Ligowiec. Frazesy inteligentnych inaczej

Polski futbol ligowy znalazł się na zakręcie. I to nawet bardzo ostrym, skoro dyskutując o ligowej kolejce, częściej mówimy o pseudokibicach – i generalnie problemie kibolstwa – niż o pięknych akcjach. Temat Wisły, w której powiązania z półświatkiem obnażył reportaż „Superwizjera” TVN sprzed tygodnia, wcale nie przycichł, ponieważ klubowe władze nie zechciały publicznie skonfrontować się z trudnymi pytaniami. A skoro nie chciały, to należy zakładać, że mają coś do ukrycia. Sytuacja finansowa Białej Gwiazdy nie zmieniła się w ostatnich dniach, to znaczy nadal jest bardzo trudna, ale wizerunkowo klub poniósł ogromne straty. Sponsorzy i reklamodawcy zostali postawieni w niezwykle niezręcznej sytuacji. I nie można wykluczyć, iż wkrótce ktoś ogłosi zerwanie współpracy. A całe zamieszanie nie spłynęło po piłkarzach niczym po kaczkach.

Krakowianie tak chwaleni za styl prezentowany pod kierunkiem Macieja Stolarczyka, w Szczecinie po prostu zgaśli. Najpierw brakowało im jedynie skuteczności, ale po drugim zainkasowanym od Portowców ciosie – gra posypała się zupełnie. Dotychczasowy lider był cieniem drużyny, pod adresem której w minionych tygodniach padło więcej komplementów niż usłyszał jakikolwiek ligowy rywal. Nie można oczywiście wykluczyć, że to tylko wypadek przy pracy, na który wpłynął również daleki wyjazd spod Wawelu. Tyle że początku kryzysu sportowego wywołanego tąpnięciem wizerunkowym także wykluczyć nie sposób…

To nie tylko smutne, ale wręcz zatrważające, jeśli na problem spojrzy się z perspektywy prawdziwego kibica klubu z Reymonta. Smutniejsze jednak, że pokazana przez autora reportażu „Superwizjera” uprzywilejowana pozycja ludzi z półświatka w Wiśle, zainspirowała sąsiadów zza miedzy do ataku na klubowe władze i właściciela Pasów. „15 lat frazesów, zero sukcesów. Mamy tego k…a dość!!!”, to tylko jeden ze sloganów, który pojawił się na meczu – notabene pierwszym zwycięskim w obecnym sezonie – Cracovii. Dostało się także trenerowi Michałowi Probierzowi, który przed sezonem (zbyt)wiele obiecywał, tymczasem ostatnie spotkania ligowej czerwonej latarni oglądał z trybun. O ile jednak złośliwe przyśpiewki kibiców w stylu: „Tytuł już mamy, na Ligę Mistrzów czekamy”, są wręcz w pełni uprawnione po kolejnym kompletnie nieudanym starcie w rozgrywkach, o tyle atak na Janusza Filipiaka jest dziwny i zupełnie chybiony.

Cracovia ma co prawda przepiękną historię, ale powrót do elity zawdzięcza wyłącznie obecnemu właścicielowi. OK., teraz jest klubem średnim w Lotto Ekstraklasie, ale dobrze poukładanym, a przede wszystkim – stabilnym. Pasy mają zatem to, czego nie ma obecnie Wisła, w której po odejściu wieloletniego inwestora Bogusława Cupiała zapanował organizacyjny bezwład i chaos. Jeśli zatem ktoś mieniący się fanem Cracovii chce wyrzucenia Filipiaka, to musi być – delikatnie określając – inteligentny inaczej.