Piszczek się doczekał

Trochę czasu upłynęło zanim Łukasz Piszczek, grający trener III-ligowca z Goczałkowic trafił do siatki. Bramka wybitnego reprezentanta Polski znacznie poprawiła nastroje w klubie.


To wydarzenie rozniosło się lotem błyskawicy. Łukasz Piszczek zdobył premierową bramkę dla klubu, którego jest wychowankiem. Poinformowały o tym bodaj wszystkie media, ale „Sport” był jednym z pierwszych.

Kupa na biskupa

Okoliczności trafienia na wagę 3 punktów w meczu z Chrobrym II Głogów (2:1) opisaliśmy w wydaniu poniedziałkowym, tytułując relację „Urodzinowe ciasteczko”. Co prawda bohater ostatniej akcji urodziny obchodzić będzie 3 czerwca, ale tym golem sprawił prezent kierownikowi drużyny, Arturowi Jarząbkowi.

– Tak się ucieszyłem, że wybiegłem na boisko, by cieszyć się z chłopakami. Wiem, nie powinienem tego robić i za przekroczenie dozwolonej strefy obejrzałem żółtą kartkę, ale nie mogłem się powstrzymać.


Czytaj także:


Znalazłem się w gronie tych, którzy rzucili się na Łukasza i przygnietli go do murawy. Nikt nam nie miał tego za złe, nasza radość była ogromna, bo gol trenera zapewnił upragnione zwycięstwo. Proszę mi wierzyć, że upieczone przez moją żonę ciasto urodzinowe, które przyniosłem chłopakom do szatni, smakowało wybornie – opisywał kierownik LKS-u.

Precyzja godna braw

Trzy grosze do tego wydarzenia dołożył stadionowy spiker. Tadeusz Przybyła zwykle jest powściągliwy w komentarzach; wszystkich traktuje równo, prosi o oklaski dla zawodników schodzących z boiska, niezależnie od tego, jaki poziom w danym spotkaniu zaprezentowali, ale tym razem „odfrunął”.

– Drodzy państwo, wynik na tablicy świetlnej pokazuje wszystko. 2:1 dla LKS-u Goczałkowice, a zdobywcą gola nie kto inny jak zawodnik z numerem 26, Łukasz Piszczek! Duże brawa! – obwieścił, efektownie przeciągając nazwisko strzelca.

Po kilku chwilach wybrzmiał ostatni gwizdek, więc spiker podziękował garstce najwierniejszych fanów (wielu bywalców stadionu odstraszyła deszczowa aura), podkreślając, że zwycięska bramka była fantastyczna. Troszeczkę przesadził, bo były piłkarz BVB był już w polu karnym i uderzył płasko. Jednak na tyle precyzyjnie, że stojący w bramce Tomasz Turkiewicz, poza odprowadzeniem wzrokiem piłki zmierzającej w „długi” róg, niewiele mógł zrobić.

Powrót do przeszłości

Jak to się stało, że znany głównie z gry w obronie 66-krotny reprezentant znalazł się pod bramką rywali? To bardzo proste. Problemy ze zdrowiem spowodowały, iż po raz pierwszy od powrotu do macierzy był w gronie rezerwowych. Widząc, że jego zespół po raz czwarty z rzędu może stracić punkty, postanowił mu pomóc.

W 85 minucie podjął decyzję o zmianie i wprowadził się na boisko, zastępując Michała Nagrodzkiego, który miał olbrzymi udział przy golu na 1:0 autorstwa Krzysztofa Kiklaisza. „Piszczu” zajął miejsce w ataku i w ciągu 10 minut (sędzia doliczył 5) zrobił tyle szumu, ile jego podopieczni przez całe spotkanie; biegał, ustawiał, krzyczał, wychodził na pozycje, oczekiwał na piłkę.

Doczekał się w jednej z ostatnich akcji i doskonale wiedział, co z nią robić, przypominając sobie wczesne lata bogatej kariery, którą zaczynał jako napastnik. W 2004 roku – grając na tej pozycji – został królem strzelców Euro do lat 19, zaś kibice Zagłębia Lubin do dziś mają w pamięci jego 69 występów w ekstraklasie, okraszonych 14 bramkami, a w sezonie 2006/07 mistrzostwem kraju.

Dopiero trener Lucien Fauvre z Herthy Berlin przemianował go na prawego obrońcę. Okazało się, że był to znakomity ruch, bo Piszczek mógł w pełni wykorzystać szybkość i doskonałą wydolność. Hertha jednak grała słabo, co po sezonie 2009/10 zakończyło się spadkiem do 2. Bundesligi, ale Piszczek zdołał się wypromować na niemieckich boiskach i zapracował na transfer do klubu z Dortmundu.

W BVB spędził 11 lat, dwukrotnie sięgając po mistrzostwo, trzykrotnie po puchar i dwukrotnie po superpuchar.

Potrzebne punkty

Zyskując status legendy, nauczył się profesjonalizmu i tego samego wymaga od swoich podopiecznych. – Powoli staramy się do niego dążyć, ale od zawodników, dla których piłka stanowi dodatkowe zajęcie, trudno wymagać treningów pięć razy w tygodniu – zauważył były reprezentant. Za ostatni występ został nominowany do miana najlepszego zawodnika 27. kolejki, konkursu ogłoszonego na facebookowym profilu „3 LIGA – GRUPA 3”.

W liczbie głosów zdystansował bramkarza MKS-u Kluczbork, Jana Szpaderskiego, pomocnika Odry Wodzisław Śląski, Bartłomieja Barańskiego i golkipera Polonii Bytom, Eryka Mirusa. To tylko zabawa, ale na pewno dająca satysfakcję. Łukasz Piszczek z pewnością jednak chciałby kolejnych punktów dla swojego zespołu, co jeszcze bardziej pozwoliłoby mu oddalić się od strefy spadkowej.

W najbliższą niedzielę (godz. 12.00) dyspozycję „Goczałów” sprawdzą wyżej notowane rezerwy Górnika Zabrze. Trudno dziś przewidzieć, czy grający trener wróci do podstawowej jedenastki, czy wejdzie z ławki, by ponękać nieco zmęczonego już rywala i ponownie stać się asem z rękawa. Kibice LKS-u liczą, że ich ulubieńcy zdołają pójść za ciosem. Do końca sezonu zostało 7 kolejek i korzystnie byłoby wypracować bezpieczną przewagę na strefą spadkową, która może objąć więcej niż regulaminowe 3 zespoły.


Czy wiesz, że…

Łukasz Piszczek barw klubu z Goczałkowic-Zdroju broni od sezonu 2021/22. W III lidze rozegrał zaledwie 24 mecze, w tym 21 w pełnym wymiarze czasowym. Z pewnością byłoby ich więcej, gdyby nie bardzo poważna kontuzja stawu skokowego. 38-latek nabawił się jej 20 listopada 2021 roku w wyjazdowym spotkaniu ze Ślęzą Wrocław (2:2). Wykluczyła go ona na ponad 15 miesięcy. Do gry wrócił 4 marca tego roku na domowy mecz z Miedzią II Legnica (2:0).

878 DNI na gola w oficjalnym meczu czekał Łukasz Piszczek. Ostatniego strzelił w wygranym 2:1 meczu 6. kolejki Ligi Mistrzów sezonu 2020/21 z Zenitem Sankt Petersburg.


Na zdjęciu: Fani „Goczałów” liczą, że Łukasz Piszczek jeszcze niejednokrotnie da im radość.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.