Ligowiec. „Jezioro łabędzie”

Ponad trzy miesiące czekali piłkarze Piasta Gliwice na zaksięgowanie kompletu punktów na własnym boisku. Poprzednio taka sztuka udała im się 26 listopada ubiegłego roku, a ofiarą były wówczas „Słoniki” z Niecieczy.


Teraz z pustymi rękami wyjechała z Gliwic Lechia Gdańsk, chociaż mówiąc kolokwialnie, szału w tym pojedynku nie było. Żeby jednak nie było niedomówień – tak naprawdę liczy się tylko wynik, o wrażeniu artystycznym wszyscy zapomną do… następnego meczu.

Rivaldo Vitor Ferreira Mosca Junior, czyli Rivaldinho, nie dorasta do pięt swojemu ojcu, słynnemu Rivaldo. Dla Cracovii do tej pory strzelił tyle goli, co kot napłakał, albo nawet jeszcze mniej. W ostatniej kolejce mógł szpanować jak antyczny bohater, bo w meczu z Pogonią wszedł na boisko w 93 minucie, a dwie minuty później pozbawił ówczesnego lidera kompletu punktów dzięki efektownej główce. Na gola w barwach „Pasów” czekał ponad rok, więc nic dziwnego, że po trafieniu szczerzył zęby niczym szop.

Nie po raz pierwszy stoper „Kolejorza” Antonio Milić uratował skórę swojej drużynie. Nie strzela goli jak na zawołanie, ale zazwyczaj trudno przecenić ich wartość. Do tej pory strzelił cztery gole, ale żadnego z tych meczów Lech nie przegrał! Ba, trzy rozstrzygnął na swoją korzyść i tylko w ostatnim pojedynku z „Białą gwiazdą” lechici zremisowali.

Wcześniej w 90 minucie Milić strzelił gola w wyjazdowym meczu z Górnikiem Zabrze, zapewniając swojej drużynie komplet punktów. W Krakowie uchronił swój zespół przed porażką, przy okazji prezentując kunszt techniczny. W tej akcji Chorwat udowodnił, że środkowy obrońca może być kimś więcej niż tylko „przecinakiem”.

Jan Urban był świetnym piłkarzem (jako pierwszy Polak strzelił trzy gole Realowi Madryt), jako trener ma nieco mniejsze osiągnięcia, ale fachowości nie sposób mu odmówić. Zawsze był kulturalnym i miłym człowiekiem, ale swoich zawodników za każde potknięcie broni aż do przesady. Na szczęście nie jestem w skórze trenera Urbana, więc mogę wyłożyć kawę na ławę i powiedzieć kilka słów gorzkiej prawdy.

W ostatnim meczu zabrzan z Wartą Poznań wszyscy zachwycali się urodą goli, które zdobyli Łukasz Trałka i Frank Castaneda. Nie kwestionuję tego, ale zachowanie obrońców Górnika poprzedzające trafienie Kolumbijczyka było skandaliczne, zwłaszcza Rafała Janickiego. Rywala krył na radar, biegł za nim tak dostojnie i z takim entuzjazmem jak francuski arystokrata idący na gilotynę podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Nie próbował uniemożliwić Castanedzie oddanie strzału, jego postawa w kluczowym momencie tego meczu była po prostu żałosna. Obrońca Górnika zachował się tak, jakby występował w balecie „Jezioro łabędzie”, bo tak postrzegam leniwe dźwignięcie nogi. To typowa postawa zawodnika „na alibi”.

Nie zamierzam jeszcze grzebać żywcem piłkarzy Bruk-Betu, ale jeżeli będą zachowywać się tak nieudolnie i bezmyślnie jak czeski obrońca Matej Hybsz w meczu z Zagłębiem Lubin, to nie wróżę powodzenia misji ratowania ekstraklasy dla Niecieczy. Tylko wyjątkowej tolerancji sędziego Damiana Kosa 29-letni defensor „Słoników” zawdzięcza, że dokończył ten mecz.


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus