Ligowiec. Wspomnienia z „wesela”

O golu Bartosza Nowaka w meczu Górnika z Rakowem kibice piłki nożnej będą jeszcze długo rozprawiali (kłócili się), więc nie sposób uciec od tego tematu.


A gdy już sprawa trochę przyschnie, to wróci na pewno w momencie kolejnej tego typu kontrowersji. Nie łudźmy się, takowa będzie wcześniej, czy później.

Daleki jestem od stwierdzenia, że zabrzanie zostali w niedzielnym meczu ordynarnie przekręceni, ale powiem jako neutralny kibic – uznałbym tego gola bez dwóch zdań. Ofsajd o tzw. koński paznokieć to żaden spalony, tylko zabija ducha gry i… emocje. Poza tym – nie będę przepraszał za szczerość, bo nie jestem dyplomatą – odpowiedzialnego za obsługę VAR-u Szymona Marciniaka nie uważam za nieomylnego arbitra. Widziałem kilka meczów, w których ewidentnie zignorował „podpowiedź” kolegów siedzących przed monitorem, wychodząc z założenia, że widział lepiej. I na koniec jeszcze jedna dygresja – znam kilka przypadków, gdy bardziej ewidentne spalone były puszczane płazem, a gol zaliczony.

Wniosek jest jeden – przestańmy sobie robić jaja z tym VAR-em, bo jesteśmy bardziej papiescy od papieża. Przypomnę, że system wideoweryfikacji pierwotnie miał służyć prostowaniu sytuacji „jasnych i oczywistych”. Teraz wychodzi na to, że kibic oglądający mecz w telewizji musi mieć pod ręką linijkę, ekierkę i cyrkiel. A propos – czy młodzież szkolna wie, co to za przyrządy, bez zaglądania do googli?

Powoli wychodzi z marazmu (strefy spadkowej) Warta Poznań, która w trzech ostatnich meczach zdobyła 7 punktów. Właśnie tyle minut potrzebował zespół trenera Dawida Szulczka, by „posprzątać” beniaminka z Radomia. Dla szkoleniowca Radomiaka, Dariusza Banasika, taki gwałtowny obrót wydarzeń na boisku był niewytłumaczalny. Po stracie trzeciego gola przez swoją drużynę wyglądał na tak wstrząśniętego, jakby właśnie przeczytał swój nekrolog.

Odżył również Piast Gliwice, który po porażce na własnym boisku z obecnym liderem, z dwóch kolejnych meczów wyjazdowych przywiózł komplet punktów. Bardzo dużą cegiełkę do tych zwycięstw dołożył Kamil Wilczek. Akcja poprzedzająca zdobycie gola w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław była przednia, obrońcy gospodarzy byli tak zakręceni, że zapewne nie byliby w stanie podać swojego kodu pocztowego.

Zastanawia totalny upadek wspomnianego Śląska, który w sześciu ostatnich potyczkach ligowych powiększył swoje konto tylko o punkt! Wystarczyło „wyjąć” ze składu wrocławian Erika Exposito i Mateusza Praszelika, by zespół z Oporowskiej na boisku był bezradny jak niemowlak. W meczu z Piastem podopieczni Jacka Magiery przypominali faceta, którego wynoszą z wesela, bo nie potrafił o własnych siłach utrzymać się na nogach.

Trener Śląska powinien teraz walnąć ręką w stół tak mocno, by huk słyszeli w Częstochowie. Obawiam się jednak, że jest to zadanie zbyt trudne dla Jacka Magiery, który jest człowiekiem kulturalnym i stonowanym. W tej kryzysowej sytuacji piłkarze Śląska powinni usłyszeć, do czego się w tej chwili nadają (zaprzyjaźniony trener przekonuje mnie, że tylko do tarcia chrzanu), a głos przełożonych powinien być tak donośny, że zagłuszyłby nawet ryk silnika odrzutowego.


Trener Radomiaka Dariusz Banasik po meczu z Wartą był autentycznie wstrząśnięty.

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus