Lodowaty prysznic

Bez owijania w bawełnę – w sobotę GKS Jastrzębie na własnym boisku skompromitował się w meczu z Wisłą Puławy, a rozmiary wygranej gości były najniższym wymiarem kary dla ich rywali.


To nie był przypadek, że w dwóch wcześniejszych potyczkach ligowych – z Lechem II Poznań i Olimpią Elbląg – GKS Jastrzębie nie tylko nie zdobył choćby punktu, ale nie „splamił się” zdobyciem gola. Do brutalnej weryfikacji aktualnej formy podopiecznych trenera Grzegorza Kurdziela doszło w sobotę, gdy na Stadionie Miejskim przy ulicy Harcerskiej w Jastrzębiu Zdroju zjawiła się Wisła Puławy. Nieporadność defensywy gospodarzy była porażająca i jastrzębianie powinni się cieszyć, że stracili tylko cztery gole. Garstka kibiców (najniższa frekwencja w rundzie jesiennej) nie siliła się nawet na to, by dopingować swój zespół, o podziękowaniach za grę i walkę nie wspominając.

Goście gros akcji zaczepnych przeprowadzali swoją lewą flanką, nie tylko dlatego, że znakomicie dysponowany był Mateusz Klichowicz, który na swojej stronie boiska wybudował autostradę do bramki przeciwnika. Wyszło czarno na białym, że Bartosz Boruń nie ma smykałki do gry na prawej obronie, nie sprawdził się też jako wahadłowy. Przyzwoicie wychodziły mu tylko stałe fragmenty gry, konkretnie rzuty rożne.

Już w 2 minucie spotkania Klichowicz w dogodnej sytuacji chybił celu. Gdy w 5 minucie Dominik Kulawiak trafił w poprzeczkę, wydawało się, że kibice będą świadkami zaciętego i wyrównanego widowiska. Nic z tych rzeczy, w przekroju ponad 90 minut były to tak naprawdę zmagania gołej dupy z batem .

Wynik otworzył w 14 minucie Marcin Ryszka, nawiasem mówiąc wychowanek Szkółki Piłkarskiej MOSiR Jastrzębie, który popisał się skuteczną dobitką strzału Dawida Retlewskiego, po którym Grzegorz Drazik „wypluł” piłkę. Bramkarz GKS-u chwilę później obronił groźny strzał kapitana Wisły Krystiana Putona, lecz w 16 minucie był bezradny, gdy piłkę do siatki skierował w ogromnym zamieszaniu stoper gości, Łukasz Wiech.

Kilka minut po przerwie gospodarze zostali „pozamiatani”. Akcję lewą flanką przeprowadził Klichowicz, wyłożył piłkę jak na tacy Mateuszowi Kaczmarkowi, a strzał wypożyczonego z Miedzi Legnica młodzieżowca był w tej sytuacji formalnością. Jastrzębianie próbowali zdobyć choćby honorowego gola, ale próby Dariusza Kamińskiego były nieudane. W doliczonym czasie gry (92 min) Portugalczyk Ednilson Furtado trafił piłką w poprzeczkę bramki rywali. Jastrzębianie zapewne myśleli, że niebezpieczeństwo minęło, ale z błędu wyprowadził ich kolejny rezerwowy Damian Kołtański, ustalając wynik meczu.


GKS Jastrzębie – Wisła Puławy 0:4 (0:2)

0:1 – Ryszka, 14 min, 0:2 – Wiech, 16 min, 0:3 – Kaczmarek, 51 min, 0:4 – Kołtański, 90+3 min.

JASTRZĘBIE: Drazik – Boruń, Słodowy, Zacharczenko, Kulawiak (85. Klimkiewicz) Kamiński, Wybraniec (46. Szkudlarek), Lech, Szymczak (58. Gołuch), Mucha – Stanclik. Trener Grzegorz KURDZIEL.

WISŁA: Zieliński – Cheba, Wiech, Majewski (84. Gvozdenović), Banach – Kaczmarek (81. Kołtański), Skałecki, Ryszka (61. Kona), Puton (81. Papikjan, Klichowicz (84. Furtado) – Retlewski. Trener Mariusz PAWLAK.

Sędziował Szymon Lizak (Poznań). Widzów 364. Żółte kartki: Kulawiak, Zacharczenko.
Piłkarz meczu Mateusz KLICHOWICZ.


Na zdjęciu: Piłkarze GKS-u Jastrzębie (z prawej Daniel Szymczak) byli tylko bladym tłem dla przeciwników z Puław.

Fot. gksjastrzebie.com/Arkadiusz Kogut.