Lokomotywa bez pary
Nie inaczej było przed inauguracją bieżących rozgrywek, ale na razie „Kolejorz” nie zawraca sobie głowy europejskimi salonami, lecz walką o awans do tzw. grupy mistrzowskiej.
Wbrew pozorom nie będzie to bułka z masłem, ponieważ w tej chwili zespół ze stolicy Wielkopolski jest „pod kreską”. Drużyna Dariusza Żurawia nie potrafiła wygrać żadnego z ostatnich czterech meczów ligowych, dopisując do swojego konta tylko dwa punkty. Po raz ostatni piłkarze Lecha cieszyli się z wygranej 5 października, gdy rozgromili przeżywającą kryzys Wisłę Kraków.
Nadzieją dla ekipy z Bułgarskiej był mecz z jednym z ligowych outsiderów, Koroną Kielce. Jak trafnie zauważył szkoleniowiec „Kolejorza” Dariusz Żuraw „kibice przychodzą oglądać widowisko, przychodzą oglądać zwycięski zespół, a my tylko momentami graliśmy nieźle. W następnych meczach nasza gra musi być lepsza, bo tylko to i zwycięstwa mogą sprawić, że kibice wrócą na stadion”. W meczu z Koroną kibice wrócili na trybuny (mecz obejrzało 22179 widzów), ale piłkarze Lecha znowu sprawili im zawód. Sympatycy futbolu na stadionie przy ulicy Bułgarskiej nie zobaczyli ani jednego gola, chociaż trener Żuraw próbował usprawiedliwić swoich podopiecznych. – Nie widzę kłopotu w samej grze, ale wyłącznie w skuteczności. Atakowaliśmy przez cały czas, brakowało nam tylko wykończenia – powiedział. I właśnie tu jest pies pogrzebany.
Pewnie kilka innych zespołów przyjęłoby z pocałowaniem ręki 20 punktów zdobytych w 15 kolejkach, lecz taki dorobek nie zaspokaja ambicji i możliwości „Kolejorza”. Tym bardziej, gdy w składzie ma się takiego snajpera wyborowego jak Duńczyk Christian Gytkjaer (8 goli w ekstraklasie i trzy w Pucharze Polski). Na razie poznańska lokomotywa jest bez pary. Kiedy ktoś dołoży drewna pod wygasłe palenisko?