LKS Goczałkowice. Piszczek górował nad wszystkimi

LKS Goczałkowice przygotowania do III-ligowego sezonu rozpoczął z czterema nowymi zawodnikami. Trzech z nich – w tym „ten najważniejszy” – blisko 20 lat temu spotkało się w Gwarku Zabrze.


Z czterema nowymi zawodnikami na pokładzie, w tym przede wszystkim Łukaszem Piszczkiem, III-ligowiec z Goczałkowic rozpoczął przygotowania do sezonu. Nim w poniedziałek drużyna spotkała się na pierwszych zajęciach, już w sobotę przeszła testy motoryczne.

– No brał, brał, jest już w końcu pełnoprawnym zawodnikiem… – kiwa głową Damian Baron, grający trener LKS-u, pytany, czy Piszczek też brał udział w testach. – Różnica między wynikami Łukasza a reszty zespołu na pewno jest, nie oszukujmy się, ale przyznam szczerze, że ogólnie badania wydolnościowe wyszły bardzo dobrze. Teraz musimy tylko skupić się na tym, by wszystko funkcjonowało na boisku. Biegać potrafimy – mówi Baron.

Gwiazda do obrony

Przy okazji trzeba rozwiązać zagadkę związaną z byłym piłkarzem Borussii Dortmund. Choć niektórzy przekonywali, że po powrocie do rodzinnej miejscowości hasać będzie na tej pozycji, na której ruszał w wielki świat, czyli w ataku, to za zdobywanie bramek odpowiedzialni będą inni.

– Łukasz prawdopodobnie będzie obrońcą. Wiadomo, że w zależności od potrzeb może zagrać wszędzie, ale zacznie tam, gdzie grał w Dortmundzie. Jeszcze okaże się, czy na boku, czy na środku. To pokażą sparingi. Chcemy mieć dwa warianty ustawienia – trójką i czwórką w obronie, by móc dostosowywać się do przeciwników albo też ich zaskakiwać – tłumaczy Damian Baron, który nadal będzie miał status grającego szkoleniowca LKS-u.

– Jeszcze pogram. Mogę teraz liczyć na jeszcze większą pomoc Łukasza, dlatego powinno być łatwiej z łączeniem obowiązków. Spróbuję zatem zaliczyć jeszcze ten jeden sezon. Gadam tak co roku, ale naprawdę trudno się rozstać z boiskiem – śmieje się 35-letni obrońca i przyjaciel Piszczka z czasów Gwarka Zabrze.

Doświadczeni, nie starzy!

Dwóm innym graczom zakontraktowanym tego lata przez LKS także – jak Piszczkowi – bliżej już niż dalej do końca całkiem bogatych karier. Blisko 37-letni obrońca Mariusz Magiera trafił do Goczałkowic po latach spędzonych w Bełchatowie, zaś niespełna 34-letni Przemysław Trytko ostatnio strzelał gole dla Gryfa Wejherowo.

– Mówicie, że ściągamy starych? Nie starych, tylko doświadczonych! Będziemy mieć bardzo doświadczony zespół. Z Mariuszem i „Trytkiem” graliśmy wspólnie w Gwarku. Poukładamy to tak, by było dobrze. Młodzież musi mieć się od kogo uczyć. Tak jak Marcin Kozina. Miał obok siebie piłkarzy, którzy coś w życiu przeszli, co pomogło mu wybić się do Tychów. Liczę, że do dobrego klubu trafi też Bartek Marchewka, choć w temacie jego przyszłości na razie jest cisza – przyznaje Damian Baron.

Kozina i Marchewka to dwaj z pięciu zawodników, jacy tego lata opuścili LKS. W drużynie nie ma także Jacka Rączki, Adama Grygiera i Marcina Kubiny. Szukają nowych klubów, ten pierwszy wróci najpewniej do Polonii Łaziska Górne. Jesienią trener Baron i… „naddtrener” Piszczek nie będą mieli także do dyspozycji dwóch defensorów, Michała Szymały i Kamila Łączka, rehabilitujących się po kontuzjach.

Mocniejszy środek

A wracając do listy letnich nabytków, to obok Piszczka, Magiery i Trytki tworzy ją jeszcze Maciej Kazimierowicz. 29-letni defensywny pomocnik miesiąc temu zagrał w wyjściowym składzie Skry Częstochowa w (zwycięskim) finale baraży o I ligę z KKS-em 1925 Kalisz. Po wygaśnięciu kontraktu gracz urodzony w Koszalinie, a mający w CV występy m.in. w Widzewie, zakotwiczył w Goczałkowicach.

– W środku pola mamy Łukasza Hanzela, Marka Jondę, Damiana Furczyka. Chcieliśmy wzmocnić tę pozycję, zwiększyć rywalizację, wpompować trochę świeżej krwi. Wiemy, jak gra Maciek. Potrafi powalczyć i ma przy tym niezłą technikę. Powinien się wkomponować – ocenia trener LKS-u i zapowiada, że tego lata do zespołu dołączy jeszcze jeden młodzieżowiec.
Chętnych na grę u boku Łukasza Piszczka nie brakuje.

– Od dłuższego czasu sporo osób podsyła CV, pyta o możliwość przyjścia na trening. My zawsze mamy swoje plany, nazwiska. Czasami kogoś zaprosimy, ale najczęściej od razu dziękujemy. Kadra jest niemalże zamknięta, nie ma sensu robić komuś nadziei, ściągać niepotrzebnie na zajęcia – zaznacza Damian Baron.

Stawić temu czoło

Powrót do Goczałkowic takiej legendy powinien spowodować, że cały klub wskoczy na wyższe obroty. – Jako sztab zawsze staramy się trzymać wysoki poziom. Do obecności Łukasza chłopaki są przyzwyczajeni, bo często z nami trenował, często z nami był. To żadna nowość; raczej dodatkowy impuls dla tych, którzy dopiero do nas dołączą. Cieszy, że młodzi zawodnicy chcą zwracać na siebie uwagę, pracują nad sobą. Każdy z nich działa nie tylko w klubie, ale też indywidualnie, co powinno wyjść na plus – twierdzi szkoleniowiec LKS-u.

Goczałkowiczanie tego lata zagrają cztery sparingi: już dziś zmierzą się z Unią Turza Śląska, a potem zagrają jeszcze z Ruchem Radzionków, GKS-em Katowice i Unią Dąbrowa Górnicza, by w nowym sezonie sprostać roli… jednego z faworytów III grupy III ligi.

– Powiem tak, jak większość trenerów: w każdym meczu będziemy grać o 3 punkty. W poprzednim sezonie nikt na nas nie stawiał, a jesienią fajnie punktowaliśmy. Wiosna była gorsza, drużyny się na nas poznały. Z rolą faworyta trzeba się będzie zmierzyć. Po to się jednak gra, by stawiać czoło wymaganiom – przyznaje Damian Baron, którego drużyna minione rozgrywki ukończyła na 7. pozycji, będąc najwyżej sklasyfikowanym beniaminkiem.

Na zdjęciu: W minionych rozgrywkach – gdy tylko czas pozwolił – Łukasz Piszczek wspierał swą drużynę zza linii bocznej. Od sierpnia będzie jej bardzo ważną postacią.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

7 ZAWODNIKÓW powyżej „trzydziestki” znajduje się obecnie w kadrze LKS-u Goczałkowice