Ligowiec. Na tropie Pyrrusa

Gotowi są nawet odprowadzić go na Okęcie i pomachać na pożegnanie białymi chusteczkami z przesłaniem „nie wracaj tu więcej”. Nic to, że kilka miesięcy wcześniej Dean Klafurić uratował drużynie z Łazienkowskiej sezon, zdobywając tytuł mistrza Polski i Puchar Polski. Sparzył się tylko w Superpucharze, chociaż Legia wcale nie była zespołem słabszym od Arki. Grała jednak wyjątkowo nieskutecznie i za tę fuszerkę została surowo skarcona.

Podobno los Chorwata jest już przesądzony, w środę ma go wysadzić z siodła były selekcjoner reprezentacji Polski, Adam Nawałka. Scenariusz oczywiście realny, ale jak czułby się właściciel Legii Dariusz Mioduski, gdyby we wtorek drużyna z Łazienkowskiej wyeliminowała w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów Spartaka Trnava? Pewnie niezbyt komfortowo, ale dla przeciwwagi dodam, że śp. prezes GKS-u Katowice Marian Dziurowicz wyrzucał trenerów po przegranym… sparingu! Zresztą dymisja szkoleniowca po wygranym meczu nie jest w Polsce czymś wyjątkowym. O ile mnie pamięć nie myli, Jan Urban stracił posadę w Lechu Poznań właśnie po zwycięskim spotkaniu. Zastąpił go Chorwat Nenad Bjelica, który też nie dotrwał do końca kontraktu. No i bądź tu mądry i pisz wiersze…

Czy zatem Dean Klafurić we wtorek wieczorem zapłacze jak król Epiru Pyrrus po bitwie z Rzymianami pod Asculum? Chorwacki szkoleniowiec na pewno nie poniesie żadnych strat w ludziach, ale straty moralne i wizerunkowe mogą być nie do powetowania przez dłuższy czas.

Po porażce w Lubinie zaimponował mi szkoleniowiec Zagłębia Sosnowiec, Dariusz Dudek. Nie szukał kwadratowych jaj, nie zrzucał winy na barki zawodników, tylko wziął niepowodzenie na klatę. – Tę porażkę mogę wziąć na siebie., bo zrobiłem złe zmiany. Rezerwowi zdecydowali o końcowym wyniku spotkania – powiedział. Krótko, zwięźle, na temat.

W ten sam sposób zachował się tydzień wcześniej trener I-ligowego GKS-u Jastrzębie, Jarosław Skrobacz po porażce z Wigrami Suwałki. Nie zrzędził, nie owijał w bawełnę, tylko wyłożył kawę na ławę. – Być może do tej porażki ja dołożyłem swoje ziarenko, przeprowadzając bardzo ofensywne zmiany.

Kto pójdzie w ślady tych szkoleniowców? Kandydatów – zaręczam – jest mnóstwo, nie wyłączając ekstraklasy, tylko brakuje im odwagi, by uderzyć się w pierś i wykrztusić „mea culpa”.

Trochę to przypomina historię z angielskiego autobusu. W Londynie wsiada do niego kobieta z torbami pełnymi zakupów. Wszystkie miejsca są zajęte przez mężczyzn, ale żaden z nich nie kwapi się, by ustąpić miejsca przedstawicielce płci pięknej. Ta zrozpaczona pyta: – Czy w tym autobusie naprawdę nie ma ani jednego dżentelmena? Jeden z wywołanych do tablicy ze stoickim spokojem odpowiada: – Dżentelmeni są, tylko miejsc nie ma!