Ma być lepiej

Nerwowa walka o utrzymanie czy marsz w górę? Dziś mało kto odpowie na to pytanie.


Zabrzanie pierwszą część sezonu zakończyli na odległej pozycji. Przewaga nad strefą spadkową nie jest wielka. To wszystko efekt wielkich wahań formy. Dobre i bardzo dobre mecze, jak z Radomiakiem czy Widzewem (dwa razy po 3:0) i z Pogonią (4:1), a także wygrana na początku rozgrywek z Rakowem (1:0) – liderem i głównym kandydatem do mistrzostwa Polski – przeplatane były wpadkami i kiepskimi seriami, jak na koniec roku i nie tylko w ligowych rozgrywkach (przegrana w Pucharze Polski z drugoligowym KKS-em Kalisz).

Jakimś usprawiedliwieniem może być rewolucja kadrowa, kiedy latem w Zabrzu pojawiło się kilkunastu nowych zawodników. Nawet po zakończeniu letniego okienka do Zabrza przybywali nowi gracze, jak Szwed Emil Bergstroem. To na pewno nie pomagało w stabilizacji.

Teraz trener Bartosch Gaul miał znacznie więcej czasu na przygotowania. Najpierw zespół pracował przez kilka tygodni w listopadzie i grudniu, a teraz ma za sobą konkretne przygotowania. W nich z dobrej strony pokazywali się napastnicy. W styczniowych sparingach z zagranicznymi rywalami trzy razy do siatki trafiał Piotr Krawczyk, po dwa gole zdobyli Szymon Włodarczyk i Słoweniec Amadej Marosa. – To pozytyw dla mnie jako szkoleniowca, ale też dla napastników, bo trafiają. Trzeba też brać pod uwagę to, ile sytuacji tworzymy, żeby było ich jeszcze więcej. To wymaga zgrania, pracy, ale gole dla chłopaków są ważne. Może uda się to też inaczej rozłożyć, żeby w kolejnej rundzie do siatki trafiało więcej naszych napastników – podkreśla szkoleniowiec Górnika. Jesienią trafiał głownie 20-letni Włodarczyk, który po pierwszej części rozgrywek ma 7 goli, a teraz interesuje się nim wiele zagranicznych klubów (Anderlecht, Celtic, Fenerbahce, Freiburg).

Atak to jedno, a obrona to kolejna rzecz. Już poprzedni sezon, zakończony przecież niezłą 8. lokatą – jedną z najlepszych Górnika w ostatnich latach – pokazał, że defensywa nie należy do mocnych stron zabrzan. W całych rozgrywkach stracili wtedy 55 bramek. Teraz nie jest lepiej, bo po stronie strat figuruje 28 goli. To więcej niż zamykające tabelę Miedź i Korona. Nic dziwnego, że przede wszystkim nad tym aspektem w górniczym zespole zimą mocno pracowano.

– Z obroną Górnik ma duże problemy, ale też trzeba pamiętać, że w ostatnim czasie cała się zmieniła. Grę w defensywie można jednak stosunkowo najszybciej poprawić. To kwesta treningów, żeby obrońców dobrze przygotować. Pamiętam, jak było to w czasach węgierskiego szkoleniowca, Gezy Kalocsaya. Szczególnie zwracał uwagę na grę w tyłach, sporo czasu poświęcaliśmy na ten element. To potem dawało efekty, a przecież byliśmy wtedy niezłą drużyną. Na pewno na tym powinni się w dużej mierze skoncentrować – mówił niedawno [Hubert Kostka], wielka legenda Górnika.

Efekty mają być widoczne wiosną. Jak jednak będzie na boisku i czy kibice 14-krotnego mistrza Polski nie będą musieli drżeć do końca o utrzymanie, to już zależy od samych zawodników, którzy mają coś wiosną do udowodnienia i sobie, i ligowym obserwatorom.

Czy wiesz, że…

Wielką gwiazdą Górnika, ale i całej ekstraklasy, jest [Lukas Podolski]. Mistrz świata z roku 2014 ma w zabrzańskim klubie wiele do powiedzenia nie tylko na murawie, ale też poza nią. Tym bardziej że przecież od końca sierpnia klub funkcjonuje bez prezesa, po tym, jak z Górnika odszedł Arkadiusz Szymanek. Podolski pomaga w zarządzaniu klubem, ale przede wszystkim koncentruje się na występach na boisku. Jak mówi, nie myśli o tym, żeby wieszać buty na kołku. – Jeśli nie wydarzy się nic złego, będę kontynuował grę przez kolejny rok. To wspaniały klub, czuję się tu dobrze. Prowadzimy dobre rozmowy, w końcu ja decyduję – mówił 37-letni zawodnik, który ostatnio doczekał się trzeciego potomka, urodziła mu się córka. Jesienią Podolski błysnął przede wszystkim fenomenalną bramką z Pogonią, którą zdobył z… 63 metrów!


Na zdjęciu: Szymon Włodarczyk (z lewej) i Lukas Podolski – ten duet ma wiosną prowadzić Górnika do sukcesów.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus