Ligowiec. Zmiany kursów

Nawet ci kibice, którzy nie darzą nadmierną sympatią krakowskiej Wisły, muszą przyznać, że rozmiary wygranej „Białej gwiazdy” w Mielcu zrobiły na nich wrażenie.


Kanonada gości przypominała mi chłopięce czasy, gdy podczas odpustu lub festynu, strzelaliśmy z wiatrówki do lizaków. Słodycze nie miały żadnych szans, to była tylko kwestia czasu. W niedzielnym spotkaniu obrońcy Stali byli łatwym celem dla piłkarzy Wisły, bo miotali się po boisku niczym chłopcy, którym chce się siusiu.

Wciąż bardzo wysoka lokata w tabeli Górnika Zabrze zaburzyła kibicom ostrość widzenia. Przypominam zatem, że podwładni trenera Marcina Brosza w ostatnich trzech potyczkach ligowych uciułali zaledwie jeden punkcik. Nie można w nieskończoność podniecać się wyjazdową wiktorią z Legią Warszawa, bo to było miesiąc temu, czyli dawno i… nieprawda. Nie chcę prorokować, że ukochany klub mojego byłego redakcyjnego kolegi znalazł się na równi pochyłej, ale koniecznie trzeba wstrzymać głaskanie piłkarzy Górnika po głowach i porządnie nimi wstrząsnąć, bez znieczulenia. Chyba w Zabrzu (i nie tylko tam) znają przysłowie o zagłaskaniu kota na śmierć i bynajmniej nie mam na myśli zwierzęcia obecnego wicepremiera.

Miniona kolejka stała pod znakiem jubileuszy (min. Tarasa Romanczuka z Jagiellonii, czy Piotra Celebana z wrocławskiego Śląska) oraz przełomów. I tak – wspomniana wcześniej „Biała gwiazda” odniosła pierwsze zwycięstwo na wyjeździe, jej imienniczka z Płocka pierwszy raz była niegościnna dla przeciwnika i odprawiła go do domu z pustymi rękami, pierwszy raz na własnym boisku triumfowały Jagiellonia i – co chyba najbardziej zabawne i zaskakujące – Legia Warszawa. Oczywiście nie musi to oznaczać, że na stałe przyjęły te zespoły zwycięski kurs, ale przecież od czegoś trzeba zacząć.

Nie wiem, czy trener Piasta Gliwice Waldemar Fornalik miewa bezsenne noce, ale były selekcjoner reprezentacji Polski na pewno ma powody do zmartwienia. Marna to pociecha, że w bieżących rozgrywkach elitę opuści tylko jeden zespół, lecz kto zagwarantuje, że nie będzie to brązowy medalista poprzedniego sezonu? Takiego zapisu nie ma w regulaminie rozgrywek, więc każdy wariant należy poważnie brać pod uwagę. Piast w tej chwili nie ma co liczyć na pomoc kogokolwiek z zewnątrz, w myśl zasady, że jeżeli nie zadbasz o własne interesy, sąsiedzi pomogą ci tylko przy spuszczaniu trumny do grobu. A tak zupełnie na marginesie – kibice Piasta trzymają sztamę z sympatykami I-ligowego GKS-u 1962 Jastrzębie. Wspólnym mianownikiem dla tych zespołów jest… jeden punkt, który do tej pory zaksięgowały. Na razie starania obu ekip o pierwsze zwycięstwo przypominają próby napicia się wody z węża strażackiego.


Czytaj jeszcze: Pełna dominacja

Czy nam się to podoba, czy nie, nie uciekniemy od koronawirusa. I nie chodzi mi o skalę zakażeń tą chorobą przez piłkarzy ekstraklasy, lecz o ukrywanie nazwisk zawodników, których ona dopadła. Prezes PZPN Zbigniew Boniek przed kilkoma dniami napisał na Twitterze: „COVID-19 może dopaść każdego. Nie podawanie nazwisk piłkarzy, którzy chorują to błąd i niepotrzebne spekulacje”. Wiem, że futboliści są tzw. osobami publicznymi, ale ich również dotyczy ochrona danych osobowych i tajemnica lekarska.


Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus