motyką na słońce, tylko pilnowali własnego nosa. Jeden punkt zdobyty w tej potyczce dawał im komfort przed ostatnim rozdaniem w bieżących rozgrywkach. Nie mają wprawdzie w rękach talii złożonej z samych asów, ale doskonale skalkulowali ryzyko. Zdawali sobie sprawę z tego, że nie warto pchać palców między drzwi, bo efekt może w takiej sytuacji być tylko jeden.

Nie będę bawił się w dyplomatę i powiem otwarcie, że nie wierzę w utrzymanie Podbeskidzia w naszej piłkarskiej elicie, jakkolwiek to zabrzmi. Zapewne znajdą się optymiści, którzy będą próbowali mnie przekonywać, że „dopóki piłka w grze” itd., ale w tym temacie jestem człowiekiem małej wiary. Trudno mi bowiem wyobrazić sobie zwycięstwo bielszczan na Łazienkowskiej, skoro u siebie nie potrafili skruszyć zasieków obronnych „Nafciarzy” z Płocka. Według mnie degradacja ekipy Roberta Kasperczyka to zwykła formalność, bo leżą oni już na wznak, sztywni jak pogrzebacz.

Cały czas rozczarowuje „Biała gwiazda”, trzecie miejsce od końca nie przynosi chluby drużynie z Reymonta. Rozczarowany postawą swojej drużyny był trener Peter Hyballa, ale to nic dziwnego, skoro od pewnego czasu niektórzy piłkarze i szkoleniowiec nadają na zupełnie innych falach. Wątpliwości w tej materii rozwiał Jakub Błaszczykowski, który zdobycie gola fetował nie z niemieckim trenerem, lecz jego asystentem, Kazimierzem Kmiecikiem.

Niedzielny pojedynek z Piastem Gliwice będzie dla Hyballi pożegnaniem z Wisłą. Według wszystkich znaków na niebie i ziemi zarząd klubu skorzysta z klauzuli umożliwiającej przedwczesne rozstanie z Niemcem. Cóż, było widać jak na dłoni, że atmosfera w szatni nie przypominała festynu, a niespełna 46-letni Peter Hyballa przypominał człowieka, który poznał tajemnicę kopalni złota, tylko gdzieś zgubił mapę.


Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus