Łukasz Kruczek o przejęciu kadry kobiet: Różnice są duże. Zwłaszcza w relacji trener-zawodnik

Jak wyglądała pańska droga z Włoch do Polski? Długo pana namawiano?
Łukasz KRUCZEK: Mogę powiedzieć, że dosyć długo. Nie było tak, że kiedy otrzymałem propozycję, od razu wyraziłem zgodę. Trwało kilka miesięcy, zanim ustaliliśmy, że w ogóle podejmiemy się przejęcia tej grupy. Później dogadywaliśmy szczegóły: co potrzebujemy, jak to ma wyglądać… Tak więc od pomysłu do „sakramentalnego tak” minęło kilka miesięcy.

 

Od 1 maja oficjalnie sprawuje pan funkcję trenera kadry kobiet. Jak wyglądał  pierwsze dni pana pracy i w ogóle – powrót do pracy w Polsce?
Łukasz KRUCZEK:  Organizowaliśmy się już wcześniej, jeszcze przed pierwszym maja, bo wymagało to takiego przygotowania. Zaczęliśmy przede wszystkim od spotkania trenerów, później było spotkanie z zawodniczkami, krótkie omówienie i nakreślenie schematu pracy. Potem był krótki pobyt w Zakopanem, gdzie przeprowadziliśmy testy motoryczne, a także pierwsze wspólne treningi. Następnym krokiem było wejście na skocznię, na jeden trening. Byliśmy na krótkim zgrupowaniu w Szczyrku, gdzie zawodniczki realizowały już pełny program treningowy.

 

Praca ze skoczkiniami to dla pana nowość. Są różnice w pracy trenera kobiet i trenera mężczyzn?
Łukasz KRUCZEK:  Miałem okazję obserwować pracę z kobietami przez ostatnie trzy lata, bo dosyć blisko byliśmy w strukturach włoskiej federacji z grupą kobiecą. Czy są różnice? Tak, są duże. Nie ma takich dużych różnic, jeśli chodzi o sam sposób treningu, bo jedne i drugie skoki są bardzo zbliżone. Natomiast sama organizacja grupy i relacje trener – zawodnik… Tutaj różnic jest wiele i codziennie uczę się czegoś nowego.

 

Od czego rozpoczął pan współpracę z kadrą kobiet? Jest coś, na czym szczególnie musicie się skoncentrować?
Łukasz KRUCZEK:  Największą bolączką jest kwestia „oskakania” i latania u zawodniczek. Czyli to, co nazywamy fazą lotu. Pracujemy nad tym, aby zawodniczki były bardzo symetryczne, aby nie było skręceń w locie. A chodzi o to, by prawa i lewa strona były równe. Temu poświęciliśmy cały tydzień. Ale na tygodniu się nie skończy, bo przez cały okres przygotowawczy – aż do zimy – będziemy na to zwracać uwagę. Tym bardziej, że w nadchodzącym sezonie coraz więcej skoczni, na których będą startowały zawodniczki, to skocznie duże, z którymi one nie mają za dużo doświadczeń.

 

Czy mógłby pan opowiedzieć, jak będzie wyglądała grupa, z którą w tym sezonie będzie pan pracował? Myślę o zawodniczkach, ale też sztabie szkoleniowym.
Łukasz KRUCZEK:  Grupa podstawowa będzie liczyła pięć zawodniczek. Są to Kamila Karpiel, Kinga Rajda, Joanna Szwab, Nicole Konderla i Anna Twardosz. Część tych zawodniczek jest znana, startowały w minionych sezonach nawet w Pucharze Świata, były też na mistrzostwach świata. Natomiast są też nowe twarze, jak Nicole Konderla. To młoda stażem zawodniczka, która ma za sobą dopiero kilka lat treningu sportowego; jest – można powiedzieć – takim „świeżakiem”.

Ale nie zamykamy tej grupy. Otworzyliśmy troszeczkę szerzej drzwi, bo zamierzamy patrzeć na bezpośrednie zaplecze zawodniczek. Chcemy współpracować przede wszystkim z grupami opartymi o szkolenie w Szkołach Mistrzostwa Sportowego, w Zakopanem i Szczyrku. Tam mamy kolejne zawodniczki. A jeśli chodzi o sztab szkoleniowy, to jestem ja, Marcin Bachleda i Wojciech Tajner jako trener współpracujący. Mamy wsparcie Szkoły Mistrzostwa Sportowego ze Szczyrku w osobie fizjoterapeutki, Pauliny Węgrzyn i psychologa sportowego, Karoliny Iwan. To jest podstawowy sztab, który bezpośrednio współpracuje z zawodniczkami. A jeśli chodzi o Związek, to jest niezawodny lekarz Aleksander Winiarski, który będzie nas wspierał, ale oby jak… najmniej. Chcemy przecież unikać kontuzji. Jest też – na każdym kroku –  wsparcie dyrektora Adama Małysza.

 

Jak będzie wyglądała wasza współpraca ze Szkołami Mistrzostwa Sportowego? Jaką one odegrają rolę w systemie?
Łukasz KRUCZEK:  Przede wszystkim chcemy w miarę możliwości trenować wspólnie. Nie chcemy trzymać  się zasady, że treningi są tylko dla kadry. Jako przykład podam, że na tym krótkim zgrupowaniu w Szczyrku zawodniczki, które są przez nas dostrzegane jako potencjalne rezerwowe albo przyszłościowe, też mogły uczestniczyć w treningach kadry. I ich trenerzy także, bo to jest najistotniejsze, aby szkoleniowcy z zaplecza, jakim są szkoły, uczestniczyli czynnie w całym procesie szkoleniowym. Czyli mieli kontakt z nami, trenerami kadry, a my z nimi, po to, by wymieniać się doświadczeniami, trenować, realizować wspólne jednostki treningowe. To jest jeszcze w procesie organizacji, ale chcemy ze szkołami sportowymi stworzyć zgraną formację.

 

Nadchodzi lato, a z nim pierwsze starty. Jakieś są plany dla zawodniczek? Może wiadomo też już coś o zimowych startach?
Łukasz KRUCZEK:  W zimę chcemy startować w Pucharze Świata. Ale „wyjdzie w praniu”, co będziemy odpuszczać, a gdzie wystąpimy. Z kolei w lecie zaczniemy od najniższej ligi zawodów, czyli FIS Cup. Być może wcześniej będą jakieś zawody krajowe, ale FIS Cup ma status pierwszego sprawdzianu. Sezon tej rywalizacji rozpoczyna się u nas, w Szczyrku. Będziemy startowali też w Pucharze Kontynentalnym, i znów Szczyrk jest jednym z organizatorów tych zawodów. Po tych dwóch startach wejdziemy w sezon Grand Prix. Mogę tylko zaznaczyć, że nie mamy zaplanowanych występów w Courchevel i Czajkowskim. Natomiast pozostałe w Europie będziemy chcieli zaliczać.

 

W tym roku Polki zadebiutowały na mistrzostwach świata. Kamila Karpiel była 23., a Kinga Rajda 34. W mikście polska drużyna zajęła 6. miejsce. W jakim punkcie są aktualnie skoki kobiet w Polsce? Jak wypadamy na tle innych krajów?
Łukasz KRUCZEK:  Różnie. Myślę, że mamy troszeczkę opóźnienia organizacyjnego, bo najmocniejsze kraje w kobiecych skokach – Norwegia, Słowenia, Niemcy, Austria, czy Japonia – zaczęły traktować skoki kobiet na poważenie sporo wcześniej. U nas było troszeczkę opóźnienia i to jest czas, którego nie da się w stu procentach nadrobić. Musimy swoje odczekać. Natomiast grupa jest bardzo obiecująca. Jeśli chodzi o liczebność zawodniczek, to też w Polsce jest całkiem dobrze. Mamy dosyć liczne grono zawodniczek, które są jeszcze bardzo młode, 12- 14-letnie. Właśnie dlatego nie mają jeszcze możliwości startowania w Pucharze Świata czy Pucharze Kontynentalnym, ale w perspektywie trzech, czterech lat mają szansę dojść do tego poziomu.

 

A śledził pan – jako trener włoskich skoczków – skoki kobiet?
Łukasz KRUCZEK:  Generalnie, kiedy są zawody, niezależnie, czy męskie czy kobiece, starałem się je śledzić, podobnie zresztą jak inni trenerzy. Ale od momentu, kiedy padł pierwszy pomysł objęcia funkcji trenera kadry kobiet, mocno skupiłem się na ich obserwowaniu, a w miarę możliwości starałem się być obecny na zawodach.

 

A jeśli chodzi o pana pracę we Włoszech – jak podsumuje pan czas i wyniki w roli trenera kadry tego kraju?
Łukasz KRUCZEK:  To było bardzo cenne doświadczenie. Praca we włoskiej federacji, dla której skoki nie są na piedestale, to coś zupełnie innego niż na przykład w Polsce. Tam trzeba walczyć o każde euro i o każdą możliwość poprawy organizacji pracy. Ale jak zawsze – wszystko zależy od ludzi, nie tylko znajdujących się w sztabie, lecz również tych zarządzających. Dużo się zmieniło w momencie, kiedy tamtejszy związek przeszedł pewnego rodzaju restrukturyzację, związaną ze zmianami osób zarządzających. I od pewnego momentu było ciężej, niż wcześniej.  Pierwsze dwa lata, które miałem okazję spędzić we Włoszech, były fajne, rozwojowe, było też wsparcie sprzętowe. Rozwijaliśmy się i zanotowaliśmy kilka małych sukcesów. Ale już ostatni rok był z punktu widzenia organizacyjnego ciężki. Z opóźnieniem rozpoczęliśmy treningi, bo kiedy inne reprezentacje były już na poziomie dobrej dyspozycji startowej w sezonie letnim, my jeszcze nawet nie rozpoczęliśmy przygotowań, bo nie mieliśmy na to zgody. To odbijało się później do końca sezonu.

 

Wiadomo, jak długo będzie pan pracował z Polkami?
Łukasz KRUCZEK:  Tak do końca – nie wiadomo. Natomiast celem dla całej grupy są igrzyska olimpijskie w Pekinie i tam chcemy zmierzać.

Rozmawiała Aleksandra Pieprzyca

 

Zobacz jeszcze: Rozmowa z Dawidem Kubackim, mistrzem świata z Seefeld

https://sportdziennik.com/dawid-kubacki-wywiad/

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ