Ligowiec. Profesor Podolski

W poprzednim sezonie na początku ligowych rozgrywek Górnikowi nie szło. Drużyna prowadzona przez Jana Urbana do końca listopada – do meczu z Legią Warszawa w 15. kolejce  – miała na swoim koncie 18 punktów, a więc o jeden więcej niż teraz.


Potem przyszedł wspomniany mecz z mistrzem Polski, efektowna wygrana 3:2 przy pełnym stadionie, pierwsze trafienie w ekstraklasie Lukasa Podolskiego i świetna seria. W 6 meczach do końca roku zabrzanie zdobyli aż 13 punktów, pokonali Raków na jego terenie i na koniec pierwszej części rozgrywek uplasowali się na 7. miejscu, z kilkupunktową stratą do ligowej czołówki.    

Hubert Kostka, wielka legenda górniczego klubu słusznie zwrócił wtedy uwagę, że „odpalenie” zabrzan zbiegło się z dobrą grą jego lidera na boisku i poza nim, czyli Lukasa Podolskiego. Po transferze do Górnika latem 2021 były mistrz świata potrzebował trochę czasu, żeby dojść do formy. Gdy już doszedł, to zabrzanie wygrywali spotkanie za spotkaniem.

Widzę korelację między tym, co było jesienią zeszłego roku, a co ma miejsce teraz. „Poldi” teraz też miał swoje kłopoty. Uraz kolana, przeziębienie, spora przerwa. Doszedł jednak do siebie, a dzięki jego grze Górnik znowu zaczyna łapać wiatr w żagle. Świadczą o tym dwa kapitalne gole w pucharowym meczu z GieKSą przy Bukowej, no i popis w piątkowy meczu z Widzewem.         

Nie ma w lidze zawodników pokroju Podolskiego! Dla takiego „szpilera” jak on warto wybrać się na stadion osobiście, żeby zobaczyć jak gra, co robi z piłką i jakich wyborów dokonuje. Zawsze są one dobre, nawet w trudnych sytuacjach potrafi znaleźć jakieś wyjście. Facet w czerwcu skończył 37 lat, mógłby odcinać kupony od swojej legendarnej kariery, być ekspertem w jednej czy drugiej telewizji, mądrzyć się na wszelkie sposoby, ale dobrze. że dalej gra i  chce to robić, ku uciesze fanów – nie tylko Górnika.

Podolski to jeszcze stara szkoła, lepiony ze starej i dobrej piłkarskiej gliny, zawodnik, któremu uganianie się za futbolówką dalej sprawia radość. Oby, ku uciesze i chwale naszej ligi, robił to jak najdłużej!


Fot. Marcin Bulanda / PressFocus