Łukasz Hanzel: Miło spojrzeć w tabelę

Rozmowa z Łukaszem Hanzelem, kapitanem LKS-u Goczałkowice.


No to co? Wypada chyba pogratulować liderowi III-ligowej tabeli świetnych wyników!
Łukasz HANZEL: – Dzięki za gratulacje. Gdy latem przyszedł do nas Łukasz Piszczek – do tego Mariusz Magiera, Przemek Trytko czy kilku młodych, ciekawych zawodników – to liczyliśmy, że czołówka będzie w naszym zasięgu. Od dwóch, trzech lat nasza kadra jest ustabilizowana, gramy w podobnym stylu, ustawieniu. Zgranie jest naszym atutem. W każdej formacji posiadamy doświadczonych zawodników, którzy fajnie uzupełniają się z młodymi. Na razie jest dobrze.

Na boisku straciliście tylko dwie bramki. W tabeli – ledwie jedną, co jest pokłosiem walkowera ze Ślęzą Wrocław.
Łukasz HANZEL: – Bardzo mało tracimy i doskonale o tym wiemy. Chcemy to trzymać jak najdłużej, bo wiadomo, że od obrony wszystko się zaczyna. Gdy nie tracisz goli – jest większa szansa na wygraną, a z przodu mamy tak wiele jakości, że zawsze stworzymy jakąś sytuację. Dlatego defensywa to jest klucz. W porównaniu do poprzedniego sezonu pozmieniało się. Przeciwnicy mają problem, by coś pod naszą bramką wykreować.

W jak dużym stopniu to zasługa Łukasza Piszczka?
– Niby jeden gracz nie zawróci kijem rzeki, ale Łukasz daje wielką pewność nam wszystkim. Szczególnie zawodnikom z najbliższego otoczenia – linii obrony, bramkarzowi. Widać, że jest świetnie przygotowany fizycznie. Nie ma możliwości, by ktoś go przegonił. Wygrywa wszystkie „głowy”, no i dużo podpowiada. Mamy sporo doświadczonych zawodników, dlatego na boisku zawsze jest u nas głośno, ale o to przecież chodzi.

Gdzie w tym sezonie pojadą Goczałkowice – tam jest święto. To dla was dodatkowa trudność?
Łukasz HANZEL: – Zanim Łukasz w Gorzowie Wielkopolskim wszedł do szatni, minęła ponad godzina. Poszedł pod trybunę, chyba nikomu nie odmówił zdjęcia, a na mecz przyszło 1000 ludzi – słyszeliśmy, że to najwyższa frekwencja Warty od sześciu lat. Ale to jest odczuwalne nie tylko na wyjazdach. Sporo osób przyjeżdża też z ciekawości do Goczałkowic. Czujemy straszny przeskok w porównaniu z tym, co było w IV lidze. Nieraz występowało się dla… 10, 15 widzów, a teraz – dla kilkuset. Cieszę się, że mogę sobie jeszcze pograć w takiej atmosferze, a dla młodych to taki przedsionek przed większą piłką. Latem Marcin Kozina trafił do Tychów, w kolejce są następni.

Powrót byłego reprezentanta Polski mocno was zmobilizował?
Łukasz HANZEL: – Łukasz grał w finale Ligi Mistrzów, teraz jest w III lidze, ale gdyby ktoś zobaczył jego podejście… Na treningu nigdy nie odpuszcza, żyje tym. Nie jest tak, że przychodzi się pośmiać. Cały czas robi wszystko na 100 procent. Wiadomo, że LKS, akademia, to jego projekt, który musi koordynować. Widzę, jak wiele ma na głowie. Moim zdaniem – bardzo dużo, dlatego to ciężka rola. Wszystkie oczy są na Łukasza zwrócone i musi sobie z tym radzić. Ale kto, jeśli nie on? Nasze treningi wyglądają bardzo profesjonalnie. Mamy sporą grupę zawodników doświadczonych, w końcówkach karier. Cieszymy się, że możemy funkcjonować w superwarunkach. Przypominają się wyższe ligi. Młodzież może się w takim otoczeniu przygotowywać do większych wyzwań.

Coś więcej?
Łukasz HANZEL:
– Gdy zaczynałem grać w Goczałkowicach, ośrodek dopiero był budowany. Mecze IV-ligowe odbywały się na sztucznym boisku w Czechowicach-Dziedzicach. W przerwie nawet nie schodziliśmy do szatni, siadaliśmy przy ławce rezerwowych… Dlatego teraz tym bardziej doceniam to, jak klub się rozwinął i cieszę się, że byłem tego świadkiem od początku. Niektórzy – przychodząc do nas – przecierają oczy. Wszystko jest nowe. Główna płyta – ekstraklasowa. Stół! Do tego mamy sztuczne boisko boczne, a dwa kolejne – naturalne treningowe i orlik dla dzieci – teraz powstają. W budynku klubowym mamy siłownię. To naprawdę robi wrażenie.



W większości goli, jakie strzelacie, partycypuje Piotr Ćwielong. Przeżywa kolejną młodość?
Łukasz HANZEL: – „Pepe” jest w przodzie naszym brylancikiem. Zawsze się odnajdzie, ma ten spokój pod bramką. Dobrze czuje się fizycznie. Przez problemy z Achillesami chciał kończyć grę w piłkę, ale za moją namową dwa lata temu do nas trafił. Powiedziałem, by dał sobie szansę. Wróciło zdrowie, pewnie jest teraz zadowolony, że nadal może grać i strzelać gole.

Czy w szatni LKS-u mówi się o… awansie?
Łukasz HANZEL: – Nie jesteśmy głupi, widzimy tabelę. Specjalnie nie zaczniemy przecież przegrywać. Chcemy być jak najwyżej. Od szefostwa, prezesów, zależeć będzie, czy klub udźwignie grę wyżej, która zawsze wiąże się z większymi kosztami. My jednak na to nie patrzymy. Koncentrujemy się na każdym najbliższym meczu i chcemy go wygrać. A skoro tak – to walczymy o mistrzostwo całej ligi. Jak będzie – zobaczymy. Ślęza to bardzo mocny zespół, w górę pójdzie Polonia Bytom, dobrze prezentuje się Rekord Bielsko-Biała. Liga jest wyrównana, a sezon długi. Pojechaliśmy na Foto-Higienę Gać i niby kontrolowaliśmy grę, ale wygraliśmy tylko 1:0. To nie są spacerki, w których prowadzi się 4:0. Każdy punkt trzeba wybiegać, wywalczyć. Dlatego mamy mnóstwo pokory. Miło patrzy się teraz na tabelę i oby tak było jak najdłużej.


Na zdjęciu: Łukasz Hanzel ma nadzieję, że „Goczały” nie z zboczą z obranego kursu.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus