Ma instynkt strzelecki do wykorzystania

Nowy pomocnik GKS-u Tychy Bartosz Biel pamięta jak 9 lat temu, jako 17-latek rywalizował z Krzysztofem Bizackim.


Bartosz Biel w seniorskiej piłce pojawił się 10 lat temu jako 16-latek. Występując w III-ligowym zespole UKS SMS Łódź, rozpoczął drogę, która doprowadziła go do GKS-u Tychy. Można powiedzieć, że przez ten czas ograł się na szczeblu centralnym, bo z II-ligowego Tura Turek trafił na zaplecze ekstraklasy, a po okresie gry w roli młodzieżowca w: ŁKS-ie Łódź, Puszczy Niepołomice i Wigrach Suwałki wykonał mały krok w tył, żeby po występach na II-ligowych boiskach w barwach Olimpii Zambrów i Kotwicy Kołobrzeg znowu wrócić do I ligi.

Na jeden sezon zakotwiczył w Bytovii, a dwa ostatnie lata spędził w GKS-ie Bełchatów, najpierw będąc mocnym punktem drużyny, która wywalczyła awans na zaplecze ekstraklasy, a następnie pomagając jej w utrzymaniu.

Perspektywa rozwoju

– O przeprowadzce do Tychów zadecydowała perspektywa rozwoju – mówi 26-letni zawodnik. – Dochodzę do takiego wieku, w którym trzeba zrobić kolejny krok w przód, żeby mieć pełną satysfakcję. Z tą myślą po rozmowach z ludźmi związanymi z GKS-em Tychy uznałem, że klub jest mi w stanie zapewnić taką możliwość.

Uważam, że nadszedł dla mnie odpowiedni czas, żeby powalczyć o jakiś wyższy cel, który jest także zapisany w planach klubu na przyszłość. Dlatego sądzę, że to będzie fajna współpraca, co wynika z celów na najbliższy okres. Była to więc dla mnie najbardziej optymalna możliwość i dlatego decyzja była dość łatwa.

W charakterystyce mającego 169 centymetrów wzrostu piłkarza ważną rolę odgrywa umiejętność zdobywania bramek. W minionym sezonie w 32 występach strzelił 9 goli z czego większość w meczach z drużynami z czołówki. Na ten jego strzelecki instynkt liczą także w Tychach, gdzie jednak konkurentów do gry na prawej stronie boiska nie będzie brakować.

Spodziewa się rywalizacji

– Wiemy jaki ten świat piłkarski jest mały i wszyscy w tym środowisku się znamy – dodaje Bartosz Biel. – Dlatego, jak każdy z zawodników, którzy byli przymierzani do tego klubu, śledziłem wyniki i poczynania GKS-u Tychy. Tym bardziej, że razem z Krzyśkiem Wołkowiczem od dłuższego czasu wiedzieliśmy, że tutaj dołączymy. Wszystko przeanalizowaliśmy dosyć dokładnie i wiem jakie były atuty drużyny, kto grał na prawej stronie boiska, na którą jestem przymierzany.


Czytaj jeszcze: Ciekawa ścieżka rozwoju

Spodziewam się więc rywalizacji, ale zdrowa konkurencja jeszcze żadnemu klubowi nie zaszkodziła. Owszem, są zawodnicy, którzy nie lubią rywalizacji, ale akurat ja mogę to ze swojej strony zagwarantować, przychodzę tu z myślą o tym, że mnie mobilizuje i nakręca do jeszcze większej pracy.

Wychowanek Baszty Wałbrzych 4 lata temu dał już tyszanom pierwszy sygnał, że umie strzelać gole. Grając w II-ligowej Olimpii Zambrów w meczu I rundy Pucharu Polski w 90 minucie zdobył bramkę, ustalającą wynik spotkania na 2:1 dla zambrowian i wyeliminował tyszan z pucharowych rozgrywek.

Słyszał kibiców

– Nie miałem jednak okazji być dłużej na Śląsku i to moja pierwsza przymiarka do Tychów – wyjaśnia bramkostrzelny skrzydłowy. – Kojarzę jednak nazwę klubu, bo urodziłem się i wychowałem się w Wałbrzychu, a dużą część swojego życia spędziłem w Łodzi, debiutując w I lidze w ŁKS-ie więc chcąc nie chcąc słyszałem kibiców, którzy dobrze żyli z tyskimi fanami.

Pamiętam też, że gdy jako 17-latek zaczynałem grę na szczeblu centralnym w II-ligowym Turze Turek miałem okazję zagrać przeciwko GKS-owi Tychy, w którym występował Krzysztof Bizacki. Zapamiętałem ten mecz, bo miałem okazję oko w oko zmierzyć się ze znanym wtedy zawodnikiem, a teraz w roli działacza pomaga swojemu klubowi piąć się w górę. Chcę iść tą drogą razem z GKS-em Tychy.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus