Łochowska: Lecę dać z siebie wszystko

Od pani ostatniego międzynarodowego startu minęło pięć miesięcy. Śnią się jeszcze pani mistrzostwa świata w Aszchabadzie?
Joanna ŁOCHOWSKA: – Już dawno o nich zapomniałam. Odebrałam je jako kolejne sportowe doświadczenie. To, na co miałam wpływ – zrobiłam, a to, na co nie miałam wpływu – zaakceptowałam i na treningach staram się poprawić pewne elementy, by sytuacja z Turkmenistanu już się nie powtórzyła.

Przypomnijmy, że tam uwzięli się na panią sędziowie, uznając, że podejścia do 90 kg w rwaniu oraz 111 kg w podrzucie były nieprawidłowe i w efekcie w kategorii 55 kg – z wynikiem 196 kg (88+108) – zajęła pani 19. miejsce.
Joanna ŁOCHOWSKA: – Decyzje arbitrów były kontrowersyjne, bo jeden uznał, że wszystko było w porządku, a dwóch dopatrzyło się technicznych uchybień. Takie jest prawo tej dyscypliny i w takim wypadku nic więcej nie można zrobić. Cały start obejrzałam spokojnie w domu i zdania nie zmieniłam. Tamte próby były do zaliczenia i czuję się tak, jakbym w dwuboju uzyskała 201 kg. Życie jednak musi iść dalej, trzeba sobie wyznaczać kolejne cele.

Mamy kwiecień, a pani w tym roku zaprezentowała się tylko raz. Myślę o lutowych zawodach I rundy drużynowych mistrzostw Polski, na których uzyskała pani 190 kg (83+107). Można było więcej?
Joanna ŁOCHOWSKA: – Tak, ale nie było takiej potrzeby. Do tego startu podeszłam spokojnie, bez szarżowania. Było to przetarcie z pomostem w celu zebrania jak największej ilości punktów dla klubu.

Dla nowego klubu…
Joanna ŁOCHOWSKA: – Zgadza się. Z końcem zeszłego roku pożegnałam się z rodzinną Zieloną Górą i przeszłam do Budowlanych Opole. Zostałam przyjęta bardzo życzliwie, szybko złapałam kontakt z trenerem Ryszardem Szewczykiem, dobrze nam się współpracuje. Szczególnej aklimatyzacji nie musiałam przechodzić, bo z klubowymi kolegami znam się z kadrowych zgrupowań. Klub zapewnił mi mieszkanie i od stycznia – z wyjątkiem dni spędzanych na obozach reprezentacji – częściej bywam w Opolu niż w domu. Długo się zastanawiałam nad zmianą klubu, ale w końcu przyszedł moment na podjęcie decyzji. Przystałam na propozycję Budowlanych, zyskując spokój, bezpieczeństwo finansowe, komfort w treningu i w przygotowaniach do igrzysk w Tokio.

Jak się pani pracuje z legendą, bo tak w środowisku ciężarowym określany jest Ryszard Szewczyk?
Joanna ŁOCHOWSKA: – Jest to trener konkretny, co mi się bardzo podoba. Szybko doszliśmy do porozumienia, sporo mogę się przy nim nauczyć. Nawet teraz – gdy jestem na zgrupowaniu kadry – mamy ze sobą ciągły kontakt. Myśl szkoleniowa trenera Szewczyka stale mi towarzyszy.

W sobotę w gruzińskim Batumi rozpoczynają się mistrzostwa Europy. Start kategorii 55 kg z pani udziałem zaplanowano na niedzielne popołudnie. Na co panią stać?
Joanna ŁOCHOWSKA: – Zwykle przed zawodami nie lubię się wychylać, ale zawsze walczę o najwyższe cele. Chcę ustanowić rekordy życiowe, co powinno mi zapewnić miejsce na podium. Jestem bardzo dobrze przygotowana, zdrowie dopisuje, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by to wszystko maksymalnie wykorzystać.

Rywalizacja może być zacięta. Uzyskanie 200 kg poza panią deklarowały jeszcze trzy zawodniczki…
Joanna ŁOCHOWSKA: – Wiem o tym, choć w listę startową za bardzo się nie zagłębiałam. To zadanie trenera Antoniego Czerniaka, który ustala taktykę. Ja skupiam się na treningu. Rywalki są mi jednak znane, bo już miałyśmy okazję spotkać się na pomoście.

Na wspomnianych mistrzostwach świata szkoleniowiec reprezentacji prognozował, iż uzyska pani 213 kg, a tym razem zakłada zaledwie 200 kg. Nie jest pewny pani dyspozycji?
Joanna ŁOCHOWSKA: – To nie tak! Na mistrzostwach świata poziom jest wyższy, więc zgłaszane rezultaty też takie bywają. Często są wyśrubowane i wręcz nierealne. Celem zawyżania ciężarów jest możliwość startu w finale, w tak zwanej grupie A, w której występuje ścisła czołówka 8-10 zawodniczek. Dzięki temu istnieje możliwość walki o najwyższe cele. Ma się wiedzę o rezultatach uzyskanych w grupie B i robi się wszystko, by uzyskać lepsze. Natomiast na mistrzostwach Europy poziom jest niższy i bardziej wyrównany, stąd – by znaleźć się w grupie A – nie ma potrzeby zawyżania wyników.

Od ilu kilogramów planuje pani zaczynać rywalizację?
Joanna ŁOCHOWSKA: – Tego jeszcze dokładnie nie wiem, ale zrobię wszystko, by finalnie uzyskać więcej niż 200 kg. To będzie oznaczać rekord życiowy i przekroczenie pewnej bariery, którą do tej pory pokonałam jedynie na treningu. Wiem, że jestem w stanie tego dokonać.

Była pani kiedyś w Gruzji?
Joanna ŁOCHOWSKA: – Tak. W 2015 roku mistrzostwa Europy odbyły się w Tbilisi. Startowałam wówczas w kategorii 58 kg i poszło mi średnio, zajęłam 5. miejsce.

Trzy kolejne czempionaty Starego Kontynentu w pani wykonaniu były już jednak medalowe. Do dwóch złotych i brązowego krążka pasowałoby dorzucić kolejny…
Joanna ŁOCHOWSKA: – Planuję go zdobyć i poprawić moją pozycję w rankingu olimpijskim. Trzeba bowiem pamiętać, że w Batumi toczyć się będzie rywalizacja o miejsca na igrzyska. Każdy zaliczony ciężar będzie przeliczany na punkty, więc te zawody mają olbrzymie znaczenie. Każde podejście będzie podwójnie ważne. Pozostaje zatem dociągnąć przygotowania do końca, chwilę odetchnąć i złapać świeżość przed startem.

Po raz drugi na międzynarodowej arenie wystąpi pani pod „skrzydłami” indywidualnego sponsora…
Joanna ŁOCHOWSKA: – Od września zeszłego roku wspiera mnie Grupa Energa, za co jestem bardzo wdzięczna. Być w takim teamie to duży komfort i spokój. Wszystko funkcjonuje profesjonalnie. Pozostaję w stałym kontakcie z koordynatorką sportowców, którzy również dostąpili tego zaszczytu. Szefowie firmy śledzą moje poczynania, znają plany startowe, więc tym bardziej mi zależy na udanych występach, by móc się odwdzięczyć za pomoc i zaufanie, jakim mnie obdarzyli.

 

Na zdjęciu: Na rozpoczynających się w sobotę mistrzostwach Europy Joanna Łochowska planuje ustanowić rekordy życiowe.