Łukasz Kubot: Tylko razem z Melo

Łukasz Kubot i Marcelo Melo już skończyli przygodę z rozgrywanym w Londynie turniejem ATP Finals. Wprawdzie para polsko-brazylijska w ostatnim swoim meczu pokonała duet austriacko-chorwacki – Oliver Marach i Mate Pavić – ale dało jej to tylko trzecie miejsce w grupie, równoznaczne z brakiem awansu do półfinału. Pojawiła się natomiast okazja, by dłużej porozmawiać z naszym tenisistą.

Zacznijmy od Agnieszki Radwańskiej i jej deklaracji o zakończeniu kariery. Wzbudziła ona na całym tenisowym świecie ogromne zainteresowanie, połączone ze zdumieniem i żalem, że tej klasy zawodniczka tak wcześnie żegna się z wyczynowym sportem.

Łukasz KUBOT: Chciałbym zacząć od gratulacji pod adresem Agnieszki – przede wszystkim za to, że była wspaniałą tenisistką, a dla mnie osobiście przykładem i inspiracją. Byłem dumny z jej osiągnięć, i jestem dumny, że mam szczęście znać ją osobiście. Doczekałem się nawet zaproszenia na jej ślub.

Mieliście okazję zagrać razem na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro.

Łukasz KUBOT: To wspaniałe wspomnienie, chociażby tylko dlatego, że znalazłem się z Agnieszką po jednej stronie siatki. Niestety, przegraliśmy już pierwsze spotkanie w olimpijskim turnieju, ale sam fakt gry z tak wspaniałą zawodniczką sam w sobie wywołuje we mnie ciepłe uczucia. Jestem pewien, że tak jak znakomicie odnajdywała się na korcie, tak i po zakończeniu wyczynowej kariery znajdzie dla siebie poczesne miejsce w polskim tenisie, i w ogóle – całym polskim sporcie. I w tym rodzaju swojej aktywności także będzie odnosić sukcesy.

Porozmawiajmy o występie w Londynie. Już porażki w dwóch pierwszych meczach przekreśliły pana i Marcelo Melo szanse na odegranie znaczącej roli w ATP Finals.

Łukasz KUBOT:  Nie poszło tak, jak planowaliśmy. Popełniając takie błędy, jakie nam się przydarzyły, nie sposób myśleć o pokonaniu jednych z najlepszych par na świecie. A przecież o zwycięstwach w takich meczach i takich turniejach może decydować parę zagrań, parę piłek. Trzeba wykorzystywać kluczowe momenty, a to nam się nie udało. Chcę przez to powiedzieć, jak mało dzieli porażkę od zwycięstwa i że występ na takim poziomie, jaki my z Marcelo zaprezentowaliśmy, nie daje szansy długiej gry w takim turnieju, przy takiej konkurencji. Oczywiście, wiemy, co robić, by było lepiej, a pokazaliśmy to już rok temu, kiedy tu, w Londynie, awansowaliśmy do finału.

A za rok zapewne znów chcielibyście się tu znaleźć?

Łukasz KUBOT: To taki turniej, o którym myśli się przez cały rok. Grając w przeróżnych imprezach, ten Londyn ma się niejako z tyłu głowy. W końcu trafia się do bardzo ekskluzywnego towarzystwa. Słowem – uwielbiamy tu być.

W istocie, trudno o lepsze miejsce dla tenisa.

Łukasz KUBOT: Bo to znakomicie zorganizowany turniej, odbywający się przy ogromnym zainteresowaniu publiczności. Również polskiej. Za każdym razem doświadczam wsparcia od rodaków, za co jestem bardzo wdzięczny. Szkoda, że nie zdołałem się im w tym roku odwdzięczyć za to dobrymi wynikami.

Zdrowie panu szczególnie w trakcie turnieju nie dopisywało…

Łukasz KUBOT:  Wszyscy w tej części tenisowego sezonu mają jakieś kłopoty fizyczne, wszyscy też dają sporo roboty fizjoterapeutom, więc i mnie to też dotyczy.

Jak planuje pan swoją sportową przyszłość? Jej w niej w dalszym ciągu miejsce dla współpracy z Marcelo Melo?

Łukasz KUBOT: Już podjęliśmy decyzję, że w przyszłym roku gramy razem. Ale nie była to szczególnie trudna decyzja. Dobrze nam się razem gra, wciąż rozpiera nas ambicja bycia lepszymi. Mamy świadomość, że ten mijający rok nie był w naszym przypadku równy – choć z dobrą jesienią, która zagwarantowała nam występ w Londynie – niemniej w dalszym ciągu jesteśmy jedną z najlepszych par na świecie. Wiemy, że łatwiej nam nie będzie. To już nasz trzeci wspólny rok, więc w jakimś sensie jesteśmy przez rywali rozpracowani, zarówno w odniesieniu do naszych wad, jak i zalet. Czy wytyczamy sobie jakieś szczególne cele? Nie, po prostu interesują nas kolejne występy. Zaczniemy oczywiście od Australian Open. Mamy nadzieję dobrze się tam spisać i zbudować w sobie optymizm na kolejne występy.

 

A teraz wakacje?

Łukasz KUBOT: Najwyższa na nie pora. Jeszcze nie wiem, dokąd się udam, ale wakacje zrobię sobie na pewno. Potrzebny mi będzie także czas na rehabilitację – nawet mam gotowy jej program, realizowany konsekwentnie o tej porze od kilku już lat. Rezerwuję sobie ponadto czas, by trochę pojeździć po Polsce, odwiedzić znajomych ludzi i znajome miejsca. Przez cały rok wędruję po świecie, więc tęsknię za bardziej swojskimi klimatami. Już się nie mogę doczekać.

Kazimierz Mochliński z Londynu