Ligowiec. To powinno (musi) się zmienić!

We wrześniu zeszłego roku rozmawiałem w Czechach z Radoslavem Kovaczem, byłym reprezentantem naszych południowych sąsiadów, graczem takich klubów, jak Spartak Moskwa, West Ham United czy FC Basel, a teraz trenerem.


Na pytanie, jak to jest, że czeskie kluby tak dobrze radzą sobie w pucharach – w tym sezonie Slavia Praga grała przecież w ćwierćfinale Ligi Europy – a polskie tak słabo, odpowiedział, że być może jest to związane z prowadzeniem klubów, z odpowiednią filozofią.

Kovacz mówił, jak wiele znaczy kwestia doboru graczy, że nie zawsze decydują pieniądze, które – umówmy się – w polskich klubach są lepsze niż w Czechach. – Być może w tym tkwi wytłumaczenie wszystkiego, ale nie znam specyfiki waszego ligowego futbolu – tłumaczył czeski internacjonał.

Tak po prawdzie, ten 30-krotny reprezentant Czech, uczestnik mistrzostw świata 2006 i Euro 2008, trafił w sedno. Dokładnie w tym tkwi główna bolączka naszych ligowych klubów, które są zarządzane źle, albo bardzo źle, ze wskazaniem na to drugie. To dlatego zbieramy cięgi w europejskich pucharowych bojach, to dlatego do ekstraklasy sprowadzony jest zagraniczny szrot, który nie wnosi odpowiedniej jakości. Warto o tym pamiętać przy okazji zakończenia sezonu 2020/21.

Podsumowaniem tego wszystkiego niech będzie jeden z niedzielnych postów na portalu 90minut.pl przy informacji Jagiellonii, która podała, że rozstaje się z takimi zawodnikami, jak Borysiuk, Makuszewski, Węglarz i Ferreiroa. Jeden z komentujących napisał: „W ciągu kilku lat poziom transferów Jagiellonii spadł z ligowego pionierstwa do daremnego szrotowiska.

To, co działo się w ostatnim letnim okienku, porównać można do pamiętnych wagonów zmierzających do Gdańska, ruchów Korony za schyłkowego Gino Lettieriego czy swego czasu wiosennej „ofensywy” transferowej Sosnowca pod wodzą tego furiata z Litwy (Valdas Ivanauskas – przyp. red.)”. To tak naprawdę całe podsumowanie działania naszych klubów…

A wczorajszy finisz ekstraklasy? Największym wygranym okazał się Śląsk. Piękne trafienie Krzysztofa Mączyńskiego dało przepustkę do europejskich pucharów. Piast, który przed ostatnią kolejką miał w rękach wszystkie atuty, rywalizację o 4. lokatę zawalił, tracąc aż trzy gole w meczu z „Białą gwiazdą”. Przypomnijmy jednak, że w październiku drużyna Waldemara Fornalika zamykała tabelę, z ledwie jednym punktem na koncie.

Co do Podbeskidzia, dużo już w „Sporcie” na temat spadku „górali” zostało napisane. Tutaj właśnie kładą się na karb złe prowadzenie klubu i fatalne transfery. Za błędne decyzje płaci się wysoką cenę, w tym wypadku spadek z ekstraklasy.


Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus