Limit pecha wyczerpany?

Ma za sobą udany sezon, bo debiutował i rozegrał w reprezentacji 11 meczów, strzelając 2 gole; z klubowym zespołem po raz drugi został mistrzem Polski i wydawało się, że wszystko układa się po myśli 22-latka. A tymczasem Mateusz Gościński, bo o nim mowa, napastnik GKS-u Tychy okazał się pierwszym pechowcem, bo podczas pierwszych swoich zajęć na lodzie upadł tak nieszczęśliwie, że złamał śródręcze. Teraz zazdrosnym okiem spogląda na swoich kolegów pakujących sprzęt do autokaru, zmierzającego na lodowisku w Jastrzębiu. Stadion Zimowy przechodzi modernizację i tafla zostanie zamrożona dopiero w połowie miesiąca. A przypomnijmy, że pod koniec sierpnia tyszanie na własnym lodzie rozegrają inauguracyjne spotkania z Djurgardem Sztokholm oraz Adlerem Mannheim w Lidze Mistrzów. Gościński o 4. meczach pucharowych może zapomnieć, bo nie zdąży się wyleczyć i wypracować odpowiedniej formy.

Nieoczekiwane potknięcie

„Gościu”, bo tak nazywają go koledzy, po letnim urlopie nie mógł się doczekać wyjścia na lód. Jednak musiał sobie odpuścić dwa pierwsze dni, bo go dopadła grypa „jelitowa”. Jednak dzień po swoich 22. urodzinach, 24. lipca był radosny jak skowronek, bo wraz z kolegami pojechał już na lodowisko w Jastrzębiu.- Stęskniłem się za lodem i nie mogłem się nim nacieszyć – wspomina tyski napastnik.

GKS Tychy. Rodzina się powiększa!

– Wszyscy już udali się do szatni, a ja chciałem nadrobić braki z dwóch dni. W zupełnie niegroźnej sytuacji potknąłem się upadłem na dłoń. Trochę zabolało zjechał z lodu i pokazałem naszemu fizjoterapeucie. Obaj stwierdziliśmy, że to chyba nic groźnego, ale wszelki kazał mi prześwietlić rękę. I tak też zrobiłem, lekarz zobaczył, pokiwał głową i orzekł: potrzebny zabieg. Wyboru nie miałem, moja dłoń została zadrutowana i założono na nią specjalny opatrunek. Byłem wściekły, bo wiem jaki to jest ważny okres dla hokeisty, zaś na dodatek jestem praworęczny więc miałem wszystkim kłopoty. Prawa nie funkcjonowała, zaś lewa była, delikatnie ujmując, mało sprawna.

Stracone tygodnie

Dopiero 25 sierpnia, po prześwietleniu może się okazać, czy Gościński będzie mógł podjąć zajęcia na lodzie. W poprzednim sezonie w play offie z podobnym urazem zmagał się Petr Novajovsky i pewnie rehabilitacja napastnika będzie przebiegała czasowo podobnie.
– Trening na „sucho” to nie jest to samo co na lodzie – dodaje Gościński.

– Na razie trenuje na rowerze stacjonarnym oraz odwiedzam siłownie, robiąc ćwiczenia na nogi, bo ręka nie jest sprawna. Najbardziej mi żal meczów w Lidze Mistrzów, bo o 4. z nich mogę zapomnieć. Mam nadzieję, że pod koniec sierpnia wyjdę na lód i będę odrabiał stracony czas. Może zdążę wypracować na tyle dobrą formę, że będę mógł wystąpić już w październikowych meczach Ligi Mistrzów z Vienną Capitals, bo występów Lidze Mistrzów najbardziej. Pocieszam, że jeżeli jakaś kontuzja miała mnie dopaść to dobrze, że stało się na początku niż w trakcie sezonu lub najgorzej w play offie. Zrobię wszystko, by nadrobić braki i wskoczyć do składu, bo konkurencja spora. Mam nadzieję, że odzyskam rytm meczowy, bo tego będzie mi najbardziej brakowało. Koledzy będą już po wielu potyczkach kontrolnych i mistrzowskich.

Obrońcom tytułu mistrzowskiego w przygotowaniach do sezonu towarzyszy pewien dyskomfort, bo nie mogą, na razie, ćwiczyć na własnym lodzie. Coś za coś, bo przecież Stadion Zimowy zyska znów na jakości.

 

Na zdjęciu: Tak cieszył się Mateusz Gościński po zdobyciu gola w 5. spotkaniu finałowym z Comarch Cracovią. Teraz znacznie dłużej poczeka na taki szczęśliwy moment.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ