Ligowiec. Łamanie kołem

Konia z rzędem temu, kto przewidział, że po dwóch kolejkach bieżącego sezonu z góry na wszystkich konkurentów będzie spoglądała Wisła Płock, w oczach wielu kibiców ta „gorsza” Wisła.


Bilans bramkowy „Nafciarzy” jest imponujący, siedem goli strzelonych, a co najważniejsze – bez strat własnych. Egzekucji ostatniego przeciwnika, czyli Warty Poznań, dokonali dwaj piłkarze, Rafał Wolski i Hiszpan Davo. Każda ich wizyta pod polem karnym zielono-białych wywoływała niekontrolowany wybuch paniki w szeregach rywali. Obrońcy Warty obawiali się ich tak, jak niegdyś niewierzący bali się łamania kołem. Trener Pavol Stano był cały w skowronkach, że jego podopieczni zachowali czyste konto. – Wcześniej mieliśmy z tym problemy i to nas bolało, a teraz jesteśmy bardziej skonsolidowani – powiedział Słowak.

Na grze Cracovii, która również zaksięgowała komplet punktów, już widać piętno trenera Jacka Zielińskiego. Jego mrówcza i konsekwentna praca sprawiła, że mecze „Pasów” wreszcie ogląda się z przyjemnością. Barcelona to jeszcze nie jest, ale kombinacyjnych akcji w wykonaniu tego zespołu jest coraz więcej, a taki sposób gry na pewno przyciągnie kibiców na trybuny.

Na wszystko potrzeba czasu, ale trener Zieliński ma wystarczająco doświadczenia i cierpliwości, by zmienić sposób gry, która jest bardziej przyjazna „dla oka”. W takich przypadkach zwykłem mówić, że widać „lata pracy w terenie”. No i dodatkowy plus dla szkoleniowca – ostatni mecz z Koroną Kielce krakowianie rozpoczęli z pięcioma (!) Polakami w podstawowej jedenastce! Rok temu rzecz nie do pomyślenia…

Nie można zbyć milczeniem gola, który zapisał na swoje konto pomocnik Widzewa Bartłomiej Pawłowski. Tak perfekcyjnie wykonany rzut wolny był „nie do wyjęcia”, nie dałby rady tego zrobić żaden bramkarz na świecie. Ba, było to uderzenie w stylu Leo Messiego. Słynny Argentyńczyk, gdyby Widzew grał w innych koszulkach, mógłby mieć wątpliwości, czy to przypadkiem nie on jest autorem tego uderzenia.

Chyba warto było czekać… Śląsk Wrocław na swoim stadionie na wygraną czekał osiem miesięcy, co w pewnym sensie jest krokiem naprzód. Oczywiście jedna jaskółka wiosny jeszcze nie czyni, ale być może wrocławianie w końcu uwierzą, że coś takiego jak przekleństwo własnego boiska po prostu nie istnieje. Trener Ivan Djurdjević i jego najbliżsi współpracownicy będę mieli trochę spokoju i komfortu, że przed następnym meczem z Koroną Kielce nie stracą posady.

Zawiodła na całej linii Warta Poznań. Chwalony w poprzednim sezonie zespół przekonał się boleśnie na własnej skórze, że nic nie trwa wiecznie, a za zasługi nie przyznaje się punktów „z urzędu”. Trener Dawid Szulczek, który musiał oglądać mecz swoich podopiecznych z Wisłą Płock, powinien dostać od pracodawcy dodatek za pracę w szkodliwych warunkach. Było widać jak na dłoni, że nieporadność i nieudolność jego obrońców była porażająca. Nie da się tego zatuszować, tak jak niemożliwe jest ukrycie Mount Everestu przed Szerpami z Nepalu.

Redakcyjny kolega w swojej rubryce przedstawił piłkarzy Pogoń Szczecin jako przegranych tej kolejki. Dla mnie – mimo porażki – są wygranymi, bo nie zrejterowali jak trzy inne zespoły z pola walki.