Ligowiec. Mission impossible?


W zeszłym sezonie po 27 ligowych kolejkach drużyna prowadzona przez trenera Waldemara Fornalika też miała na swoim koncie 46 punktów. A straty do prowadzących wtedy w tabeli Lechii i Legii też wydawałoby się były nie odrobienia – pisze w swoim felietonie Michał Zichlarz.


Gdyby nie nieszczęśliwe zagranie w końcówce meczu Śląsk – Raków w wykonaniu Tomasza Petraszka, które sprawiło że wrocławianie wyrównali z rzutu karnego i uratowali jeden punkt, to pierwsza kolejka po restarcie ekstraklasy byłaby wyjątkowo udana dla drużyn z województwa śląskiego. W sobotę swoje ważne mecze wygrał przecież i Górnik i Piast. Do końca rundy zasadniczej zwiastuje to wielkie emocje. W przypadku częstochowian i zabrzan związane z walką o grę w grupie mistrzowskiej, a w przypadku mistrza Polski o większe cele.

Szkoda Rakowa i tego, że po raz kolejny traci bramkę i ważne punkty w samej końcówce. Na 38 straconych goli w tym sezonie aż tuzin przypada na ostatni kwadrans. To ponad 30 procent wszystkich strat. Stanowczo za dużo! Gdyby nie takie błędy i tracone gole, jak ten w piątek we Wrocławiu czy choćby w Gdyni w lutym, gdzie beniaminek prowadząc dwoma bramkami przegrał tracąc wygraną w samej końcówce, to pozycja drużyny prowadzonej przez Marka Papszuna byłaby naprawdę wysoka. I to jeszcze wszystko w sytuacji, gdy zespół mecze „u siebie” rozgrywa w Bełchatowie.


Zobacz jeszcze: Babskim okiem. Pomysłowy Dobromir


Na wielkie słowa uznania zasługuje Piast. W meczu przy Okrzei zmiótł z boiska Wisłę, która przecież wcześniej wygrywała mecz za meczem. Widać, że przerwa z powodu pandemii koronawirusa wyjątkowo „Białej gwieździe” nie posłużyła. Legia po swoim cennym zwycięstwem w Poznaniu utrzymuje wprawdzie dużą przewagę nad gliwiczanami, ale… Popatrzmy na to, co było w poprzednim sezonie. Wtedy po 27 ligowych kolejkach drużyna prowadzona przez trenera Waldemara Fornalika też miała na swoim koncie 46 punktów. Straty do prowadzących wtedy w tabeli Lechii i Legii też wydawałoby się były nie odrobienia. W przypadku gdańszczan było to aż 10 punktów, a w przypadku legionistów pięć. Potem w grupie mistrzowskiej i, jak teraz w meczach na swoim stadionie, gdzie gliwiczanie wygrywają spotkanie za spotkaniem, na Piasta nie było mocnych i na koniec sezonu zespół z Górnego Śląska cieszył się z historycznego mistrzostwa Polski. Mission impossibe? Nie w sytuacji tak grającego jak w sobotę Piasta, którego atutem może być i dobre przygotowanie. Co jest znakiem rozpoznawczych drużyny prowadzonych przez trenera Fornalika i silna ławka rezerwowych.


Zobacz jeszcze: „I oto mamy zmartwychwstanie”