Ligowiec. Hiszpański „rzeźnik”

W minionej kolejce na niskie ukłony zasłużyły przede wszystkim drużyny z tzw. drugiego planu, dlatego czapki z głów przed Stalą Mielec i Górnikiem Łęczna.


Zespół trenera Adama Majewskiego odniósł pierwsze zwycięstwo w tym sezonie w meczu wyjazdowym, a fakt, że dokonał tej sztuki na boisku mistrza Polski, jest dla ekipy z Podkarpacia dodatkowym bonusem. Wiktorii mielczan w stolicy dodatkowego smaczku dodały bramki strzelone przez zawodników (Sitek, Mateusz Żyro), którzy wcześniej zakładali koszulkę Legii!

Przez wiele poprzednich tygodni „flekowani” byli piłkarze Górnika Łęczna. Wciąż uważam, że beniaminek ma nikłe szanse na utrzymanie w elicie, ale teraz podopieczni Kamila Kieresia zaimponowali mi, ucierając nosa Rakowowi Częstochowa i Lechowi Poznań. To namacalny dowód na to, że na boisku forsa nie odgrywa kluczowej roli. Również umiejętności, jeżeli nie są poparte determinacją i wolą walki.

Lechia Gdańsk w tabeli zrównała krok z „Kolejorzem”, ale to zasługa trenera Tomasza Kaczmarka, który wyciągnął asa z rękawa. Był nim 30-letni napastnik Marco Terrazzino, który pogrążył Zagłębie Lubin, strzelając gole w 84 i 94 minucie. Jak szczęśliwy strzelec przyznał po meczu, jego brat Stefano, który jest zawodowym tancerzem, „w Tańcu z Gwiazdami dałby mi 10, ciekawe jaką ocenę dostałbym od Iwony Pavlović”. Grunt, to poczucie humoru…

To bardzo smutne, gdy obrońca mistrzowskiego tytułu jest pośmiewiskiem na całą Polską. Nie widzę jednak żadnych przesłanek, by rozgrzeszyć Legię za „padlinę”, którą prezentuje w rozgrywkach ligowych. Przeprosiny, jakie kierowali do kibiców stołecznej jedenastki trenerzy Czesław Michniewicz, a teraz Marek Gołębiewski, nie są nawet śmieszne, co najwyżej żałosne. Futbol to przecież nie wiersz, żeby piłkarze mogli go po prostu zapomnieć. Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że trenerzy pracujący w sztabie drużyny z Łazienkowskiej mają bardzo ubogi warsztat i są tak ograniczeni, że nie potrafiliby zarządzać nawet czyszczeniem latryn.

Najwyższa już pora, by zwinąć parasol ochronny rozpostarty nad Górnikiem Zabrze. W czterech ostatnich spotkaniach ligowych zespół Jana Urbana zaksięgował tylko dwa punkty, strzelając w nich jednego gola!

Ta anemia strzelecka jest tym bardziej zatrważająca, że w składzie są tacy piłkarze, jak Jesus Jimenez, czy Lukas Podolski. Hiszpan strzelił wprawdzie sześć goli, ale „Poldi” ani jednego i ma tylko jedną asystę. 130-krotny reprezentant Niemiec (strzelił w nich 49 bramek) jest jedynym w historii mistrzem świata biegającym po polskich boiskach, ale czas nie stoi w miejscu, o czym chyba zapomnieli w Zabrzu.

Największym „rzeźnikiem” w ostatniej kolejce był obrońca Jagiellonii, Israel Puerto. Brutalnie „skasował” Mateusza Praszelika, postawił „stempel” na kostce pomocnika Śląska, ale został upomniany tylko żółtą kartką. Po meczu poszkodowany skomentował wejście rywala w mediach społecznościowych: „Sędziowie powtarzają zajmij się GRANIEM, więc chyba można śmiało powiedzieć, żeby Oni się zajęli SĘDZIOWANIEM”.

Panie sędzio (to do Jarosława Przybyła), naprawdę ma pan czyste sumienie? Jeżeli tak, to nie ma pan za grosz przyzwoitości.


Na zdjęciu: Israel Puerto (z lewej) nie miał litości dla kostki Mateusza Praszelika.

Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus