Ligowiec. Opłacalny heroizm

Bez cienia przesady można bowiem powiedzieć, że kielczanie stoczyli z zespołem trenera Michała Probierza heroiczny bój, na dodatek zakończony ich wiktorią. Kiedy w 40 minucie z boiska został usunięty Rodrigo Zalazar, wydawało się, że szanse podopiecznych Mirosława Smyły na wygraną stopniały do zera. Rzeczywiście, był to punkt zwrotny w tym spotkaniu, chociaż scenariusz wydarzeń odbiegał od przyjętych standardów i… oczekiwań.

Korona grała w dziesiątkę przez 50 minut, a przez dwadzieścia w dziewięciu przeciwko kompletowi przeciwników. I nie dała się złamać, co bardzo dobrze świadczy o cechach wolicjonalnych piłkarzy z Kielc. Jedna jaskółka oczywiście wiosny nie czyni, ale wygrany mecz z „Pasami” może być przełomowy w walce o utrzymanie. Ponadto pokazuje on niedwuznacznie, że w futbolu – zwłaszcza w polskim wydaniu – nie ma rzeczy niemożliwych.

Efekt nowej miotły zadziałał w Białymstoku, chociaż Rafał Grzyb na pewno nie jest cudotwórcą. Rzucała się w oczy determinacja i zaangażowanie piłkarzy „Jagi”, ale czy do wyzwolenia takiej energii potrzebowali oni zmiany trenera? Wreszcie był sobą Jesus Imaz, który przez ponad dwa miesiące strzelił zaledwie dwa gole, a teraz do „sprzedania” dwupaku Lechii potrzebował 38 minut! To tylko chwilowy błysk Hiszpana, czy może potwierdzi renesans formy strzeleckiej w najbliższej potyczce z Górnikiem w Zabrzu?

Zgubioną mapę prowadzącą do kopalni złota znaleźli w końcu piłkarze „Białej gwiazdy”. Wygrana z dotychczasowym liderem, chociaż bardzo skromna, była bezdyskusyjna. Przerywając wstydliwą serię dziesięciu porażek z rzędu wiślacy liczą, że to wejście na ścieżkę zwycięstw. Droga prowadząca do wytyczonego celu (czytaj utrzymania) jest bardzo długa i wyboista i niech nikt się w obozie 13-krotnego mistrza Polski się nie łudzi, że będzie inaczej. Do tej pory w atmosferze panującej na Reymonta dobrze mógł się czuć jedynie wytrawny przedsiębiorca pogrzebowy, teraz pojawiła się szansa wykaraskania się z tarapatów. Tylko szansa, ale to zawsze więcej niż liczenie na cud.

Po drugiej stronie Błoń atmosfera po ostatniej kolejce jest może nie podła, ale na pewno daleka od festynu. Cracovia zaliczyła w Kielcach bardzo bolesne lądowanie. Strata gola w momencie, gdy na boisku miała jednego zawodnika więcej, jest policzkiem dla klasowej drużyny, za jaką uważa się ekipę Michała Probierza. Bardziej zatrważająca była jednak bezradność krakowian w dalszej fazie spotkania. Ślamazarne tempo akcji zaczepnych, przegrywane pojedynki jeden na jeden, to wszystko mogłoby być pokusą dla trenera Probierza, by sobie pier… „łychę”.

Nie byłem i nie jestem kibicem warszawskiej Legii, ale wkrótce chyba będę musiał ogłosić jej powrót na mistrzowski tron. Uspokajam, słońce nie usmażyło mojego mózgu, ale fakty są wymowne i jednoznaczne – w grze drużyny Aleksandara Vukovicia jest najwięcej jakości, a na pewno dużo więcej niż u pozostałych zespołów. Ponadto konkurenci stołecznej jedenastki wręcz stają na głowie, by oszczędzić jej kłopotów.