Łukasz Norkowski: Wrogiem Warty nie jestem

Rozmowa z Łukaszem Norkowskim, pomocnikiem GKS-u 1962 Jastrzębie.


W pierwszym meczu z Wartą, rozegranym w Grodzisku Wielkopolskim, to wy mieliście szczęście remisując 1:1, czy raczej fortuna sprzyjała gospodarzom?

Łukasz NORKOWSKI: – Myślę, że to był klasyczny mecz na remis i zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów. Kto miał więcej szczęścia? Obie drużyny nie mogły na jego brak narzekać i w tej „kategorii” też był remis.

Ale Adam Wolniewicz zdobył dla was wyrównującego gola dopiero w 96 minucie spotkania. Musiał mieć stalowe nerwy…

Łukasz NORKOWSKI: – Faktycznie, Adaś podjął się wykonania rzutu karnego w bardzo trudnym momencie, kluczowym dla końcowego wyniku. Pewnie wykorzystał „jedenastkę” i mogliśmy cieszyć się ze zdobyczy punktowej.

Zapytałem o szczęście w tej potyczce nieprzypadkowo, ponieważ na konferencji prasowej trener Jarosław Skrobacz powiedział, że gnietliście przeciwnika.

Łukasz NORKOWSKI: – Być może z boku ten mecz wyglądał inaczej niż z perspektywy boiska, ale ja będę upierał się, że remis nie był dla nas krzywdzącym wynikiem. W pierwszej połowie to Warta sprawiała korzystniejsze wrażenie, ciężko nam było złapać ich w pressing. Po przerwie troszkę lepsze sytuacje mieliśmy my, Dawid Gojny nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem, a Kuba Wróbel w dogodnej sytuacji główkował minimalnie niecelnie. Po końcowym gwizdku sędziego na pewno nie byliśmy rozgoryczeni z powodu remisu.

Pan nie dotrwał do końcowego gwizdka sędziego Tomasz Marciniaka, bo ten wcześniej usunął pana z boiska. Słusznie?

Łukasz NORKOWSKI: – Nie miałem i nie mam o to do sędziego pretensji. To były klasyczne boiskowe sytuacje, po których miał prawo mnie ukarać żółtymi kartkami.

Za co dostał pan te dwa „żółtka”?

Łukasz NORKOWSKI: – W pierwszej połowie przerwałem kontrę przeciwnika faulem i nie byłem zaskoczony, że zostałem upomniany żółtą kartką. W końcówce spotkania sytuacja może nie była identyczna, ale bardzo podobna. Po naszym rzucie różnym Warta wyszła z kontratakiem, gdybym nie powstrzymał nieprzepisowo zawodnika gospodarzy, oni wyszliby dwóch na jednego. Ta sytuacja mogła się różnie zakończyć, również utratą przez nas bramki. Myślę, że każdy z moich kolegów zachowałby się tak samo, akurat trafiło na mnie.

To była pańska pierwsza czerwona kartka w piłkarskiej przygodzie?

Łukasz NORKOWSKI: – To była moja pierwsza czerwona kartka. Nigdy wcześniej nie zostałem nią ukarany, ani w rozgrywkach juniorów, ani w zespole seniorów w 3. lidze.

W środę na stadionie w Jastrzębiu należy spodziewać się „otwartego” meczu, czy raczej nastawia się pan na to, że przeciwnik będzie schowany za podwójną gardą?

Łukasz NORKOWSKI: – Wydaje mi się, że na początku spotkania obie drużyny będą kalkulowały, żeby zorientować się, w jakiej dyspozycji jest przeciwnik. Mnie trudno powiedzieć, jak wyglądamy, bo nie rozegraliśmy żadnego sparingu. Mam nadzieję, że będzie to otwarty mecz i kibice w telewizji będą mieli co oglądać.


Czytaj jeszcze: Brakuje punktu odniesienia


Tym razem nie możecie liczyć na wsparcie kibiców z trybun. Żal?

Łukasz NORKOWSKI: – Na pewno, co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Do tej pory nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja w meczach mistrzowskich, obojętnie jakiej rangi. We Wronkach, gdzie swoje mecze rozgrywał Lech, często przychodziła garstka kibiców, ale zawsze byli.

Jest pan piłkarzem Lecha Poznań, tylko wypożyczonym do GKS-u 1962 Jastrzębie. Mecz z inną poznańską drużyną wywołuje u pana dodatkowy dreszczyk emocji? Bardziej pana mobilizuje i motywuje niż „zwykły” pojedynek ligowy?

Łukasz NORKOWSKI: – To zrozumiałe, że będzie to dla mnie mecz szczególny, ale wrogiem Warty na pewno nie jestem. Tym bardziej, że w przeciwnej drużynie mam kilku kolegów i znajomych. Chociażby Łukasza Trałkę, który grał przez kilka lat w Lechu. Znam też Jakuba Apolinarskiego, który jest wypożyczony do Warty z Rakowa Częstochowa. Takie pojedynki są dla mnie zawsze czymś fajnym. Na przykład w naszym meczu w Grodzisku było bardzo wiele osób z mojej rodziny, które trzymały za mnie kciuki i mnie dopingowały. Tego teraz na pewno będzie mi brakowało, ale co mają powiedzieć koledzy z zespołu, których większość rodziny i kolegów jest z Jastrzębia?

Na zdjęciu: Łukasz Norkowski (z lewej) na treningach nie oszczędza się, by jak najlepiej wypaść w prestiżowym dla niego meczu z Wartą Poznań.

Fot. gksjastrzebie.com