Ligowiec. Szczwany lis Wisłę zagryzł

Karol Angielski z Radomiaka to najlepszy polski snajper w ekstraklasie. Mimo to niedzielny mecz z Wisłą Kraków rozpoczął na ławce rezerwowych.


Trener Mariusz Lewandowski spuścił go ze smyczy po przerwie i ten w ciągu 22 minut zapisał na swoje konto hat-tricka. Od razu przyszło mi do głowy skojarzenie – wpuść lisa do kurnika, to będzie jadł rosół. Bo wychowanek Korony Kielce bez dwóch zdań jest lisem pola karnego, o czym świadczy zdobytych przez niego 17 bramek w bieżącym sezonie.

Po zdegradowaniu Wisły Kraków w otchłań Fortuna 1 Ligi przekonałem się po raz enty, że polskich kibiców futbolu nic tak nie cieszy jak nieszczęście sąsiada, czy bliźniego. Żeby nie było niedomówień – „Biała gwiazda” na ten upadek pracowała „solidnie” od kilku lat. Niemniej jednak miała szansę wyjść z opresji, ale jej piłkarze, trenerzy i właściciele spartaczyli robotę koncertowo. Widocznie wszyscy na Reymonta zapomnieli, że jak wchodzisz między liny ringu, musisz spodziewać się ciosów, a za zasługi to się leży na znanym cmentarzu w stolicy.

Kielichem, który przelał czarę goryczy, była porażka z Radomiakiem, w którym wiślacy wypuścili z rąk pewne – wydawało się – zwycięstwo. Dwubramkową zaliczkę roztrwonili w ciągu niespełna 20 minut. Po stracie kontaktowego gola podopieczni trenera Jerzego Brzęczka na boisku byli bezradni jak dzieci we mgle, wiercili się na nim niczym chłopcy, którym chce się siusiu.

Zdruzgotany trener Jerzy Brzęczek zapewne długo nie będzie mógł dojść do siebie. – To, co się wydarzyło, to jest coś strasznego dla klubu, dla kibiców, którzy wspierali cały czas drużynę – przyznał były selekcjoner reprezentacji Polski przed kamerami „Canal+ Sport”. – Ciężko to wytłumaczyć. Prowadzimy 2:0 i wydaje się, że wszystko jest pod kontrolą, ale tracimy bramkę kontaktową i wtedy przestajemy żyć na boisku. Następne ciosy spowodowały, że zawodnicy nie wiedzieli, w jaki sposób mają się zachowywać. To jest straszne, że grając mecz o życie w sytuacji, kiedy spotkanie nam się bardzo dobrze układa, doprowadzamy do takiej katastrofy.

Misja Brzęczka pod Wawelem pokazała, że nie jest on trenerem, który sprawdza się w sytuacji kryzysowej. Jego bilans na Reymonta nie pozostawia złudzeń i wątpliwości – pod jego wodzą „Biała gwiazda” zdobyła tylko 10 punktów w 12 potyczkach ligowych, odnosząc tylko jedno zwycięstwo!!! Czy zatem należy się dziwić, że kibice tej drużyny zawodników wracających z Radomia pod bramami stadionu przywitali transparentami w stylu „Nie jesteście godni podania ręki”?

Piłkarze Rakowa spartaczyli – być może niepowtarzalną – szansę sięgnięcia po dublet. Zdobycie Pucharu Polski chyba utwierdziło w nich przekonanie, że na finiszu rozgrywek ligowych nic złego przytrafić im się nie może. Zostali brutalnie sprowadzeni na ziemię najpierw przez Cracovię, a w minioną sobotę Zagłębie Lubin było dla częstochowian miłe niczym rekin młot, odzierając ich z wszelkich złudzeń. Zresztą o czym my mówimy, tylko dwa celne strzały na bramkę przeciwnika w ciągu ponad stu minut gry to zbyt słabe argumenty, by rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść.


Fot. Adam Starszyński/PressFocus