Ligowiec. Pocztówka zamiast Rembrandta

Ofensywna gra Lecha podoba się wielu kibicom, niekoniecznie sympatyzującymi z poznańską lokomotywą. Czy jednak zadowoleni są najbardziej zainteresowani, czyli piłkarze i trenerzy „Kolejorza” oraz ich zwierzchnicy?


Stawiam dolary przeciwko orzechom, że w ich przypadku nie ma mowy o satysfakcji, bo dorobek punktowy jest nie do przyjęcia.

Oglądanie ładnego dla oka spektaklu piłkarskiego to czysta przyjemność, ale na końcu zawsze pojawia się pytanie, czy skórka warta była wyprawki? Wrażenie artystyczne najważniejsze jest w łyżwiarstwie figurowym, w tzw. grach zespołowych schodzi na drugi plan, bo liczy się tylko WYNIK!

Trener Lecha Dariusz Żuraw zapewne nie musi martwić się w tej chwili o utratę posady, ale zapewne czuje się jak koneser malarstwa, któremu zamiast obiecanego obrazu Rembrandta dostarczono pocztówkę z wakacji.

Obecne wejście ekipy z Bułgarskiej w rozgrywki ligowe jest najgorsze od czterech lat! Gorszą inaugurację od obecnej lechici mieli w sezonie 2016/2017. Wtedy drużyna prowadzona przez trenera Jana Urbana zremisowała bezbramkowo ze Śląskiem Wrocław oraz przegrali – solidarnie 0:2 – z Zagłębiem Lubin i Jagiellonią Białystok. Teraz jest niewiele lepiej, bo dwa punkty to wstydliwy dorobek dla takiego zespołu jak obecny wicemistrz Polski.

Martwi zwłaszcza liczba i okoliczności straty bramek, Lech został „trafiony” siedem razy, z czego większość po stałych fragmentach gry. W środę podopiecznych trenera Żurawia czeka wyjazdowy pojedynek w II rundzie eliminacyjnej Ligi Europy ze szwedzkim Hammarby IF. Potem okazją do podreperowania nadszarpniętej reputacji będzie derbowe starcie z Wartą na Stadionie Miejskim.


Czytaj jeszcze: Róg obfitości

Kilka ciepłych słów wypada (wręcz jest to obowiązek w obecnej sytuacji) skierować pod adresem Górnika Zabrze. Drużyna trenera Marcina Brosza odesłała do kąta dotychczasowych przeciwników i niektórzy kibice, kąpani w gorącej wodzie, już zaczęli porównywać ją do wielkiego Górnika z drugiej połowy lat 80-tych.

Pamiętam tamten zespół, z Janem Urbanem, Andrzejem Iwanem, Ryszardem Komornickim, Waldemarem Matysikiem i innymi i zalecałbym daleko posuniętą ostrożność w stawianiu znaku równości pomiędzy tymi drużynami. Niemniej jednak rywale przestaną traktować ekipę z Roosevelta jak Kopciuszka, a sobotni występ zabrzan na Łazienkowskiej może być hitem pierwszej części sezonu.

Niestety, są również w ekstraklasie zespoły, od których oglądania bolą zęby. Najbardziej radykalni koneserzy futbolu mawiają, że nie da ich się oglądać na trzeźwo. Taką drużyną jest w tej chwili beniaminek z Poznania. Trener Warty Piotr Tworek po ostatnim spotkaniu z Piastem Gliwice przyznał z rozbrajającą szczerością: „Mecz był brzydki, do zapomnienia”. Nic dodać, nic ująć.

Niestety, niewiele dobrego można powiedzieć o ostatnich pokazach drużyny trenera Waldemara Fornalika. Podobnie jak Warta, gliwiczanie nie splamili się jeszcze zdobyciem gola. Jeżeli nadal pozostaną na tym kursie, będą mieli poczucie, że trafili w otchłań piłkarskiego piekła.


Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus