Ligowiec. Łamanie kołem

Nie powiem, że przeciwnicy Rakowa Częstochowa konfrontacji z zespołem trenera Marka Papszuna obawiają się jak swego czasu niewierni bali się łamania kołem, ale faktem jest, że wicemistrz Polski odniósł najbardziej przekonujące zwycięstwo w minionej kolejce spośród ekip ubiegających się o tytuł mistrza Polski.


Drużyna spod Jasnej Góry odesłała do narożnika beniaminka z Niecieczy, nie próbując zakładać szat siostry miłosierdzia. Piłkarze „Słoników” przypominali biblijnego Dawida, który wybrawszy się na spotkanie twarzą w twarz z Goliatem w ostatniej chwili zorientował się, że zapomniał zabrać ze sobą procy. Trener Bruk-Betu Radoslav Latal po tym meczu nie ukrywał rozgoryczenia. „Jestem bardzo zwiedziony podejściem niektórych zawodników do tego meczu. Tak się nie gra o utrzymanie” – powiedział czeski szkoleniowiec. To co, nie widziały gały jaką drużynę brały?

Zwycięstwo w Zabrzu każe w gdańskiej Lechii upatrywać głównego kandydata do zajęcia 4 miejsca na mecie sezonu. Piorunująca była końcówka spotkania w wykonaniu podopiecznych Tomasza Kaczmarka, którzy spoliczkowali zabrzan przed ich publicznością z szybkością krupiera rozdającego karty w blackjacku.

Ci, którzy dla zespołu Jana Urbana szukają na siłę alibi, powinni wylać sobie na głowę kubeł wody, a bardziej drastycznej terapii na razie im oszczędzę. Ich „argumenty” o sędziowskim spisku są tak przekonujące, jak twierdzenie sprzedawcy alkoholu, że wszyscy jego klienci są miłośnikami herbaty. Po prostu, niektórzy piłkarze Górnika, zwłaszcza obrońcy (co pokazały wcześniejsze potyczki ligowe), nie dorośli do poziomu ekstraklasy.

W pojedynku z Lechią, wyjątkowa nieporadnością wykazał się Jakub Szymański. W akcji, po której Bassekou Diabate trafił piłką w słupek, Malijczyk odebrał mu futbolówkę z taką łatwością, z jaką w piaskownicy dużo starszy dzieciak zabiera maluchowi łopatkę lub wiaderko. Zaś okoliczności podyktowania rzutu karnego dla gości i zachowanie niespełna 20-letniego obrońcy Górnika dyskwalifikują go jako pełnowartościowego gracza PKO Ekstraklasy. Powinien jeszcze jakiś czas terminować w III-ligowych rezerwach zabrzan, bo przeskok okazał się zbyt drastyczny, a ekstraklasa to dla niego zbyt wysokie progi.

Pikują w dół, na łeb, na szyję, zespoły Radomiaka i Stali Mielec. W ostatnich sześciu meczach ligowych beniaminek zdobył tylko cztery punkty, a mielczanie zaledwie dwa. Co gorsza, poziom wielu spotkań jest coraz słabszy, zawodnikom brakuje jakości i umiejętności. Nie kupuję tłumaczenia, że piłkarzom plączą się nogi ze względu na presję. Presję to ma lekarz wykonujący operację, a nie zawodowy piłkarz.

Okrutni bywają internauci, którzy śledzą potyczki ligowe. Jeden z nich mecz Cracovii z Zagłębiem Lubin skwitował tymi słowami: „Jaki jest sens takich drużyn w ekstraklapie? Mnóstwo jakichś szrotów, poziom dno i dwa metry mułu. Jeszcze gdyby się to dało oglądać…. A tak do oglądania najlepsza była żona Hancy”. Miał na myśli oczywiście małżonkę rumuńskiego pomocnika „Pasów”, Sergiu Hancy, Andreeę. Coś w tym chyba jest…


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus