Ligowiec. Mówimy liga, myślimy puchary

Za nami trzy kolejki spotkań, prawie trzy, bo w poniedziałek jeszcze do rozegrania mecz Rakowa z Zagłębiem Lubin.


W tej ostatniej rundzie gier szczególnie mocno przypatrywaliśmy się zespołom, którym w środku tygodnia przyjdzie toczyć pucharowe boje w europejskich pucharach. W poprzedni latach, w tym czasie, nie mieliśmy już w rozgrywkach żadnych przedstawicieli. Teraz, z powodu pandemii wszystko jest przesunięte w czasie, więc dalej jest nadzieja, że ktoś tam coś wygra, przejdzie dalej i pucharowe emocje w przypadku piłkarskich fanów nad Wisłą nie skończą się na eliminacjach, a doczekamy którejś z drużyn w fazie grupowej.

Legia, po odpadnięciu z eliminacji Ligi Mistrzów, swój pucharowy mecz zagra dopiero 24 września. W środę i czwartek wystąpi za to nasz duet w II rundzie eliminacji Ligi Europy. Lech w jednym meczu mierzy się na wyjeździe ze szwedzkim Hammarby IF, gdzie jednym ze współwłaścicieli klubu ze stolicy Szwecji, z 23,5 proc. pakietem jest nie kto inny, jak Zlatan Ibrahimović. Z kolei Piast zagra u siebie z austriackim nowicjuszem w pucharach TSV Hartberg.

W ostatniej kolejce oba kluby zremisowały. O ile remis „Kolejorza” we Wrocławiu, po najciekawszym meczu tej rundy, można brać za dobrą monetę przed wyjazdem do Sztokholmu, to bezbramkowy remis gliwiczan z beniaminkiem w Grodzisku Wielkopolskim może budzić obawy przed starciem z piątym w poprzednim sezonie w austriackim Bundeslidze zespołem, który sezon zaczął w sobotę od remisu na wyjeździe z Altach 1:1.

Piast jeszcze w tym sezonie nie zdobył gola w ekstraklasie. Może lepiej będzie w pucharach, jak w Mińsku nie tak dawno, gdzie zespół trenera Waldemara Fornalika pewnie wygrał. Tym bardziej, że z Austriakami przyjdzie grać na swoim stadionie przy Okrzei, gdzie gliwiczanie nie raz pokazywali swoją moc.


Czytaj jeszcze: Piast ciągle bez gola

Wygrane i awanse do kolejnych faz pucharowych rozgrywek są dla ekstraklasowych ekip konieczne, bo nasza liga stacza się w zawrotnym tempie w dół europejskiej klasyfikacji. Na chwilę obecną, licząc ostatnich pięć sezonów, to jesteśmy na początku już czwartej dziesiątki, na pozycji numer 32 tuż przed Liechtensteinem, gdzie przecież nie ma nawet ligi, a kluby walczą tam tylko o krajowy puchar! Niżej już nie uda się upaść? Oj można, można…

Nieźle w tym roku radzą sobie drużyny z Albanii czy z Irlandii Północnej. Nie będzie wygranych naszych drużyn, to dalej będziemy się staczać po równi pochyłej w klubowej klasyfikacji UEFA, a decydenci czy eksperci w telewizyjnym studio dalej będą mówili, że nic się nie dzieje…

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus