LN siatkarzy. Wielka gra o podium

Trener Vital Heynen ułożył plan, skrzętnie go przestrzegał i stworzył olimpijską drużynę. Oby na medal!


Wszyscy przed turniejem Ligi Narodów, rozgrywanym pod „kloszem” w Rimini, mocno narzekali na niegodności, z jakimi przyjdzie im się borykać. Tymczasem pod względem organizacyjnym, jak i sportowym trudno było wybrzydzać. Ekipy były „skoszarowane” i odpadły im uciążliwe podróże ze zmianą stref czasowych. Ten czas można było wykorzystać na trening bądź regenerację sił. Nie wszyscy mieli taki luksus.

W tym gronie znalazł się trener biało-czerwonych Vital Heynen, który w każdym meczu mógł sobie pozwolić na rotację składem. Niemniej końcowy efekt na pewno może zadowolić kibiców, wszak ich ulubieńcy odnieśli 12 zwycięstw i ostatecznie zajęli 2. miejsce, ustępując jedynie Brazylijczykom. Belgijski szkoleniowiec zarzekał się na wszystkie świętości, że ta impreza nie jest celem samym w sobie.

Naszym zdaniem była to jednak zwykła „ściema”, gdyż nikt nie lubi przegrywać, a trener Heynen w szczególności, bo wówczas popada w sportową depresję. W sobotę ze Słowenią rozpoczyna się gra o podium LN i wówczas zagramy już w „olimpijskim” składzie.

Kapitańska kuratela

Polscy siatkarze w Rimini ponieśli 3 porażki, ale jakże wymowne. Biało-czerwoni na początku turnieju (3. mecz) ulegli Słowenii 1:3, potem w 9. potyczce – Brazylii 0:3 i na zakończenie Francji 2:3. Polska właśnie z tymi drużynami tworzy Final Four i teraz ma znakomitą okazję do rewanżu oraz na wdrapanie się na szczyt tych prestiżowych rozgrywek.

Powoli się stawało nudne, gdy każdą relację rozpoczynaliśmy od raportu personalnego. Kogo trener Heynen desygnował na boisko i z uporem maniaka trzymał go na boisku, choć często prosiło o zmiany, bo jeden lub drugi zawodnik knocił ile wlezie. A Belg ze stoickim spokojem obserwował poczynania siatkarzy.

Przeanalizowaliśmy skład biało-czerwonych w tych trzech wspomnianych potyczkach. Porażki wiązały się z Michałem Kubiakiem, któremu – jako kapitanowi – przyszło je firmować. Kubiak z początku i z końca turnieju to dwaj różni siatkarze. Spotkanie ze Słowenią było dla niego drogą przez mękę. Nie radził sobie w żadnym elemencie i w czasie przerw z ulgą siadał na krześle. Z Brazylią prezentował się znacznie lepiej, zaś z Francją był naszym najlepszym przyjmującym, a i w ataku utrzymał wysoki poziom.

Układanie puzzli

Belgijski szkoleniowiec solidnie układał personalne puzzle, bo sam chciał się przekonać co do wartości poszczególnych zawodników oraz jak funkcjonują w określonych ustawieniach na parkiecie. Kubiak we wspomnianych meczach grał najpierw z Aleksandrem Śliwką (Fornal wchodził na zmiany), później z Kamilem Semeniukiem i na końcu z Wilfredo Leonem. Czy w tej sytuacji można się dziwić, że „olimpijski” skład przyjmujących jest właśnie taki, a nie inny!

Kapitan biało-czerwonych w układance Heynena był i jest najważniejszy! Na pozycji atakującego ze Słowenią i Brazylią rozpoczynał Łukasz Kaczmarek, a jego zmiennikiem był Maciej Muzaj, który tego turnieju nie zaliczy do udanych. Z Francją ten pierwszy był już tylko zmiennikiem Bartosza Kurka, który w naszym zespole jest niewątpliwie „strzelbą” nr 1, co zresztą w kilku meczach udowodnił, choć jego gra również falowała. Jednak Kaczmarek, jako zmiennik, daje większe poczucie stabilności w grze niż dość chimeryczny Muzaj.

Podobnie było ze środkowymi, choć początkowo Piotr Nowakowski zmagał się z kontuzją. Niemniej na lidera grupy wyrósł Mateusz Bieniek – pewniak w zagrywce (15 asów) oraz w bloku (19 pkt), który również dobrze sobie radzi w ataku. Podobnie jak Jakub Kochanowski, niemal zawsze dający gwarancję jakości.

Sfałszowane” statystyki

Podczas prestiżowych imprez od czasu do czasu warto zajrzeć do statystyk, bo naprawdę wiele mówią. Tym razem jednak są one „sfałszowane”, bo nie odzwierciedlają do końca siły zespołów oraz poszczególnych zawodników. W tych zestawieniach na próżno – poza jednym – szukać biało-czerwonych, acz trudno się dziwić, skoro występowaliśmy w różnych zestawieniach.

Wśród najlepiej punktujących oraz zagrywających liderem jest kapitan Holandii Nimir Abdel-Nazir (264 pkt i 36 asów), zaś Leon – najlepszy z naszych – zgromadził 106 „oczek” i zajmuje odległą pozycję. W zagrywce natomiast uplasował się tuż za Holendrem , gromadząc 29 asów. Na czele blokujących są dwaj Serbowie, Marko Podraszczanin i Peter Krsmanović, mający 44 i 32 pkt; Bieniek ma 19, a Nowakowski 17.

Lista zawiedzionych tegoroczną Ligą Narodów jest dość spora. Na pewno więcej sobie obiecywały reprezentacje Serbii i Rosji, które do końca walczyły o „4”. Serbowie wygrywali ze Słowenią oraz Francją, ale nie ustrzegli się wpadek. Ostatnią z nich zaliczyli na zakończenie, przegrywając z Kanadą 2:3. Rosjanie zwyciężyli Serbów oraz Brazylię, ale przegrywali z pozostałymi zespołami z czołówki. Ponadto ulegli po tie-breaku Japończykom i ta porażka odbija im się czkawką.

Doborowy kwartet przygotowuje się do ostatecznego rozdania i ciekawi jesteśmy, kto ten maraton najlepiej wytrzymał. Każdy z tej „4” ma szansę wdrapać się na najwyższy stopień podium, ale równie dobrze znaleźć się poza nim.


Final Four

wszystkie mecze w Rimini

Sobota, 26 czerwca

Brazylia – Francja (11.30)

Polska – Słowenia (15.00)

Niedziela, 27 czerwca

Mecz o 3. miejsce (11.30)

Finał (15.00)


Na zdjęciu: Kamil Semeniuk (w środku) przebojem zdobył miejsce w reprezentacji olimpijskiej. Mateusz Bieniek (z prawej) jest w niej pewniakiem, zaś libero Damian Wojtaszek jeszcze o nią walczy.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus