Łukasz Surma: Ruch? Podjąłem złą decyzję

Rozmowa z Łukaszem Surmą, nowym trenerem Piasta Żmigród, rekordzistą w liczbie występów w ekstraklasie.


Podpisał pan obowiązujący do końca sezonu kontrakt z III-ligowcem. Dla niektórych to pewnie szok.

Łukasz SURMA: – Faktycznie, ktoś może być zaskoczony, jak to się potoczyło… W czerwcu – po zakończeniu pracy w Garbarni Kraków – podjąłem złą decyzję odnośnie jednego klubu. Potem już tylko wyczekiwałem, tęskniłem za piłką. To się zdarza. Mój warsztat nie jest jeszcze na tyle ugruntowany, by w nieskończoność siedzieć w domu. Bo ileż można? Co mi z tego przyjdzie? Piast Żmigród potrzebował trenera. Stwierdziłem, czemu nie? To praca z zawodnikami, którzy są w przedsionku dużej piłki, bardzo chcą. Pracowałem już w III lidze, w Sole Oświęcim, z której wielu chłopaków poszło dalej. Wiem, że ta praca będzie mnie cieszyć, zwłaszcza że „śląska” III grupa III ligi uchodzi za najmocniejszą w kraju.

Dlaczego latem nie zdecydował się pan objąć Ruchu Chorzów?

Łukasz SURMA: – Po prostu tak się to potoczyło. Mam tylko nadzieję, że Ruch awansuje do I ligi, a ja może kiedyś znowu zasłużę tam na propozycję pracy. Latem klubowi się spieszyło, ja postanowiłem poczekać, ale nie ma już co do tego wracać. Nie wiem, czy poukładałbym Ruch tak, jak trener Jarosław Skrobacz, który zrobił to wyśmienicie. Wspominałem o tym drugiemu trenerowi, Jasiowi Wosiowi, z którym łączy mnie przyjaźń z boiska. Ruchowi świetnie idzie, poszedł dobrą drogą, a ja sentyment do tego klubu zawsze będę miał. Nie chcę już roztrząsać przeszłości. Praca w Żmigrodzie też będzie dla mnie wyzwaniem. Zajmujemy 12. miejsce, liga jest ciężka. Każdy zespół ma swoje problemy, ale i potencjał, którego chcę wydobyć z zawodników jak najwięcej, bo wiem, że potrafią grać w piłkę.

Wylądował pan dziś w III lidze, choć pańskie nazwisko przez ostatni rok pojawiało się nie tylko w kontekście Chorzowa, ale też ekstraklasowego wówczas Podbeskidzia czy I-ligowych Polkowic…

Łukasz SURMA: – Konkretną ofertę otrzymałem jednak tylko z jednego klubu i popełniłem błąd. Inne? To były raczej spekulacje. Z Podbeskidzia faktycznie otrzymałem zapytanie, ale w trakcie poprzedniego sezonu, gdy byłem trenerem Garbarni. Nie chciałem jej zostawiać, bo graliśmy o utrzymanie w II lidze. To, że gdzieś przewijało się moje nazwisko, nie oznaczało, że byłem kandydatem numer 1. W przypadku Ruchu mogłem się inaczej zachować, ale stało się, jak się stało. Chcę dalej poprawiać swój warsztat, czerpać satysfakcję z pracy.

Po zakończeniu ekstraklasowej kariery jako rekordzista w liczbie występów, prowadził pan IV-ligową Watrę Białka Tatrzańska i III-ligową Sołę Oświęcim. Potem dwukrotnie finiszował pan z Garbarnią na 7. miejscu w II lidze. Mimo tego – prócz Ruchu – ofert nie było. Rynek nie docenił Łukasza Surmy?

Łukasz SURMA: – Spokojnie, spokojnie… Muszę pracować i cały czas coś udowadniać. W Piaście na pewno zyskam, tak jak zyskałem w Sole. Nie mogę obrażać się na rynek. Codzienną pracą chcę pokazać, że jestem dobrym trenerem. Byłem piłkarzem, jestem trenerem, dlatego mam porównanie. Wkroczyłem na dużo trudniejszy rynek pracy. Trener zawsze ma mało czasu, zawsze jest na świeczniku i mierzy się z większą konkurencją. Jako piłkarz też konkurowałem, ale teraz jest ciężej. Nie zawsze jest dane pracować w wyższych ligach.

Jak minęło pół roku w domu?

Łukasz SURMA: – Nauczyłem się przyrządzać dobre obiady! Praca domowa jest chyba trudniejsza niż ta w roli trenera. Nie jestem starym człowiekiem, więc nie jest to całkiem przyjemne. Moi synowie grają w piłkę, dlatego czasem skoczyło się w weekend na rozgrywki juniorów. Sporo meczów oglądałem w telewizji, na kilka pojechałem, ale… czasem to aż głupio wygląda. Ja nie jestem z takich. W minionym półroczu byłem też na kilku stażach – przede wszystkim u trenera Fornalika w Piaście Gliwice. Tak więc czasu nie straciłem.

Zaskoczył pana telefon akurat ze Żmigrodu, czyli Dolnego Śląska, z którym nie miał pan dotąd wiele wspólnego?

Łukasz SURMA: – Jako piłkarz grałem w całej Polsce, wszędzie czegoś się nauczyłem, zawiązałem przyjaźnie. Mam nadzieję, że na Dolnym Śląsku ludzie też mnie zaakceptują. Akurat w tamtym rejonie występowałem tylko w roli rywala Śląska Wrocław, Zagłębia Lubin czy – w czasach Legii Warszawa – Górnika Polkowice. Cieszę się, że trafiam do innego rejonu kraju, poznam nowych ludzi. Gdy jeżdżę po Polsce, to prawie wszędzie mam znajomych – od „mojego” Chorzowa, przez Warszawę, po Trójmiasto. Muszę iść do przodu. Pół roku nie pracowałem, dlatego odtwarzam sobie w głowie pewne automatyzmy. Jestem młodym trenerem – dopiero cztery lata w zawodzie – i te automatyzmy muszą wrócić. Prowadząc trening, też trzeba wejść w rytm. Tęsknię za tym, naczekałem się.

W „naszej” grupie III ligi większość zawodników łączy grę w piłkę z pracą. Trudno trenerowi odnaleźć się w takich realiach?

Łukasz SURMA: – Jest to pewne wyzwanie, dlatego będę chciał bliżej poznać chłopaków, dowiedzieć się, gdzie kto pracuje albo się uczy, jakie ma obciążenia w ciągu dnia, by dostosować do nich potem pracę treningową. Ale powiem, że wyniki motoryczne w niższych ligach są na zbliżonym poziomie do lig wyższych!

Jest tak dobrze czy tak źle?

Łukasz SURMA: – Nie pokuszę się o diagnozę. Miałem już do czynienia z systemem „Catapult”, kamizelkami i byłem zaskoczony wynikami uzyskiwanymi przez zawodników w niższych ligach. Intensywność nie jest mała, trzeba trenować praktycznie codziennie. Mikrocykl tygodniowy, budowa formy na mecz, nie różni się od lig wyższych. Często zawodnicy robią w życiu coś innego, ale w większości to ludzie, którzy mają nadzieję, że zrobią postęp, dostaną gdzieś szansę, ktoś ich zauważy. Oni często pracują naprawdę ciężko i są do tej pracy chętni. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie w Piaście Żmigród. Pamiętam, jak Jasiu Woś opowiadał, że w Pniówku Pawłowice musiał dostosowywać obciążenia do zawodników, którzy jeździli na dół w kopalni. Piłka na tym poziomie zależy od wielu czynników.

Piast ma bezpieczną przewagę nad strefą spadkową. Jakie cele będą wam przyświecać?

Łukasz SURMA: – Runda wiosenna zawsze jest trudniejsza. Dlatego tych 7 punktów przewagi to na pierwszy rzut oka dużo, ale i mało: dystans do zniwelowania w dwa-trzy mecze. Od początku musimy zatem punktować, nie możemy się uspokajać. Ekstraklasę i pozostałe ligi w Polsce cechuje to, że poziom jest bardzo wyrównany. Co kolejkę trzeba walczyć o pełną pulę; i o to, by czynić postępy, wydobywać z siebie jak najwięcej. Bo w piłce o to chodzi. Chcę, by każdy zrobił postęp, to mój cel. Polska piłka jest obecnie tak wyrównana, że czujność, ostrożność, pokora i dyscyplina to cechy, które przekazuję chłopakom.




Na zdjęciu: Łukasz Surma latem nie przedłużył kontraktu z Garbarnią i nie skorzystał z propozycji Ruchu. Po kilku miesiącach bezrobocia odnalazł się w Żmigrodzie (50 km na północ od Wrocławia).
Fot. Rafał Rusek/PressFocus