ŁKS Łódź. Skok na głęboką wodę

Dawno, dawno temu kalendarz rozgrywek ligowych ustalał zasłużony działacz PZPN Stefan Rogala, jednocześnie etatowy sekretarz Łódzkiego Klubu Sportowego, czyli – w dzisiejszej nomenklaturze – dyrektor klubu, a może nawet prezes zarządu spółki. Terminarz układał oczywiście ręcznie, bez żadnych komputerów i podobnych diabelskich wynalazków, robił to fachowo i miał zaufanie wszystkich klubów, ale zanim otwierał swój zeszyt z „tabelami Bergera”, czyli wzorami zestawu par, pytał trenerów ŁKS, w jakiej kolejności chcieliby grać z poszczególnymi rywalami. Na pewno nie zafundowałby swojemu klubowi takiego terminarza, jaki ŁKS ma w tym sezonie.

Wracający po siedmiu latach do ekstraklasy łodzianie grać będą na początek z całą „Europą”: kolejno z Lechią, Cracovią, Lechem i Piastem, po czym nastąpi „łatwiejszy” mecz z Wisłą w Krakowie i znów spotkanie z Legią. Na pociechę aż cztery z tych sześciu meczów łodzianie zagrają na swoim boisku, a jeżeli w końcu sierpnia ŁKS będzie miał dodatni bilans, to nie tylko może być spokojny o utrzymanie, ale i będzie miał prawo myśleć o miejscu w czołówce ekstraklasy w rozpoczynającym się właśnie sezonie. Oby ten skok na głęboką wodę nie okazał się skokiem „na główkę” do basenu bez wody.

Premierę sezonu uświetni w Łodzi Lechia Gdańsk, zdobywca Pucharu Polski i Superpucharu, zespół szykujący się do startu w Lidze Europy. ŁKS przystępuje do tego meczu z respektem, ale bez strachu, bo mecze kontrolne pokazały, że drużyna jest gotowa do gry. Nie chodzi tylko o efektownie wygrane sparringi z innymi zespołami z ekstraklasy. Wiosną ŁKS grał bardzo dobrze w I lidze, a teraz do gry przystępuje niemal ten sam zespół, z kosmetycznymi wręcz zmianami, bo nie wiadomo jeszcze przecież, czy rzeczywiście wzmocnieniami.

Kadra jest wyrównana, a konkurencja o miejsce w składzie duża – na razie wypadli z niego Wojciech Łuczak oraz nowi Pirulo i Guima, którzy leczą urazy. Kibice ŁKS liczą, że pociągną ich zespół także w ekstraklasie dwaj wyróżniający się piłkarze w I lidze: Dani Ramirez, uznany za najlepszego I-ligowca w minionym sezonie oraz wychowanek klubu Jan Sobociński, z kolei „odkrycie roku” w I lidze i nie tylko, bo był on wszak jednym z niewielu piłkarzy reprezentacji do lat 20, którzy wyróżniali się w mistrzostwach świata.

Aż 14 piłkarzy z ligowej kadry czeka na debiut w ekstraklasie – nie tylko wspomniani Ramirez i Sobociński, ale także na przykład cała linia defensywna (oprócz Sobocińskiego także Rozmus, Juraszek, Rozwandowicz, Bogusz i Grzesik) oraz Pyrdoł, Radionow, Ratajczyk i Trąbka.

Są dwa przypadki szczególne: wychowanek ŁKS i kapitan drużyny, bramkarz Michał Kołba, który debiutował jeszcze przed bankructwem klubu i ma już na koncie 159 występów w pierwszej drużynie w meczach od trzeciej ligi do pierwszej („Pamiętam, że ostatni mecz z Lechia oglądałem z trybun” – wspomina oraz Maciej Wolski, który w Gdańsku i w Lechii spędził dwa i pół sezonu, ale debiutu w ekstraklasie się nie doczekał.

ŁKS kończy „ciszę medialną”

Jedynym zawodnikiem ŁKS, którego nie zaskoczą zielone barwy koszulek Lechii, jest Rafał Kujawa, najstarszy stażem piłkarz drużyny. Debiutował on w 2007 roku i już w pierwszym sezonie grał dwukrotnie przeciwko Lechii, strzelając nawet gola. Grał też i trzeci raz – w meczu o Puchar Polski w 2010 roku. Po raz ostatni ŁKS spotkał się z Lechią w sezonie 2011/12, ale z tych meczów w jednej i drugiej drużynie nie ma już nikogo (Kujawa nie grał wtedy w ŁKS).

Skoro o historii łódzko-gdańskich meczów mowa, to zauważyć trzeba, że publikowane tu i ówdzie zestawienia tych pojedynków są błędne, bo nie zawierają meczów w skróconym sezonie 1962. ŁKS grał wówczas z Lechią o miejsca 9-10 i te właśnie spotkania, rozgrywane w środku wakacji i nawet przez zainteresowane kluby traktowane niemal jako sparringi, umknęły wielu dokumentalistom, bo… nie było o nich wzmianki w niektórych gazetach.

Tak więc nie 34, a 36 razy grały ze sobą oba zespoły w ekstraklasie (bilans 12-14-10 dla ŁKS) oraz jeszcze czterokrotnie (2-0-2) na drugim poziomie ligowym. Najczęściej padał – jak widać – remis. Listę zamykają dwa bezbramkowe remisy. W tej sytuacji kolejne 0:0 byłoby stanowczo nie na miejscu.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ