LM siatkarzy. Zagrajcie tak jeszcze raz!

Jastrzębski Węgiel walczy o najlepszą czwórkę Ligi Mistrzów. Rywalem niezmiennie mocne Cucine Lube.


Wygranie dwóch setów wystarczy Jastrzębskiemu Węglowi do tego, by awansować do półfinału Ligi Mistrzów. Wszystko dzięki temu, że w pierwszym spotkaniu we Włoszech mistrz Polski pokonał Cucine Lube Civitanova 3:0. „Pomarańczowi” zagrali wówczas kapitalne spotkanie, ale nie ma wątpliwości, że być dziś cieszyć się z awansu do najlepszej czwórki Europy, trzeba zagrać przynajmniej tak samo, o ile nie jeszcze lepiej.

Włoska ekipa, to wciąż znakomity zespół. Z m.in. Luciano De Cecco na rozegraniu, Robelandym Simonem na środku bloku i Ricardo Lucarellim na przyjęciu. Podopieczni Gianlorenzo Blenginiego na pewno zagrają w Jastrzębiu-Zdroju podrażnieni. Co zresztą zdążyli już pokazać. Tuż po meczu z JW rozegrali ligowe spotkanie w Weronie. Pierwszą odsłonę wygrali do 14, a cały mecz 3:1.

Trener Andrea Gardini nie będzie mógł w dzisiejszym spotkaniu skorzystać z Jurija Gładyra, który jest kontuzjowany i nie zagra jeszcze przez ok. 2 tygodnie. Przeciwko Cucine Lube nie wystąpi również Arpad Baroti. Przypomnijmny, że Węgier został zakontraktowany przez „pomarańczowych” wobec kontuzji Stephena Boyera.

Francuz wrócił już jednak do pełni sprawności i dlatego umowa z Barotim została rozwiązana za porozumieniem strom. Węgier, choć grał niewiele, przyznał, że czuł się w Jastrzębiu-Zdroju bardzo dobrze. A kontrakt zdecydował się rozwiązać dlatego, że przy trzech atakujących nie ma w zasadzie żadnych szans na grę. A zależy mu na tym, by w tym sezonie jeszcze nieco pograć.

Ważną informacją dla trenera Gardiniego jest to, że w pełni sił jest już Trevor Clevenot. Przypomnijmy, że przed pierwszym meczem z włoskim rywalem zawodnik z Francji został – dosłownie – postawiony na nogi przez klubowego fizjoterapeutę, bo miał kłopoty z plecami. Dlatego też w meczu przeciwko Olsztynowi grał tylko w ostatnim secie.

– Teraz już jest wszystko w porządku. Jestem po kilku wizytach lekarskich, więc jest perfekcyjnie. Zastosowaliśmy dobrą terapię i czuję się zdrowy – powiedział przyjmujący Jastrzębskiego Węgla, który – jak wszyscy – spodziewa się trudnej przeprawy.

– Z pewnością to będzie mega ciężki mecz dla nas. Lube to potężny rywal. Czeka nas wielki bój. Rywale będą mocno naciskać zagrywką, więc musimy się przygotować na walkę w przyjęciu i mądrą grę, tak jak w pierwszym meczu. Ale to już będzie zupełnie nowa historia. Miejmy nadzieję, że to będzie siatkarska uczta – wyraził nadzieję Trevor Clevenot.

Jastrzębski Węgiel stoi przed szansą na trzeci w historii awans do najlepszej czwórki LM. Poprzednio były to turnieje final four. W 2010 roku w Bolzano, a także w 2014 roku w Ankarze. Teraz w półfinale czeka już ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.


Na zdjęciu: Jastrzębianie doskonale wiedzą, że muszą zagrać tak samo, albo jeszcze lepiej niż we Włoszech, jeżeli chcą zagrać w półfinale Ligi Mistrzów.

Fot. PressFocus


Rozmowa z Janem Hadravą, atakującym Jastrzębskiego Węgla

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus
Mam zaufanie Bena

Ciężko jest się przestawić z rozgrywek Ligi Mistrzów na PlusLigę i odwrotnie?

Jan HADRAVA: – Mecz z Olsztynem nie był łatwy, ale my o tym wiedzieliśmy. W PlusLidze nikt nie daje nikomu punktów za darmo. Na pewno musimy w meczu z Lube zagrać dużo lepiej, aniżeli w ostatnim spotkaniu. Indykpol sprawił nam sporo problemów, ale najważniejsze, że zdobyliśmy trzy punkty. Przede wszystkim dlatego, bo w środę czeka nas jeszcze trudniejsze zadanie. Mam nadzieję, że będziemy dobrze grali. Na pewno nie mieliśmy zbyt wiele czasu na odpoczynek. Najpierw daleki wyjazd, później mecz z Olsztynem, a teraz ponownie Lube. Taki to już jest moment sezonu, że te spotkania się nawarstwiają. Musimy być na to przygotowani.

Jaka jest recepta na kolejne zwycięstwo z Cucine Lube?

Jan HADRAVA: – Trzeba zwrócić uwagę na to, że Lube jest zespołem, który potrafi grać, kiedy jest pod presją. To właśnie w taki sposób budowany zespół. Tworzony na trudne mecze i do walki o najwyższe cele na każdym froncie. To, że przegrali z nami 0:3 nie jest dla nich jakoś bardzo istotne. Nigdy się nie poddają. Dlatego my musimy grać bez błędów, a przede wszystkim zespołowo.

Myślicie o tym, by wygrać dwa sety, co zapewni półfinał LM?

Jan HADRAVA: – Ktoś liczy, że wystarczy nam wygranie dwóch setów. Absoutnie nie możemy do tego tak podchodzić. Zagrajmy jak najlepiej i zobaczymy, do czego nas to zaprowadzi. Czy to Lube, czy Olsztyn, czy inny zespół, to zawsze tak należy do tego podchodzić. Jeżeli wydarzy się coś złego, stracimy pewność siebie, to skończy się to źle. Ciągle musimy próbować grać naszą, jednakową grę. Czasami przeciwnik może być lepszy.

Chyba dobrze, że trzy mecze z rzędu, czyli Olsztyn, Lube i Cuprum Lubin to spotkania domowe?

Jan HADRAVA: – To jest dla nas bardzo ważne, że w najbliższym czasie nie musimy się ruszać z Jastrzębia-Zdroju. Dopiero za jakiś czas, pod koniec miesiąca, czeka nas podróż do Radomia. Chcemy wykorzystać atut własnej hali.

Czy wychodzi pan na starcie Ligi Mistrzów, czy też na Plus Ligi, to widać, że forma jest. Za dwa ostatnie mecze zdobył pan tytuł MVP.

Jan HADRAVA: – We Włoszech miałem trochę gorszy początek meczu. Z Katowicami również nie zagrałem idealnie. Nie jest tak, że zawsze gram dobrze. Mam zaufanie rozgrywającego i się z tego cieszę. Z Benem Toniuttim gra mi się bardzo dobrze i myślę, że jemu ze mną też. Jesteśmy drużyną. Jak mi nie idzie, to jest na ławce Stephene Boyer, a do niedawna był Arpad Baroti. Mamy mocny zespół, a naszą siłą jest ławka.

Niedaleko waszej hali jest lodowisko hokejowe, a pan jest Czechem. Śledzi pan to, co dzieje się „za płotem”?

Jan HADRAVA: – Na początku śledziłem, teraz mam trochę mniej czasu. Chciałem też wybrać się na mecz do Trzyńca, bo to mistrz Czech i mocny zespół, ale niestety w tym sezonie może wejść na mecz tylko na karnet. Bardzo tego żałuję. Może uda się wybrać do Witkowic? Tym bardziej, że zaczęły się już play offy. Jestem kibem hokeja, bo kto w Czechach nie jest? Po igrzyskach w Pekinie byłem bardzo zawiedziony, ale niestety spodziewałem się, że tak to się może skończyć. To nie był taki zespół, jakie mieliśmy wcześniej. Zabrakło nam zawodników NHL. Nikt ich nie miał, ale myślę, że nasz zespół bardzo na tym stracił.