Kapitan GKS-u nie kryje zadowolenia. „5:0? Nawet to mogłoby być za mało”

Po zdobytej bramce wyściskał się pan z trenerem Ryszardem Tarasiewiczem. Miało to coś zamanifestować?
Łukasz GRZESZCZYK: Nie, nic szczególnego. Tak się po prostu ułożyło, podbiegłem do ławki… Mamy dobrą atmosferę, dobry kontakt z trenerem. Spontaniczna sytuacja, żadna manifestacja.

Na co dzień goli takiej urody się nie zdobywa?
Łukasz GRZESZCZYK: Fajnie jest strzelać nawet do pustej bramki. A mój gol… Miło ogląda się z perspektywy boiska, jak piłka po takim uderzeniu wpada do siatki.

Ile mogło być do przerwy?
Łukasz GRZESZCZYK: Gdyby było 5:0, to nie wiem, czy by nie było za mało. Nie wiem, czy kiedykolwiek stworzyliśmy tyle sytuacji. Może przesadzę, ale tak wielu okazji, co w pierwszej połowie, chyba nie wypracowaliśmy na swoim stadionie przez całą rundę jesienną.

Kleiło się to wyjątkowo.
Łukasz GRZESZCZYK: Może dlatego, że Bytovia zostawiła nam strasznie dużo miejsca w środku pola. Dzięki temu ja z pozycji nr 10 miałem więcej swobody – i zarazem cała nasza ofensywa. Miło się to zazębiało. Czułem z boiska, że za każdym razem – czy to przy „piętce”, czy na jeden kontakt – zawsze był ktoś obok do odegrania.

W drugiej połowie Bytovia się pozbierała?
Łukasz GRZESZCZYK: Trudno powiedzieć. Gdy ma się wynik i drużyna przeciwna przegrywa, musi atakować, to mecz zawsze trochę się zmienia. Najważniejsze, że wygraliśmy. Może w drugiej połowie nie stworzyliśmy już wielu sytuacji, ale dowieźliśmy zwycięstwo. Nikt nie będzie za chwilę patrzył, czy było 1:0 czy 3:0. Najważniejsze są dopisane trzy punkty. W tabeli jest coraz bezpieczniej.

Pod szatnią dobrego występu pogratulował Carlos Gullit Pena. Meksykanin na treningach daje radę?
Łukasz GRZESZCZYK: Musi trochę popracować fizycznie, a wtedy będzie można powiedzieć coś więcej. Na razie nie chcę oceniać. Sam wiem, jak to jest, gdy ktoś nie przepracuje okresu przygotowawczego, nie zadba o siebie. Jakimkolwiek by był piłkarzem, to nic na boisku wtedy nie zrobi.

Macie ponad tydzień na przygotowania do spotkania z Podbeskidziem.
Łukasz GRZESZCZYK: To dla nas handicap. Jeszcze lepiej byłoby grać nie w niedzielę, a już sobotę. Odpoczniemy sobie, odbędziemy cały cykl przygotowań, a Podbeskidzie będzie miało w nogach 90 minut środowego meczu z Puszczą.

 

Łukasz Grzeszczyk po meczu z Bytovią
Tyszanie (z prawej Łukasz Grzeszczyk) nieraz urwali się w sobotę defensorom Bytovii.
Fot. Michał Chwieduk/400mm