Ligowiec. Koniec ery Probierza

Po tej pierwszej tegorocznej kolejce PKO Ekstraklasy chciałem pisać o wyczynach młodzieżowców, którzy szczególnie w piątek dali o sobie mocno znać.


Bohaterem meczu w Lubinie był przecież nie kto inny, jak 18-letni Dawid Kocyła. Młody napastnik płockiej Wisły zdobył bramkę, wywalczył karnego, był nie do upilnowania dla obrońców lubinian, których momentami ośmieszał. Podobnie dobre zawody rozegrał także Adrian Benedyczak. 20-latek przesądził przecież o arcyważnej wygranej Pogoni w Bełchatowie z Rakowem. Mógł zdobyć jeszcze zresztą jedną bramkę, ale piłka wylądowała na słupku. Co ciekawe raczej nie grałby od początku, gdyby nie kontuzja innego młodzieżowca „portowców” ledwie 17-letniego Kacpra Kozłowskiego, który taką furorę robił w końcówce poprzedniego roku. A mecz Górnik – Lech? W podstawowych składach obu drużyn było aż 9 młodzieżowców. Tą drogą nasze kluby powinny iść.

To też coś co odróżnia/odróżniało innych od Michała Probierza. Do soboty trenera i wiceprezesa Cracovii, który po niespodziewanej porażce „Pasów” z beniaminkiem Wartą podał się do dymisji. Jak zaznaczył 15 lat pracy tak naznaczyło jego osobą, że potrzebuje odpoczynku. Można to absolutnie zrozumieć. Jak zostanie zapamiętany z pracy w krakowskim klubie? Na pewno na duży plus, tak jak było to wcześniej w Jagiellonii, zdobyty Puchar Polski. To przecież w historii jednego z najbardziej utytułowanych i najstarszych polskich klubów, pierwsze takie trofeum.

Na minus na pewno to, że tak mało w Cracovii pojawiało się zdolnych zawodników z Krakowa czy okolic, za to nie brakowało obcokrajowców. Często „wynalazków”, które nie przekonywały. Dostawali jednak swoją szansę. Mnie taka filozofia i podejście nie przekonują. Być może wiele zmieni w tej kwestii otwarcie centrum treningowego w Rącznej, gdzie do dyspozycji trenerzy i piłkarze mają siedem boisk treningowych. Na owoc tej pracy trzeba będzie jednak jeszcze zaczekać, ale nie będzie z niej już korzystał Michał Probierz.

Po tym jak odpocznie, to na znalezienie nowego pracodawcy nie będzie pewnie długo czekał. Przez te kilkanaście lat wypracował sobie przecież markę w trenerskim światku, za sobą ma też pracę w greckim Arisie. Kto wie czy jego drogi nie powiodą zresztą ponownie za granicę? Jedno jest pewne, takiego komfortu jak u profesora Filipiaka, gdzie był zarówno trenerem jak i wiceprezesem, to już nigdzie mieć nie będzie.


Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus