ŁKS Łódź. Dyrektor ważniejszy od trenera

Kazimierz Moskal myślał już nawet o nowym sezonie, wyczekując na wieści z PZPN o dacie rozpoczęcia rozgrywek 2020/21. Ale „sprawa się rypła”. Nowym trenerem ŁKS-u Łódź został Wojciech Stawowy.

Nikt by się nie zdziwił, gdyby Kazimierza Moskala zwolniono z ŁKS-u jeszcze jesienią albo przed rozpoczęciem zimowych przygotowań. Wtedy jednak słyszeliśmy jednoznaczne zapewnienia, że trener ma absolutne zaufanie władz klubu i może spokojnie pracować, bo „nawet jak spadniemy, to wrócimy do ekstraklasy z Moskalem u steru” – jak kilkakrotnie zapewniał prezes Tomasz Salski.

Za dużo cudzoziemców…

Nawet teraz, pod koniec przerwy spowodowanej epidemią, to Moskal kierował przygotowaniami do wznowienia zajęć, o czym sam mówił. Zastanawiał się, jak podzielić klubową kadrę na przepisowe szóstki, miał kontakt z zawodnikami i śledził, jak trenują indywidualnie w domach. Myślał już nawet o nowym sezonie, wyczekując na wieści z PZPN o dacie rozpoczęcia rozgrywek 2020/21. Ale okazuje się, że tak nam się tylko wydawało, bo nagle okazało się, że dyrektor sportowy jest w klubie jednak ważniejszy od trenera.

Zapowiedzią nadchodzących zmian była wypowiedź Krzysztofa Przytuły dla klubowej strony internetowej. Przytuła, odpowiedzialny wszak w ŁKS za transfery i bardzo aktywny na tym polu, miał pretensje do trenera, że w zespole gra zbyt wielu cudzoziemców. Coś pokręcili – pomyślałem o młodszych kolegach pracujących w klubowym dziale medialnym. Przecież wszyscy wiedzieliśmy o podróżach dyrektora sportowego do Hiszpanii, Portugalii, Szwecji, na Bałkany i chwaliliśmy jego udane zakupy.

Przyglądając się bliżej

Gdyby się jednak bliżej przyjrzeć, to okazałoby się, że Dani Ramireza Przytuła znalazł w Olsztynie, Jewhena Radionowa w Nowym Dworze, Lukasza Bielaka w Górniku Łęczna, a Dragoljuba Srnicia w Śląsku Wrocław. Te udane niewątpliwie udane transfery poszły na jego konto, ale przecież sprowadzenie Samu Corrala, Carlosa Morosa, Guimy czy Pirulo, którzy teraz mieli tworzyć siłę ŁKS – również. „To trener wybiera skład na każdy mecz” – bronił się. Można się domyślać, że dyrektor ingerował też w metody szkoleniowe trenera – jako jego zwierzchnik w pionie szkoleniowym miał prawo, ale dlaczego za brak wyników rozlicza się teraz trenera?

Przeczytaj jeszcze: A stadion rośnie

Po prawie dwóch latach Kazimierz Moskal kończy pracę w ŁKS-ie, w którym dobrze się zapisał i jako szkoleniowiec (brawurowy przeskok przez pierwszą ligę w jednym sezonie) i jako sympatyczny, skromny, życzliwy innym (także tym, co nieraz go w mediach „obsmarowali”) człowiek. Żegnają go szczere życzenia powodzenia w innej pracy i serdeczne podziękowania, a nie machanie białymi chusteczkami, będące symbolem wotum nieufności.

Dwa lata Stawowego

W poniedziałek po południu ŁKS potwierdził nieoficjalną informację, że nowym trenerem ligowej drużyny został – podpisując kontrakt na dwa lata – Wojciech Stawowy, znany przede wszystkim z pracy w Cracovii (choć także w ligowych zespołach Arki, Górnika Łęczna, GKS Katowice, Miedzi i Widzewa), ale i mający w dorobku dwa tytuły mistrza Polski juniorów z drużyną krakowskiej Wisły. Ostatnio przez pięć lat, od spadku Widzewa z I ligi w 2015 roku, był poza piłką seniorską, pracował natomiast jako dyrektor sportowy akademii piłkarskiej Escola Varsovia. Jego asystentem w ŁKS będzie 24-letni Roland Thomas, wychowany w Warszawie Nigeryjczyk z pochodzenia, jeden z jego podwładnych w akademii, w której odpowiadał ostatnio za zespół do lat 15. Z poprzedniej ekipy szkoleniowej odszedł też asystent Moskala, Maciej Musiał, pozostał natomiast drugi asystent Marcin Pogorzała i trener bramkarzy Jacek Janowski. Czy teraz on będzie ważniejszy niż dyrektor Przytuła? Gdy w 2015 roku pracował w Widzewie, Przytuła był jego asystentem.

Jeżeli we wtorek Stawowy pojawi się na zajęciach z zespołem, będzie to oznaczało, że zmiana trenera planowana była wcześniej, bo przecież nowy szkoleniowiec musi być na „liście 50” i przejść okres izolacji. To normalne u nas, sam zainteresowany dowiedział się jako ostatni, że już nie pracuje w klubie.

Po stu latach ŁKS ma więc znów kolejno dwóch trenerów, pochodzących z Krakowa. W 1921 roku Adama Obrubańskiego (związanego z Wisłą) zastąpił Bernard Miller (wcześniej piłkarz Cracovii). Wszystko już było – mawiał rabin Ben Akiba.

Na zdjęciu: Wojciech Stawowy po długich latach znów wszedł na trenerską karuzelę.

Fot. Paweł Andrachiewicz / Pressfocus