Ligowiec. Nawałka przeszarżował. Ivanauskas przedobrzył  

Zagłębie wymieniło w obecnych rozgrywkach nie tylko trenera, ale także połowę kadry. Podczas gdy bus z piłkarzami przekreślonymi przez trenera Valdasa Ivanauskasa odjeżdżał przed zimową przerwą, drugi z nowym, równie licznym zaciągiem, parkował już na Stadionie Ludowym. Efekt jest taki, że litewski szkoleniowiec ma zupełnie nową jedenastkę, z kilkoma tylko sprawdzonymi już w bojach punktami. Zupełnie niezgraną, z niezaadaptowanymi w polskich warunkach – również pod względem mentalnym – zawodnikami. Giorgi Gabedawa w tym roku skończy 30 lat, ale z jakiegoś powodu kisił się w lidze gruzińskiej przez wiele sezonów. Już wiemy, z jakiego powodu. Nie dość, że do poprzednich rozgrywek statystyki miał przeciętne lub słabe, to zagraniczni skauci – na czele z ukraińskimi, gdzie próbował zaczepić się młodym wieku – wychwycili, że nie radzi sobie z emocjami.

W Sosnowcu nikt na to jednak nie zwrócił uwagi, więc cena, którą zapłaciło Zagłębie po wizycie we Wrocławiu jest wysoka. Śląsk uciekł przecież na 9 punktów, więc jest już raczej nie do doścignięcia przez drużynę z Kresowej. A pewność siebie budowanego od nowa przez Ivanauskasa zespołu na dzień dobry została zachwiana. I to mocno. Na tyle, że klub ze Stadionu Ludowego może uratować przed degradacją już chyba tylko cud. Choć nie brakuje głosów, że jeden spadkowicz został już właściwie wyłoniony…

Adam Nawałka jest urodzonym optymistą, więc były selekcjoner z pewnością nie stracił nadziei na odbudowę siły Lecha po jednym potknięciu. Tyle że było to potknięcie bolesne. Czołgające się jesienią w dolnej połowie tabeli Zagłębie Lubin było bowiem w piątek przy Bułgarskiej zespołem znacznie dojrzalszym i lepiej zorganizowanym, zarówno w ofensywie jak i defensywie. Słowem – wyraźnie lepszym pod każdym względem. Goście z Dolnego Śląska zdominowali graczy „Kolejorza”, którzy przez długie fragmenty pobierali lekcję, w jaki sposób należy utrzymywać się przy piłce i budować ataki.

Nawałka, zapewne świadomy, że ma najdroższy sztab w historii ekstraklasy, właściwie zrezygnował z aktywności na rynku transferowym. I zdaje się, że szybko może zacząć tego żałować. Bowiem na tle Filipa Starzyńskiego, Bartłomieja Pawłowskiego czy Lubomira Guldana, deficyt jakości w wielkopolskiej ekipie był widoczny aż nadto. Zwłaszcza w drugiej linii, w której ociężały – podobnie jak większość kolegów – Maciej Gajos nie dorównywał sprzedanemu już do Genui Filipowi Jagielle. Nie można więc przy okazji wykluczyć, że były selekcjoner przeszarżował ze zbyt późnym przystąpieniem „Kolejorza” do zimowych przygotowań…