Łukasz Wiśniewski: Z dedykacją dla Reynoldsa

Rozmowa z Łukaszem Wiśniewskim, środkowym Jastrzębskiego Węgla.


W sobotnim starciu z Indykpolem, z całą pewnością, chcieliście się zrehabilitować za porażkę z tym samym zespołem sprzed kilku dni. W pierwszych dwóch setach nie było jednak tego widać…
Łukasz WIŚNIEWSKI: – Po takiej porażce, jak ta z Olsztyna, niełatwo jest wyjść na parkiet i od pierwszej piłki pokazywać dwieście procent swoich możliwości. Te pierwsze dwa sety, to była kontynuacja dobrej gry rywala z poprzedniego spotkania. U nas, przede wszystkim, widać było niepewność. Kiedy działo się tak, że nie szło jednemu zawodnikowi, to inni powinni próbować to naprawiać.

Tymczasem pojawił się efekt domina. Jak nie szło jednemu, to następnemu nie szło jeszcze bardziej. Podcinało nam to skrzydła. Ważne jednak, że przetrwaliśmy i brawa dla zespołu. Wszystkie zmiany bardzo dobrze zafunkcjonowały. Wielkie brawa dla trenera Dejewskiego i całego sztabu. Wygraliśmy ten mecz jako drużyna. Ale to zwycięstwo jest też trenera Reynoldsa i to jemu chciałbym je zadedykować, bo ma on w nim swój udział.

Można było odnieść wrażenie, szczególnie w dwóch pierwszych setach, że zespół z Olsztyna was bardzo dobrze rozpracował.
Łukasz WIŚNIEWSKI: – To wynikało z ich bardzo dobrej gry. Odrzucali nas od siatki i wtedy łatwiej się gra. W miarę upływu czasu zagrywka trochę im siadła, a my poprawiliśmy przyjęcie. To napędzało naszą grę. Podobnie, jak kilka bardzo fajnych obron i wygranych trudnych akcji. To była woda na młyn dla nas. Ważne, że graliśmy do końca i możemy cieszyć się z bardzo ciężko wywalczonego zwycięstwa.

Jaki wpływ na Wasz ostatni występ miało zawirowanie z trenerem, bo po poprzednim meczu z Indykpolem odszedł Luke Reynolds?
Łukasz WIŚNIEWSKI: – Każdy przeżył to na swój sposób. Ale przed meczem w szatni powiedzieliśmy sobie, że zostawiamy wszystkie emocje. Wychodzimy i robimy swoją robotę najlepiej, jak umiemy. I gramy dla trenera Reynoldsa, bo mu się to należy. Zawsze współpracę z tym szkoleniowcem wspominał będę w samych superlatywach.

Czy między Wami, a trenerem coś się wypaliło?
Łukasz WIŚNIEWSKI: – Absolutnie nie. Przychodząc do Jastrzębskiego Węgla podpytywałem chłopaków, jaki jest Luke Reynolds, jak wygląda jego warsztat, bo go nie znałem. Po pierwszych treningach byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Wróże mu dużą karierę. Jest niesamowitym pracusiem. Wie, co robi.

Czy zatem taka decyzja była konieczna?
Łukasz WIŚNIEWSKI: – To jest pytanie do ludzi, którzy o tym decydują. Te porażki, która się nam przytrafiły, wydarzyć się nie powinny. Często było tak, nawet w meczach wygranych, że usypiały nas pewnie wygrane pierwsze sety. Ulatywało z nas życie. Te pozytywne emocje, które nam pomagają. Nie wiem, z czego to wynikało. Gdybym wiedział, to byśmy to zmienili.

Nie jesteśmy drużyną rutyniarzy, która będzie wygrywać mecze na spokojnie. Potrzebujemy mnóstwo pozytywnej energii. Teraz musimy patrzeć tylko przed siebie. Zostało mnóstwo grania i nic nie jest stracone. Jesteśmy wiceliderem z bardzo realnymi szansami na finał, bo taki jest nasz cel. Po drodze jest jeszcze Puchar Polski. Zostawiamy już to, co się stało.

Te wydarzenia nie są zależne od nas. Nasze opinie nic tutaj nie zmienią. Każdy z nas ma swoje zdanie, a to nie miejsce i czas, by wygłaszać je publicznie. Wychodzimy na boisko i robimy swoje.

A nie jest tak, że przerwa spowodowana koronawirusem dała Wam się mocno we znaki? Ostatnio graliście co trzy dni i może dlatego te mecze nie wyglądały tak, jak powinny?
Łukasz WIŚNIEWSKI: – Jesteśmy przyzwyczajeni do takiego rytmu rozgrywania spotkań. Koronawirus wybija i bardzo rozstraja trening, ale naszych problemów nie zwalałbym na poczet przygotowania fizycznego. Pokazał to chociażby mecz z Olsztynem, w którym dwa pierwsze sety nam nie wyszły, ale potrafiliśmy grać do tie breaka i nie było widać, że brakuje nam sił. Gdy ktoś miał słabszy moment, to wynikało to z przyczyn siatkarskich, a nie fizycznych.


Czytaj jeszcze: Jastrzębski Węgiel wyszarpał zwycięstwo

Nowym trenerem Jastrzębskiego Węgla został Andrea Gardini. Pan zna go doskonale, pracowaliście razem i osiągaliście sukcesy. Jaki to jest trener?
Łukasz WIŚNIEWSKI: – Na pewno trochę inny. Myślę, że tchnie w nasz zespół może nie trochę świeżości, ale dostarczy nam takiego impulsu. Zresztą tak, jak każdy nowy trener. Jestem zdania, że nie ważne, skąd pochodzi trener. Ile wygrał meczów i ile osiągnął sukcesów. Od każdego z nich można wyciągnąć coś bardzo pozytywnego.

Nowy szkoleniowiec przychodzi ze swoją wizją. Zespół mamy bardzo dobry. Andrea Garidni poukłada nas według swojej filozofii i zrobimy jeszcze jeden krok do przodu. Z tym szkoleniowcem zawsze byłem na relacji zawodnik – trener, która polegała na ciężkiej pracy.




Na zdjęciu: Zdaniem Łukasza Wiśniewskiego nowy trener Jastrzębskiego Węgla, Andrea Gardini, poukłada zespół według własnej filozofii.

Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus