Lwy i Anioły na wyrok muszą poczekać!

W czwartek rano menedżer Get Well Toruń Jacek Frątczak wrzucił na swój profil w mediach społecznościowych fragmenty filmu „Bruce Wszechmogący”. Było to jasne przesłanie, że liczy wieczorem na cud w Częstochowie czyli wygraną MrGarden GKM-u z forBet Włókniarzem. Taki wynik sprawiłby, że to torunianie kosztem częstochowskich Lwów w ostatniej chwili awansowaliby do półfinałów play offów.

Nic takiego się jednak nie zdarzyło, co nie znaczy, że Anioły straciły nadzieję na awans do półfinałów, a w Częstochowie mogą otwierać szampany.

Zwyczajnie opatrzność znów nieco zadrwiła sobie z żużlowców i kibiców przedłużając wyczekiwanie na końcowe rozstrzygnięcia w PGE Ekstralidze o kolejne przynajmniej 24 godziny. Wszystko bowiem wskazuje, że trzecią próbę rozegrania meczu pomiędzy forBet Włókniarzem a MrGarden GKM-em władze PGE Ekstraligi podejmą w piątek.

– Po konsultacjach z trenerami, zawodnikami, kierownikami drużyn podjąłem decyzję o odwołaniu zawodów – oznajmił po godzinie od planowanej pory rozegrania meczu sędzia Paweł Słupski.

– Niestety ten deszcz, który spadł w trakcie próby toru sprawił, że ten tor trochę nam się rozpłynął. Zawodnicy z obu drużyn stwierdzili, że rywalizacja na nim nie była możliwa w sposób bezpieczny. Poza tym zgodnie z prognozami w kolejnych minutach zapowiadane są następne opady – dodał arbiter.

Swego rodzaju kompromitację jest jedynie to, że przez godzinę na częstochowskim torze poza spacerami sędziego z kierownikami drużyn nic się nie działo. Nie pracowały żadne maszyny, nie próbowano dosypywać nawierzchni. – Nie chciałbym się na ten temat wypowiadać – skwitował sędzia.

Władze PGE Ekstraligi powinny jednak wyciągnąć z tej sytuacji wnioski na przyszłość. – Zastanawiam się, po co wybieramy kapitanów drużyny, skoro oni w takich sytuacjach nie mają nic do powiedzenia. Chodzą po torze i decydują osoby, które nigdy nie jeździły na żużlu – dosadnie podsumował temat zawodnik częstochowskiego Włókniarza Matej Žagar.