Ligowiec. Żal było patrzeć

 

Miałem pisać o Piaście, który złapał mocny wiatr w żagle i znowu przypomina niesamowity zespół z poprzedniego, mistrzowskiego sezonu, a w meczu z Jagiellonią gliwiczanie nie pozostawili wątpliwości, kto jest lepszy, szybko wszystko przechylając na swoją korzyć w starciu – byłoby nie było – silną jedenastką ekstraklasy.

Po tej piątkowej wygranej drużyny prowadzonej przez Waldemara Fornalika, fanom futbolu na Górnym Śląsku nie pozostawało nic innego, jak trzymanie kciuków w sobotę za Górnika. Strata punktów przez legionistów u siebie skutkowałaby tym, że rundę jesienną to zespół z Gliwic, a nie ze stolicy zakończyłby na pozycji numer 1.

W zasadzie, patrząc na przebieg rywalizacji przy Łazienkowskiej, to od pierwszych minut nie można było mieć wątpliwości, jakim rezultatem skończy się ligowy klasyk, za jaki uchodzi starcie Legii z Górnikiem. Po przerwie żal było patrzeć na grę zabrzan, którzy tracili bramkę ze bramką, a rywal robił co chciał. Kto wie jakim wynikiem zakończyłoby się to spotkanie, gdyby sztab szkoleniowy Legii nie przeprowadził kilku zmian? Mogłoby być tak, jak w spotkaniu wicemistrza Polski z Wisłą Kraków, które niedawno zakończyło się pogromem „Białej gwiazdy”. W sobotę też był pogrom, tyle że ciut mniejszy…

Czy Legia była taka mocna czy Górnik taki słaby? Jak zwykle prawda leży pośrodku. Legioniści od porażki w Gliwicach 6 października, wygrali wszystkie swoje cztery kolejne ligowe spotkania i wysforowali się na pozycję lidera ekstraklasy. Imponują przy tym widowiskowością w grze i pazernością na kolejne bramki. Mają ich zresztą na koncie już prawie trzydzieści. To może imponować.

W innym miejscu jest Górnik, który nie tylko że znowu nie wygrał, a przypomnijmy, że na zwycięstwo w lidze jedenastka z Zabrza czeka od 25 sierpnia, od meczu z Koroną, ale też zaprezentował mizerny futbol. Gdzie ten zespół, który imponował wszystkim swoim sposobem gry czyli świeżością, agresywnością czy młodością? Niewiele teraz z tego zostało. Na pocieszenie chciałoby się powiedzieć, że lepiej czasami przegrać raz a wysoko, niż kilka razy po 0:1. Tyle, że to żadne pocieszenie w przypadku zabrzan, których czekanie na zwycięstwo w lidze niebezpiecznie długo się przeciąga…

Jest teraz jednak przerwa w lidze, więc jest trochę czasu do przygotowania się do kolejnego ligowego spotkania i przeanalizowania wszystkich błędów. W pięciu ostatnich tegorocznych spotkaniach musi być jednak o niebo lepiej niż z Legią w sobotę, bo inaczej będzie jak rok temu, kiedy to Górnik kończył pierwszą część sezonu na przedostatniej pozycji.

 


Czytaj jeszcze:

Dno już coraz bliżej. Górnik Zabrze rozbity przez Legię