Ligowiec. Pokaz mocy „Kolejorza”

Nie sposób przejść do porządku dziennego nad tym, co wydarzyło się w piątkowy wieczór na stadionie przy ulicy Bułgarskiej.


W meczu na szczycie 8. kolejki PKO BP Ekstraklasy spotkały się Lech i Wisła, a spotkanie skończyło się demolką „Białej gwiazdy”, która przecież dotychczas grała więcej niż przyzwoicie. Pięć goli wbitych drużynie z Krakowa to czytelny sygnał ambicji i oczekiwań, jakie są w Poznaniu i w Wielkopolsce. Akurat w meczu z Wisłą wrócił już prawdziwy doping zagorzałych fanów „Kolejorza”, akurat w spotkaniu, które drużynie prowadzonej przez Macieja Skorżę wyjątkowo wyszło.

Jeśli jesteśmy przy tym szkoleniowcu, to nie sposób nie wspomnieć, że jest on ostatnim trenerem, pod którego wodzą poznańska lokomotywa wywalczyła mistrzostwo Polski. Było to sporo lat temu, bo w 2015 roku. Co ciekawe, wtedy Lech nie najlepiej zaczął, będąc w analogicznym okresie – po ośmiu kolejkach – na pozycji numer… 10! O trzy punkty przed Lechem był wtedy GKS Bełchatów, który potem… spadł z ekstraklasy. Wisła Kraków, która wówczas prowadziła, skończyła na 6. miejscu, a Górnik, który był trzeci, ostatecznie został sklasyfikowany na 7. pozycji.

Rewelacyjny start zespołu prowadzonego przez Macieja Skorżę wcale jeszcze nie musi gwarantować ostatecznego sukcesu na koniec rozgrywek, tym bardziej że w bieżącym sezonie do rozegrania jest więcej meczów niż w latach poprzednich.

Patrząc na sposób gry Lecha, jego siłę i potencjał kadrowy, a także na osobę samego szkoleniowca, trudno nie upatrywać w ekipie z Wielkopolski faworyta numer jeden do mistrzostwa Polski. Tym bardziej że Legia ma problemy w lidze, ponadto walczy i będzie walczyć – wiele na to wskazuje – przez dłuższy czas na kilku frontach. To dla poznaniaków szansa na zdetronizowanie klubu, który w ostatnich 9 sezonach po mistrzostwo Polski sięgał aż 7 razy, dając go sobie odebrać tylko Lechowi we wspomnianym 2015 roku i Piastowi dwa lata temu.


Fot. Damian Kościesza/PressFocus