Lijewski: Dobrze wiem, na co się porywam

Jak udały się wakacje z prezesem Górnika Bogdanem Kmiecikiem, które zostały uwiecznione na wspólnym zdjęciu?
Marcin LIJEWSKI: – Ha, ha, ha! To naprawdę był przypadek, że spotkaliśmy się w Miami. Przynajmniej z mojej strony. Góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem już tak. Świat jest mały.

Ale już wcześniej zapadła decyzja, że to jednak pan przejmie zespół…
Marcin LIJEWSKI: – Mogę zdradzić, że z prezesem Kmiecikiem rozmawialiśmy już dwa lata temu, zanim przyszedł trener Rastislav Trtik. To była pierwsza przymiarka do Zabrza, ale wtedy jeszcze nie bardzo chciałem opuszczać Gdańsk, za dobrze mi tam było. Nie byłem też chyba jeszcze przygotowany, żeby prowadzić „taki” zespół…

Nie żałował pan potem?
Marcin LIJEWSKI: – Z perspektywy czasu uważam, że dobrze, że zostałem w Gdańsku. W Wybrzeżu nabierałem doświadczenia, dużo nauczyłem się od ludzi, z którymi pracowałem. Teraz nadarzyła się okazja pracy w Zabrzu. I przyznam, że jak inne propozycje odrzucałem z góry, tak gdy zadzwonił prezes Kmiecik, ucieszyłem się, bo wiedziałem, że się dogadamy.

Bogdan Kmiecik wkłada w piłkę ręczną w Zabrzu całe serce, ale też potrafi być dla „handballowych dzieci” ostry i surowy, a gdy chce połajać, nie stroni od szatni. Przypuszczam, że pan o tym wie.
Marcin LIJEWSKI: – Moje rozmowy z prezesem, nie tylko na tematy sportowy, wskazują, że to człowiek wysokiej kultury. Spotykaliśmy się wielokrotnie, przy różnych okazjach, uwielbiałem z nim rozmawiać o przysłowiowej „d… Maryni”. Gdy już rozmawialiśmy o pracy, dokładnie mi powiedział, jakie są realia, jakie oczekiwania. I dał mi do zrozumienia, że jak będzie dobrze, to po prostu będzie dobrze, a jak będzie źle, to będziemy musieli się pożegnać. Takie jest życie, taka jest praca trenera. Wygrasz cztery mecze – jesteś królem, przegrasz jeden i cię nie ma.

I dokładnie tak było w Zabrzu z Rastislavem Trtikiem.
Marcin LIJEWSKI: – Prawda, przecież wszyscy nosili go tu na rękach? I nagle – czego nie potrafiłem zrozumieć – go tu nie ma. Ale on też sobie z tego doskonale zdawał sprawę, rozmawiałem z nim. Jest tu majętny człowiek, który łoży na piłkę ręczną bardzo duże pieniądze, i oczekuje efektów, chce, żeby mu to sprawiało frajdę. Równie dobrze mógłby swoje pieniądze zainwestować w cokolwiek – siatkówkę, hokej, piłkę nożną nie daj Boże… I powinniśmy się cieszyć, że tacy ludzie jak Bogdan Kmiecik są na Śląsku. Bardzo bym się cieszył, gdyby ktoś taki był w Gdańsku, bo wtedy i tam piłka ręczna byłaby na lepszym poziomie. A to że czasami mu się podoba, a czasami nie – to normalne. On jest szefem i tyle. Przychodząc tutaj wiem, na co się porywam i wiem, co się stanie, jeżeli coś pójdzie nie tak.

Więc jest pan świadomy presji?
Marcin LIJEWSKI: – Dziennikarze powtarzają słowa o medalu, a prezes wcale takiego celu nie postawił. On chce, żeby Górnik był lepszy niż w poprzednim sezonie. Bardzo się cieszę, że w realny sposób tak stawia sprawę. Aczkolwiek uważam, że półfinał to cel jak najbardziej realny dla tej drużyny, a ona zdaje sobie z tego doskonale sprawę. Wiem, że nie będzie łatwo, ale gdyby miało tak być, byłoby nudno. Jeżeli zaś chodzi o presję, to chyba w Gdańsku – gdy w grę wchodziło utrzymanie w lidze, a nawet egzystencja klubu – była dużo większa…

Wiosną zapłacił pan posadą w Wybrzeżu za brak awansu do play offu. Cel był realny?
Marcin LIJEWSKI: – Oczywiście, ale pogubiliśmy po drodze wiele punktów w końcówkach meczów, prowadząc kilkoma bramkami, w Kwidzynie, z Azotami. Głupota boiskowa i brak doświadczenia kosztowały mnie posadę. Nie było to przyjemne doświadczenie, ale zawsze jakieś. Paradoksalnie dzięki temu, pracuję w Zabrzu, przynajmniej teoretycznie w klubie silniejszym, z większymi ambicjami. Dla mnie to kolejny etap rozwoju.

Pana diagnoza na starcie – dlaczego po raz kolejny Górnik odpadł po dwumeczu w ćwierćfinale? Rok wcześniej kontuzjowani byli bramkarze, ostatnio powaliło rozgrywających. To zamyka temat?
Marcin LIJEWSKI: – Można oceniać to dwojako. Jedni mówią, że to pech, że nie było kim grać. Ja po objęciu zespołu widzę, że faktycznie, są tu kluczowi zawodnicy, których brak jest poważnym osłabieniem, ale chyba też w decydującym momencie zabrakło trochę pary… Liga jest długa i przygotowaniami trzeba pokierować w taki sposób, by tego paliwa nie zabrakło do ostatniego meczu, a nie wyczerpało się na rundzie zasadniczej.

Regulamin rozgrywek znany jest długo przed sezonem.
Marcin LIJEWSKI: – Dokładnie. Osobiście uważam, że system (po rundzie zasadniczej w rundzie finałowej o awansie decydują tylko dwumecze – przyp. red.) w superlidze absolutnie nie jest sprawiedliwy, ale jest taki sam dla wszystkich drużyn i trzeba się temu podporządkować. Górnik grał doskonały sezon, ale liczy się to, co w kwietniu i maju – wtedy jeden mecz decyduje, czy sezon był świetny, czy spisany na straty.

I stąd zmiany – w Górniku jest teraz tak szeroka kadra, jak chyba jeszcze nigdy: 21 zawodników!
Marcin LIJEWSKI: – Zgadza się. Mogę powiedzieć, że mam komfort. W Gdańsku na treningach miałem nieraz ośmiu graczy i trudno było w takiej sytuacji zrobić jakieś sensowne zajęcia. Mieliśmy naprawdę dużo pecha w pewnym momencie. Tutaj na treningu mam nieraz 18 graczy i trzeba się mocno przestawić, żeby nie ucierpiała na tym intensywność pracy. Tym bardziej teraz, gdy trzeba zasuwać na zmęczeniu.

Zawodników wielu, a sztab Górnika to wciąż jeden trener i fizjoterapeuta. W klubie o ambicjach medalowych to chyba jednak grubo za mało?
Marcin LIJEWSKI: – Sztab powinien być i będzie większy. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że jeżeli człowiek jest od wszystkiego, to tak naprawdę jest do niczego. Razem z prezesem szukamy drugiego trenera. Na razie, dopóki nie gra, tę funkcję pełni Rafał Gliński. Bardzo mi pomaga, widzi na boisku rzeczy, których ja nie dostrzegam. Chciałbym mieć też specjalistę od przygotowania motorycznego. Sporo na ten temat wiem, mam duże doświadczenie zwłaszcza z klubów niemieckich, ale piłka ręczna dziś tak ewoluuje, że lepiej inwestować w ludzi i oprzeć się na tych, którzy mają wiedzą fachową.

Marcin Lijewski trenerem NMC Górnika Zabrze

Jak grać będzie Górnik autorstwa Marcina Lijewskiego? Kibic będzie przecierał oczy?
Marcin LIJEWSKI: – Zmiany na pewno będą, trener Rastislav Trtik stosował bardzo urozmaiconą obronę. Ja też jestem zwolennikiem agresywnej defensywy, ale stawiam na 6-0, które będzie bardzo aktywne. To będzie jednak pewna rewolucja. Zwłaszcza czwórka zawodników na środku pracuje na bardzo dużych obrotach. Mam nadzieję, że miesiąc czasu do ligi wystarczy, żeby wyrobić nawyki, a zawodnikom wejdą w krew pewne automatyzmy, co będzie skutkować, że gra będzie płynna i zarazem komfortowa dla graczy. Oczywiście, nie będę zmieniał wszystkiego, bo trener Trtik robił bardzo dobrą robotę i w ataku będzie wiele zagrywek, które funkcjonowały. Ale tu też będę chciał odcisnąć swoje piętno i nasza taktyka w ataku będzie zmieniona.

Pochodzi pan z Wielkopolski, wiele lat spędził w Niemczech, grał i pracował w Płocku oraz w Gdańsku. Śląsk to nowy punkt na pana życiowej mapie…
Marcin LIJEWSKI: – Jest inaczej niż w Gdańsku, ale szczerze mówiąc nie miałem jeszcze czasu zgłębić jakichś uroków nowego miejsca. Mój czas wypełnia praca z drużyną i nad drużyną. Czasu wolnego nie mam, rodzina jest w Gdańsku – będą przyjeżdżać, ale zostaną na Pomorzu. Ludzie są pomocni, uprzejmi, wszystko na plus. Ale nie jestem w Zabrzu, bo bardzo mi się tu podoba, a dlatego, że chcę się rozwijać, jako trener i człowiek. Każdy dzień tutaj to ziarenko doświadczenia, chcę tych ziarenek do plecaczka uzbierać jak najwięcej i kończąc pracę w Górniku – w taki czy inny sposób – chcę być lepszym trenerem.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ